fifty-six

10.6K 733 98
                                    


Sophie zamknęła drzwi na klucz i weszła do auta Caluma. Musnęła jego polki na powitanie.

-Siema chinolu! - uśmiechnęła się.

-Cześć. - odpowiedział, a ktoś na tylnych siedzeniach odchrząknął. Dziewczyna spojrzała w tamtym kierunku zdziwiona . Nie zauważyła nikogo, jak wsiadała.

-Miło cię widzieć...

-Ta. Ciebie też Luke. - zacisnęła zęby i spojrzała na Hooda, z rządzą mordu w oczach.

-Nie boję się. - rzekł od razu i zaczął jechać.

-Powinieneś. Michael mi pomoże.

-Co on ma z tym wspólnego? 

-Gówno.

-Jego gówno jest dość śmierdzące, a ja nie śmierdzę. Przynajmniej nie teraz. - dziewczyna nie umiała powstrzymać śmiechu. Chichrała się przez dłuższą chwilę, a Cal siedział zadowolony z siebie. Luke zaś był przygnębiony, że on sam nie umie wywołać takiego zadowolenia na twarzy przyjaciółki.

-Myślałam, że jedziemy sami Cal.

-Na randkę mogę zaprosić cię kiedy indziej, jeśli chcesz. - puścił jej oczko. Luke był bardzo zirytowany całą tą sytuacją.

-Niee, jesteś jak brat lol.

-I taka odpowiedź mi się podoba. Grzeczna dziewczynka. - poklepał ją po kolanie i zatrzymał się na parkingu przy pizzerii. Wysiedli z samochodu i weszli do budynku. Zajęli wolny stolik.

-Co bierzemy? - zapytał Luke.

-To, co zawsze? - Azjata spojrzał pytająco na Soph. Gdy ta pokiwała głową, powiedział Hemmo nazwę pizzy dla nich.

-Heh już nawet znasz jej ulubioną pizze... - warknął w jego stronę.

-Tak. Często z nią jadam. - odwarknął. Nastolatka patrzyła na nich z politowaniem.

-Dwa bachory. - stwierdziła.

-Pragnę ci przypomnieć, iż jesteśmy od ciebie starsi. - Lu skarcił ją palcem.

-Nie sądzisz, że najpierw powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić, a potem bawić w jakieś gierki? - uniosła brew do góry. Mina mu zrzedła.

-Pewnie masz rację. - podrapał się nerwowo po karku. Nie lubił rozmawiać o takich rzeczach.

-O nie moi drodzy. Teraz przyjacielskie żarcie, a potem róbcie sobie, co chcecie, ale oczywiście bez mojego udziału.

-Hmm, kiedy tak zmądrzałeś? Rodzina z Chin wysłał ci książki z mądrościami buddystów?  - dziewczyna uśmiechnęła się sztucznie do kolegi. Uwielbiała się z nim droczyć. Tak samo, jak on z nią zresztą.

-Widzę, że język ci się wyostrzył.

-Jest jak nóż!

-Jeśli taki, jak są u nas w domu, to nikomu nic nim nie zrobisz. Wszystkie noże mamy tępe, gdyż Ash kiedyś prawie odciął sobie palca i ma nożową fobię. - zaśmiała się na jego słowa. Hemmings również nie mógł powstrzymać rozbawienia. Czasami miał ochotę dziękować bogu, za zesłanie na jego drogę takiego idioty.

-To bardzo uporczywe. Zawsze jak chce coś pokroić, to woła któregoś z nas, żeby mu pomoc. Twierdzi, że te narzędzia patrzą na niego i szepczą, jak bardzo go nienawidzą.

-Przy pierwszej lepszej okazji muszę się go zapytać, co ćpa. - Soph zrobiła minę myśliciela.

-Żelki. Zielone i czerwone, a jeśli Haribo, to też białe. - Calum odpowiedział bez zastanowienia.

-Jaki obeznany. Też z tego korzystasz?

-Tylko w nagłych wypadkach. Wolę wódkę. - cmoknął i oparł głowę na dłoni. Hemmo przysłuchiwał się tej rozmowie. Czuł się trochę, jak piąte koło u wozu. Zresztą nie miał co się dziwić. Był pokłócony z Soph i to go dobijało. Musiał błagać Hooda, żeby wziął go ze sobą. Teraz musi znosić tę atmosferę.
Po trzydziestu minutach do ich stolika zawitały trzy pizze. Chłopcy oczywiście zamówili dla siebie po dużej, a dziewczyna średnią, przy czym wiedziała, że będą chętni zjeść kawałki, których już sama nie mogła.
Mimo wszystko miło spędzili czas.

If you had a twin, I would still choose you. // L.HWhere stories live. Discover now