– Nie, chodziło mi o... – Suigetsu już chciał wyjaśnić, ale Karin dźgnęła go między żebra tak mocno, że krzyknął zaskoczony, o mało się nie przewracając. – Dlaczego w jego towarzystwie stajesz się taka nieznośna? – warknął, rozmasowując bok ciała. Nie żeby jego towarzyszka kiedykolwiek była znośna, ale w takich sytuacjach przechodziła zawsze samą siebie.

– Wystarczy – odezwał się nagle Sasuke. – Przestańcie robić z siebie widowisko.

– Shannaro! – wrzasnęła Sakura i doskoczyła do Suigetsu. – Ty! – Chwyciła go za koszulkę. – Ty masz natychmiast wyjaśnić, dlaczego powiedziałeś, że Naruto kocha Sasuke! Ale już! – Suigetsu próbował się odsunąć, bo w tym momencie furia w oczach Sakury była gorsza niż ta Karin przed chwilą.

– Co? Przecież nic takiego nie powiedziałem – jęknął, gdy zarobił po raz kolejny tego dnia w głowę, znów lądując za ziemi.

– Sakura, zostaw go – Sasuke zdecydowanym ruchem ręki zablokował jej kolejny cios. – Uspokój się, do cholery! – złapał ją za ramię i odciągnął od kolegi z byłej drużyny.

– Czy wszystkie baby muszą być tak brutalne? – Suigetsu z trudem podniósł się z ziemi. – Dobra, chodźmy stąd i to jak najszybciej – mruknął, czując, że skutki tego uderzenia, będzie odczuwał jeszcze długo.

Przez nagły wybuch Sakury nikt nie zauważył, że Naruto gdzieś zniknął. Sasuke rozejrzał się, ale nie wyczuł jego chakry. Najwyraźniej starał się ją ukryć i tym razem wyszło mu to doskonale. No nic, później go poszuka i wyjaśni wszystko. Teraz musiał rozdzielić to towarzystwo, bo zaraz zaczną się bić na poważnie.

– Suigetsu, Karin... – Dał im do rozumienia, żeby poszli z nim. Na palący, pełen wyrzutu wzrok Sakury, nie zareagował w żaden sposób.

Naruto długo siedział na jednym z dachów i próbował przeanalizować całą sytuację. Po pierwszym szoku, który spowodowały słowa Suigetsu, przypomniał sobie pewną rozmowę z Kakashim, którą odbyli krótko po zakończeniu wojny. Kakashi opowiedział mu wtedy o klanie jego matki i wspominał coś o tym, że wszyscy jego członkowie mają czerwone włosy. Z tego klanu wywodził się na przykład Nagato. I choć Naruto nie był zbyt bystry, teraz skojarzył sobie fakty. Jeżeli dobrze się domyślił, to...

– Nazywasz się Karin Uzumaki, prawda – przeskoczył na mur przy bramie wioski, a potem wylądował na ziemi, stając naprzeciwko dziewczyny. Był już prawie wieczór, ale wcześniej nie zamierzał przeszkadzać, chyba mieli swoje sprawy do omówienia. Sasuke uśmiechnął się lekko. A więc jednak młotek sam się zorientował.

– Tak, a co? – Karin, która była zła, że przez pół dnia Sasuke nie reagował na jej próby uwiedzenia go, fuknęła tylko.

– A to, że pochodzimy z tego samego klanu. Jesteś nawet podobna do mojej matki... – Naruto zamilkł, widząc rosnąca wściekłość na jej twarzy. – I masz chyba podobny temperament – dodał, widząc jak po raz kolejny wyżywa się na swoim towarzyszu, za coś, co przed chwilą szepnął jej do ucha.

– I co z tego? – warknęła, ściskając głowę Suigetsu, jakby chciała przetestować jej wytrzymałość.

– Po prostu chciałem cię poznać. Wiesz, w końcu jesteśmy jakąś tam daleką, ale jednak rodziną – zaśmiał się Naruto.

Karin puściła w końcu Suigetsu i przybliżyła do niego twarz, przyglądając mu się uważnie. Po chwili chwyciła go za czuprynę. Sądząc po kolorze włosów, Naruto mógł być jej krewnym tylko pośrednio.

– Może innym razem – burknęła i odsunęła się. Naprawdę nie miała humoru na żadne pogawędki. No chyba, że z Sasuke. Który teraz to już w ogóle permanentnie ją ignorował, patrząc na swojego przyjaciela.

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now