– Dobra, idziemy – Sasuke zdecydowanym tonem uciął temat i pociągnął Naruto za ramię. – Wasze problemy miłosne możecie omówić kiedy indziej.

– My nie mamy żadnych wspólnych problemów miłosnych! – warknęła Sakura, czerwieniąc się ze złości. Sasuke mógłby jeszcze pomyśleć, że mówiła o sobie!

– No ja to już na pewno! Nie, żebym narzekał – stwierdził z zadowoleniem Naruto. Od momentu uratowania wioski i chwili, w którym został bohaterem Wielkiej Czwartej Wojny, cieszył się niesłabnącym powodzeniem. Grupka stojących niedaleko dziewczyn uśmiechała się do nich i szeptała coś cicho. Niestety, powrót Sasuke sprawił, że wiele z nich znów zainteresowało się właśnie nim.

Sasuke zerknął na te nastolatki, które zaczęły chichotać, gdy tylko zorientowały się, że zwróciły uwagę ich obu.

– To na razie, Sakurka! – krzyknął jeszcze Naruto, gdy zaczęli się od niej oddalać. Sasuke skinął tylko głową, nie zamierając wdawać się w uprzejmości.

– Chodźmy na obrzeża wioski – zaproponował. – Tam będzie się lepiej trenowało – dodał, czując, że dziewczyny zaczęły ich śledzić. Niektóre rzeczy wciąż irytowały go tak samo.

Zniknięcie z oczu grupce dziewczyn nie było dla nich żadnym wyzwaniem. Bułka z masłem – można by rzec. Zadanie wręcz nieporównywalne do tego, kiedy podczas treningów starali się uciec jeden drugiemu tak, żeby nie dało się wyczuć ani odrobiny chakry. Sasuke był w tym mistrzem, a Naruto prawie mistrzem, bo kilka razy dał się złapać. Zawsze tłumaczył to sobie chwilowym rozkojarzeniem, co, biorąc pod uwagę jego osobowość, było całkiem prawdopodobne. Naruto wiedział, że będzie musiał nad tym popracować. Ale nie teraz. Teraz nie było potrzeby ukrywania chakry, nie było zabawy w chowanego. Gdy stanęli na polanie naprzeciwko siebie, zrozumiał, że ten trening to nie będą przelewki. Miał się uczyć genjutsu. Oczywiście nigdy by się do tego nie przyznał, ale Sasuke miał rację. Był w tym tak beznadziejnie słaby... Orioke no Jutsu w porównaniu z technikami członków klanu Uchiha to był zwykły wygłup. Naruto doskonale zdawał sobie sprawę, co potrafi Sharingan, jak bardzo może kogoś złamać. Dobrze pamiętał, na jak długo trafił do szpitala Sasuke po pierwszym starciu z Itachim. I gdyby nie Tsunade...

– Zejdź na ziemię, Naruto – mruknął Sasuke, najwyraźniej odrobinę zirytowany tym, że błądził gdzieś myślami, zamiast skupić uwagę na nim. W końcu miał mu tłumaczyć zasady techniki. – Tak ci się spodobała któraś z twoich fanek, że teraz będziesz miał problemy z koncentracją? – zakpił.

– Skąd wiesz, może to były twoje fanki? – odgryzł się Naruto. Doskonale wiedział, jak bardzo Sasuke nie znosił tego zamieszania wokół siebie, dlatego dokuczał mu z tego powodu jak tylko mógł. Trochę też go nie rozumiał. Co było złego w takiej atencji dziewczyn? On sam nie miał z tym absolutnie żadnego problemu. Rozdał nawet kilka autografów, ale to było zanim Kakashi wziął go do siebie na rozmowę i wytłumaczył dosadnie, dlaczego nie powinien tego robić. Cóż, co prawda Szósty Hokage wiedział, że Naruto woda sodowa raczej do głowy nie uderzy, nie był tego typu osobą, ale wolał przeprowadzić tę pogadankę dla świętego spokoju.

– Skup się młotku i patrz – warknął Sasuke, składając dłonie w określony sposób. Naruto obserwował kombinację pieczęci, starając się zapamiętać z tego chociaż połowę. Uwagę absorbował mu też inny szczegół. Lewa, zabandażowana ręka Sasuke, która, tak samo, jak jego prawa, była odtworzona z komórek Hashiramy. To miało miejsce niecałe trzy tygodnie po Wielkiej Wojnie. Najpierw operację przeszedł on, kilka dni później Sasuke. Obaj leżeli potem w jednej sali i doprowadzali personel do obłędu swoimi kłótniami. Oczywiście, po walce w Dolinie Końca ich relacja zupełnie się zmieniła, obaj mieli do siebie szacunek, ale to nie znaczyło, że zrezygnowali ze swoich starych nawyków. Kiedy Sasuke chciał spać, to Naruto gadał, kiedy Naruto wolał poleżeć w ciszy i nad czym się pozastanawiać, Sasuke wyrywał go z zamyślenia jakaś kąśliwą uwagą. Do tego doszło jeszcze dogryzanie sobie z powodu ilości kwiatów, które pojawiały się w ich wazonach. Bo Sasuke, o ile naprawdę nie znosił swoich fanek, to przecież nie mógł przegrać z Naruto w tak głupiej sprawie. Urządzili sobie wtedy zawody, kto nazbiera więcej, więc nie wyrzucali nawet zwiędłych badyli, aż któregoś dnia przyszła Tsunade i wszystkie kwiatki znalazły się w koszu na śmieci. Kto wygrał? Naruto twierdził że on, ale tak naprawdę to nigdy nie zostało rozstrzygnięte. Tak czy inaczej, po kilku tygodniach personel miał ich już tak serdecznie dość, bo nudząc się nieludzko, wymyślali co rusz to nowe formy rywalizacji, że w końcu Tsunade zlitowała się nad swoimi pracownikami i wypisała ich obu do domu. Mieli tylko zjawiać się codziennie na kontrolę. – Naruto!

SasuNaru HidenWhere stories live. Discover now