— Hej Harry, chciałem cię przeprosić za to, że cię podejrzewałem. Wiem, że na pewno nie zaatakowałbyś Hermiony Granger.
Chłopaki uścisnęli sobie dłonie na zgodę.
— Ten Draco Malfoy to niezłe ziółko, według mnie to on jest dziedzicem Slytherina. Też tak uważacie? — zagadnął Puchon.
— Nie — odpowiedzieliśmy równocześnie, mając już dość tej rozmowy.
Nagle Harry szturchnął nas łokciem i wskazał na ziemię. Szło na niej kilkanaście pająków.
— Ech, super — bąknęłam ironicznie.
— Taaak — powiedział Ron, siląc się na uśmiech. — Teraz nie możemy za nimi iść.
— Chyba idą do Zakazanego Lasu — rzekł brunet.
Po zielarstwie pani Sprout zaprowadziła nas na obronę przed czarną magią. Nasz profesor stał już pod salą.
— Dzień dobry młodzieży! Co to za ponure miny? — popatrzałam na Lockharta z wyrazem na twarzy mówiącym "serio?". Jakby nie wiedział co dzieje się w szkole. Czy on widzi cokolwiek oprócz czubka swojego nosa?
Po tej jakże okropnej lekcji poszliśmy do pokoju wspólnego, gdzie razem z Harrym i Ronem szykowaliśmy plan.
— Użyjemy peleryny-niewidki i pójdziemy dzisiaj wieczorem do Zakazanego Lasu — rzekł okularnik.
— Dobra — zgodził się niezbyt chętnie Weasley, po czym oboje popatrzyli na mnie.
— Wiecie, średnio mi się to podoba... no ale okej.
— Nie martw się, zabierzemy ze sobą Kła — pocieszył mnie Potter, widząc moją minę.
— Tylko nie mów nic moim braciom — dodał Ron. Widocznie znał mnie już na wylot, bo rzeczywiście chciałam im o wszystkim powiedzieć. Nie lubię mieć przed nimi tajemnic.
— Czemu? — spytałam. — Przecież nikomu nie powiedzą.
— Ale im mniej osób wie, tym lepiej. Obiecaj, że im nie powiesz — dołączył do niego Harry, wywierając na mnie presję.
— Niech wam będzie, obiecuję — oznajmiłam niechętnie.
— No witam, witam — usłyszałam głos Freda. Podszedł do nas w towarzystwie swojego brata oraz Lee. — Gracie z nami w Eksplodującego Durnia?
Chłopaki się zgodzili, a ja nie miałam specjalnie na to ochoty, więc postanowiłam obserwować grę. Doszła do nas Ginny i razem z mną przypatrywała się zabawie.
Robiło się późno, a ja byłam coraz bardziej senna i wiele nie myśląc, oparłam głowę o ramię Freda.
— Ktoś tu się zmęczył? — zapytał, spoglądając na mnie z ukosa.
— Tylko troszeczkę — odpowiedziałam z uśmiechem, który on odwzajemnił.
Minęła już północ. Ginny już dawno pożegnała się z nami i poszła do swojego pokoju.
— No dobra, my idziemy spać — oznajmił Fred, wstając. George zrobił to samo, a jego wzrok powędrował w moją stronę.
— Ja jeszcze chwilkę zostanę, także dobranoc chłopcy — oznajmiłam, obdarzając ich ciepłym uśmiechem.
— Dobranoc — powiedzieli bliźniacy wraz z Jordanemi ruszyli po schodach do swojego pokoju.
Przez chwilę nasłuchiwaliśmy, aż trzasną drzwi do dormitorium, aby mieć pewność, że nikt nas nie zobaczy. Gdy to nastąpiło, narzuciliśmy na siebie pelerynę-niewidkę i wyszliśmy z pokoju wspólnego. Doszliśmy do chatki Hagrida, gdzie Harry zostawił pelerynę. Wzięliśmy ze sobą Kła i weszliśmy do Zakazanego Lasu.
YOU ARE READING
Camille • George Weasley
ספרות חובבים❝Nie wiem, czy to zauważyłeś, ale chwilę przed wyznaniem, że ma tutaj wszystko, co kocha, zerknęła na ciebie.❞ Książka jest powiązana z innymi książkami z mojego kanonu. *** Opowiadanie zawiera fragmenty książek. -ˋˏ ༻♡༺ ˎˊ- ༄ ©𝐑𝐨𝐬𝐞𝐦𝐚𝐫𝐲_𝐖𝐞...
Rozdział 10 - Dlaczego to nie mogą być motyle?
Start from the beginning