Kiedy Naruto w końcu się pojawił, miał ochotę mu jakoś dogryźć, ale powstrzymał się, widząc, że jest jakiś niewyraźny. Teraz siedział, śmiał się z jakichś żartów, ale to było jakieś takie... Naruto nie zachowywał się jak Naruto. Nawet nie zamówił sobie dokładki ramenu, mimo że normalnie wcinałby już trzecią czy czwartą porcję. Coś było zdecydowanie nie tak.

– Co powiecie, żebyśmy później przeszli się nad rzekę? – zaproponował nagle Kiba. – Kupimy jakiś alkohol. Jest tak ciepło, że nad wodą będzie najlepiej.

– W nocy? – zapytał sceptycznie Shikamaru, który, chociaż nie wypił jeszcze dużo, był już lekko zarumieniony od alkoholu. Jednak nie zmieniało to faktu, że jego umysł działał nadal na najwyższych obrotach. Jeżeli o to chodzi, to po nim nigdy nie było nic widać, nawet gdy był mocno pisany mówił z sensem. No, może stawał się trochę mniejszym leniem, ale to wszystko. Swego czasu chyba każdy myślał, zresztą sam Shikamaru też, że gdy wypije, od razu pójdzie spać, w końcu lubił ucinać sobie drzemki, a duże ilości alkoholu powodowały senność. Ale okazało się, że nie. Było wręcz przeciwnie, wtedy, jak na złość, nie mógł zasnąć. Nawet, kiedy już wracał do domu, do wygodnego łóżka, budził się co chwilę.

– No tak. Stary, nie codziennie zostaje się jouninem, no nie? Już nie jesteśmy zwykłymi ninja, teraz jesteśmy elitarną jednostką! – krzyknął Kiba, wstając i uderzając otwartą dłonią w stół.

– Naruto – mruknął Sasuke, ciągnął go za rękaw bluzy. Miał już dość słuchania Kiby i najchętniej urwałby się stąd. Miał ochotę wrócić do mieszkania. Razem z Naruto, oczywiście.

– Naruto! – krzyknął Kiba i nachylił się nad stołem. On pił najszybciej, więc albo miał co świętować, albo po prostu trafił mu się zły dzień i upił się prędzej od pozostałych. – Słyszałem, że szef ANBU też zaproponował ci etat. Wygląda na to, że będziemy kompanami – powiedział z dumą i wypiął pierś.

– Dostałeś się?! – zapytał Chouji, który uchylił aż lekko usta. On też mógłby startować do ANBU, ale stwierdził, że się do tego nie nadaje.

– Oczywiście, myślicie, że ja bym się nie dostał? Ucieszyli się, kiedy się zgodziłem.

– Gratuluję, przyjacielu. – Sai uśmiechnął się do Kiby. – Będziesz musiał uważać, bo pierwsze tygodnie w ANBU to test charakteru i tego jak radzisz sobie pod presją, ale będę ci podsyłał poradniki, które na pewno ci pomogą.

– Właśnie, gratulacje! – Lee chwycił ze stołu szklankę z – jak mu się wydawało – swoim sokiem.

– Nie, Lee, nie pij tego! – krzyknęły momentalnie Ino i Tenten, ale było już za późno. Lee wypił drinka. Z alkoholem. A chyba każdy w Konoha wiedział, że jemu nie wolno było spożywać żadnych napojów wyskokowych, bo po tym robił się, jakby to ująć, trochę nadpobudliwy.

– Tak! Idziemy nad rzekę! – Lee poderwał się, czując na początku rozlewające się po jego ciele ciepło, a zaraz potem procenty we krwi uderzyły do głowy. On naprawdę nie mógł pić. Zaraz pewnie... – Sakura-san, czy mogę ci towarzyszyć? – Padł na kolana i spojrzał na nią w taki sposób, jakby miał zamiar w tym momencie się oświadczyć.

– Faktycznie, lepiej już chodźmy. – Shikamaru przewrócił oczami, ale spojrzał na Temari, jakby chciał zapytać ją o zdanie.

– No nie mogę! – Kiba aż skulił się ze śmiechu, widząc to. – Wpadłeś pod pantofel jak jakiś frajer! – Zaczął rechotać tak głośno, że przykuł uwagę wszystkich w lokalu.

O tak. Shikamaru był ostatnio ciekawym tematem do żartów. Nie dość, że do tej pory był od Temari niższy rangą, to jeszcze wszyscy śmiali się, że założyła mu bardzo krótką smycz.

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now