Rozdział 13 - Draco

Start from the beginning
                                    

— To, że mnie nie widziałaś tutaj wcześniej, nie oznacza, że tutaj nie przychodziłem — parsknął, a pani Pince skarciła go wzrokiem.

— To powiedz, co ty dzisiaj taka smutna — szepnął, aby bibliotekarka się nie czepiała.

— Nieważne — odparłam i wzięłam się z powrotem za pisanie eseju.

— To ma coś wspólnego z tymi klonami? Widziałem, że się nie odzywacie do siebie.

— Przestań ich tak nazywać — syknęłam, po czym zamoczyłam pióro w atramencie i właśnie miałam zacząć pisać kolejne słowo, gdy Ślizgon przesunął mój pergamin na drugą stronę stołu.

— Czy to jest to wypracowanie, co myślę? — zapytał, po czym zaczął wertować moje wypociny.

— No tego już za wiele! — fuknęłam cicho i natychmiast wyrwałam mu pergamin z ręki. — Czy ja ci pozwoliłam na to spojrzeć?!

— Powinnaś była, bo masz to źle napisane — odparł z perfidnym uśmieszkiem.

— Niby co tu jest źle? — spytałam, czytając to, co do tej pory napisałam.

— Wszystko, co zdążyłem przeczytać zanim wyrwałaś mi to wypracowanie z ręki.

Przegryzłam wargę i zmarszczyłam brwi. Chłopak zaczął cicho chichotać, przez co zmroziłam go wzrokiem.

— Wystarczyło słuchać tego, co mówiła McGonagall o animagach — dodał, wzruszając ramionami. — Właśnie chciałem się za to wziąć i mógłbym ci pomóc, gdybyś nie była taka wredna.

Blondyn wyjął z torby pergamin, pióro i kałamarz, po czym zapisał ten sam tytuł eseju. Spojrzał na mnie swoimi szarymi tęczówkami i uśmiechnął się półgębkiem, a ja prychnęłam pod nosem. Otworzyłam Natychmiastową Transmutację na stronie piątej i zagłębiłam się w lekturze. Po kilku minutach przyznałam się przed sobą, iż Malfoy miał rację. Napisałam głupoty w całym pierwszym akapicie. Zaczęłam skreślać niektóre słowa, zastępując je innymi i jakoś z tego wybrnęłam.

Minęło z dwadzieścia minut, gdy zapisałam trochę ponad jedną stopę mojego eseju. Najgorsze, że już skończyły mi się pomysły. Zerknęłam na pracę blondyna, siedzącego przed mną. Miał już naskrobane grubo ponad dwie stopy pergaminu.

— Co ty tam napisałeś, że tyle tego masz? — zapytałam zdumiona. — Mi już wychodzi masło maślane, a mam o wiele mniej.

Chłopak zaśmiał się pod nosem, po czym oznajmił:

— Dobra... dam ci spisać.

Oba kąciki ust powędrowały mu do góry, gdy zerknął na mnie wyczekując odpowiedzi.

— Jaki jest w tym haczyk? — spytałam, unosząc jedną brew.

Perspektywa George'a

Od rana nie mogłem nic przełknąć. Poczucie winy nie dawało mi spokoju. Co ja sobie wczoraj myślałem? Drzwi od Wielkiej Sali otworzyły się, a przez nie weszła Camille z uśmiechem na ustach, który natychmiast zszedł jej z twarzy, gdy mnie ujrzała. Zabolało. Co ja narobiłem? Nawet już nie chce na mnie patrzeć.

— Przeproś ją w końcu, bo nie mogę już z tobą wytrzymać — powiedział do mnie brat, zerkając na rudowłosą.

— Fred ma rację. Dziwnie tak bez niej — zawtórował mu Lee, a ja westchnąłem.

— Wiem... później ją przeproszę — mruknąłem, utkwiwszy wzrok w talerzu.

— W końcu jakaś mądra decyzja — zaśmiał się Fred i poklepał mnie po plecach.

Camille • George WeasleyWhere stories live. Discover now