143

7.2K 658 85
                                    

-Co do cholery będzie z naszą trasą koncertową?

-Nie wiem. - odrzekł blondyn. Był pełen obaw. Nie wiedział, co robić. Z jednej strony tęsknił za sceną, ale z drugiej... Sophie była dla niego ważniejsza niż zagranie koncertu. Wiedział, że to część jego życia, jednak czasem trzeba z czegoś zrezygnować.

-Jak to nie wiesz?! Za dwa dni ma odbyć się pierwszy występ! - Ashton aż wstał z miejsca. Właśnie w tej chwili odczuwał, że jest najstarszy z zespołu i najbardziej odpowiedzialny.

-Nie krzyczcie. - poprosiła Camil. Siedziała zapłakana kilka krzesełek od nich. Soph była dla niej niczym jak siostra. Mężczyźni jednak ją zignorowali i dalej brnęli w kłótnie.

-Ja wszystko rozumiem Ash i ty może zrozum też mnie. Nie zostawię jej samej, wiesz? Może i są lekarze, ale muszę się upewnić, że wszystko dobrze, że z moim słoneczkiem nie jest gorzej. Tak jak kocham muzykę, tak samo kocham i ją. Nie zmienię tego i nie chcę tego zmieniać. Jest dla mnie ważna. Gdy widzę uśmiech na jej twarzy, gdy słyszę jej śmiech... cóż, więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Wiem, mamy trasę. Ja... nie pojadę na nią. Na pewno nie teraz. Możemy ją albo przesunąć, albo pojedziecie we trzech. Nie chcę zawieść fanów, ale jestem już na tyle dorosły, aby podjąć decyzję i właśnie to robię. Zostaję z Sophie. - wszystkich zatkało na te słowa. Camil zaczęła jeszcze bardziej płakać. Michael wrócił z bufetu, usiadł obok dziewczyny i objął ją ramieniem. Ta wtuliła się w niego i szlochała w jego koszulkę. Głaskał kojąco jej plecy.

-Ta przemowa była głębsza niż twoje gardło. - powiedział, czym rozładował napiętą atmosferę między pozostałą dwójką. Cam szturchnęła go, żeby się opanował. Loczek uniósł lekko kącik ust do góry.

-Wpadłeś stary. - powiedział.

-Co? - Luke nie zrozumiał, o co chodzi.

-Myślałem, że Soph to kolejna dziewczyna, która zaraz ci się znudzi. Że zapomnisz o niej i znajdziesz sobie inną. Teraz już wiem, że się myliłem. Zakochałeś się na zabój bracie. Jestem z ciebie dumny. - poklepał go po ramieniu i objął po przyjacielsku. Luke prychnął pod nosem i odsunął się.

-Nie jest mi do śmiechu. - westchnął i znów usiadł na podłodze. Doktór nie wyraził mu pozwolenia na wejście do ukochanej. Uszanował to, bo wiedział, że brunetka potrzebuje spokoju i odpoczynku, lecz tak bardzo pragnął złapać jej dłoń i powiedzieć, że wszystko się ułoży. Bo póki są razem, reszta nie ma znaczenia.

Po kilku godzinach siedzenia pod salą Clifford wyszedł z pomysłem, aby udać się do domu, gdyż i tak nic nie zadziałają. Calum i Luke od razu się nie zgodzili. Michael mruknął coś pod nosem i wstał z miejsca.

-Ja idę. Nie wiem, jak wy. - wzruszył ramionami.

-Nikt cię tu nie trzyma. - Cal warknął, nawet na niego nie patrząc.

-Powiedzcie mi jeszcze tylko, co robimy z tą trasą... - poprosił.

-Dzwoniłem już do managera. Przekładamy trasę o miesiąc. Mam nadzieję, że tyle czasu wystarczy. Wszystko da się załatwić, a bilety będą obowiązywać te same. Ludzie nie będą musieli kupować nowych. - Irwin wszystko wyjaśnił. Nie miał zamiaru jechać nigdzie bez Hemmo. Byli jednością, a gdy brakuje jednego ogniwa, to coś jest nie w porządku.

If you had a twin, I would still choose you. // L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz