– No już, wchodźcie do środka – zawołał ich Kakashi. – I, Naruto – zatrzymał go przy drzwiach, kładąc mu rękę na głowie – cokolwiek by się nie działo, nie drzyj się, bo wystraszysz te dzieciaki na placu – mruknął do niego. Wiedział, że zakładanie pieczęci blokującej charkre boli, a Naruto bywał zawsze zbyt hałaśliwy.

– Zdejmijcie kamizelki i zsuńcie bluzy tak, żeby odsłonić jedno z ramion – poinstruował ich mężczyzna stojący przy pokoju, do którego mieli wchodzić pojedynczo.

Po chwili usłyszeli zduszony jęk wydobywający się z wewnątrz. Naruto zmarszczył brwi, ale zanim zdążył o cokolwiek zapytać, podeszła do nich Sakura.

– Założą nam pieczęcie blokujące chakrę, żebyśmy nie mogli ściągać. To już nie jest egzamin na chuunina. – Uśmiechnęła się do nich szeroko, dłużej zatrzymując spojrzenie na Sasuke. Wciąż była zła o wczoraj, ale starała się tego po sobie nie pokazywać. Liczyła, że dzisiaj będzie lepiej i po wszystkim pójdą razem do Ichiraku. – Jak nastroje? Przygotowani na egzamin?

– I jak będą zakładać te pieczęcie? – Naruto zmrużył oczy. Zaczął mieć poważne wątpliwości, czy na pewno tego chce. – Czemu tam tak jęczą?

– Pamiętasz Sennen Goroshi Kakashiego, młotku? – Sasuke pochylił się nad nim i uśmiechnął się złośliwie. – To zakładają tę pieczęć całkiem podobnie.

Naruto słysząc to zbladł i spojrzał na niego z niedowierzaniem.

– Kłamiesz – powiedział słabym głosem. Czasami miał wrażenie, że wciąż czuł tę technikę na sobie. Przeklęty Kakashi!

– Zakładają ją na główne więzy chakry – wytłumaczyła Sakura, która sama nie mogła ukryć uśmiechu, widząc minę Naruto. – W końcu muszą je zablokować, a jednocześnie utrzymać cię przytomnego. To trochę skomplikowane, dlatego potrafią to robić nieliczne osoby.

Naruto skinął głową i szturchnął Sasuke ramieniem, uśmiechając się lekko.

– Kiedyś użyję na tobie Sennen Goroshi, zobaczysz – mruknął.

– Uważaj, żebym ja na tobie nie użył czegoś gorszego. – Sasuke przewrócił oczami. – I lepiej skup się na egzaminie.

W końcu przyszła ich kolej. Naruto jako pierwszy z ich trójki wszedł do gabinetu, w którym zobaczył strzykawki, szczypce i młotki. Zrobiło mu się słabo, ale usiadł na krześle i z ostrożnym zaciekawieniem zaczął przyglądać się całej procedurze. Najpierw jakiś medyk wstrzyknął mu środek pobudzający do żyły, a później jeden z członków klanu Hyuuga przyłożył rękę i zablokował jego główne więzy chakry. Naruto jęknął mimowolnie i poczuł, jak robi mu się niedobrze, ale udało mu się opanować krzyk. To bolało! Medyk podał mu coś do picia i chociaż płyn był okropny, gdy go wypił, wszystko wróciło do normy. Odetchnął z ulgą i wstał z krzesła.

Teraz mógł przejść do kolejnej sali, w której już czekali egzaminatorzy. Musieli wylosować miejsca.

– No nie – jęknął, gdy wyciągnął karteczkę z numerem pięć.

Oznaczało to drugi rząd, środkowe miejsce. Nigdy nie lubił siedzieć na wprost nauczycieli, a co dopiero egzaminatorów. Wiedział, że tu i tak może polegać tylko i wyłącznie na swojej wiedzy, bo jakiekolwiek próby ściągania odpadały przez brak możliwości stosowania technik szpiegowskich, a i ławki były porozstawiane w sporej odległości od siebie, ale mimo to czuł się niekomfortowo. Rozejrzał się dookoła. Obok niego siedziała już Ino, za nim Kiba. Zerknął na Sasuke, który właśnie losował swój numer i chwilę później podszedł do ławki w ostatnim rzędzie. Jak na ironię losu, miejsce obok niego zajęła Sakura, najwyraźniej bardzo z tego faktu zadowolona. Poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Okej, niby był przygotowany, ale zawsze uczył się z Sasuke. To on, za każdym razem, gdy czegoś nie rozumiał, był przy nim. A teraz siedział na drugim końcu sali i... I no po prostu wiedział, że będzie mu brakowało jego wsparcia.

SasuNaru HidenTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon