129

7.9K 683 127
                                    


Po skończonym posiłku wszyscy pogrążyli się w rozmowie. Luke obejmował swoją dziewczynę, a Chris mierzył ich wzrokiem.

-Jest lepszy w łóżku ode mnie? A może mu nie dałaś? - zapytał, uśmiechając się głupkowato. Hemmings zaczął się krztusić. Sophie zrobiła się blada, jak mąka. Nie spodziewała się takiego posunięcia. Lu chciał wstać, lecz powstrzymała go, łapiąc za rękę.

-Spokojnie. - szepnęła. Skinął głową i próbował ignorować chłopaka. Nie chciał zepsuć humoru swojej rodzinie.

-Głupie pytanie. Ja jestem najlepszy. - brunet sam sobie odpowiedział i oparł się o oparcie krzesła. Bawiło go, jak jego była dziewczyna reaguje na jego słowa. Diany nie było w pobliżu, więc mógł się chwilkę pobawić. Rozrywki nigdy za wiele.

-Słuchaj koleś!  - Hemmo zerwał się z miejsca i wskazał na niego palcem. Spojrzenia wszystkich ponownie zostały skierowane w ich stronę. Liz zacisnęła zęby i szepnęła coś Jack'owi na ucho. Ten tylko machnął ręką.

-Czekam na pikantne szczegóły. Krzyczała twoje imię, czy masz za małego? - Chris oblizał wargi i potarł ręce o siebie. 

-Za kogo ty się kurwa masz?! - blondyn nie wytrzymał.

-Kochanie... - Soph próbowała to wszystko przerwać. Nikt nie zwracał na nią uwagi.

-Za faceta, który rozdziewiczył twoją partnerkę. - wzruszył ramionami.

-To ty od teraz możesz mieć mnie za faceta, który rozkwasił ci gębę.  - podszedł do niego i złapał za koszulę. Uniósł towarzysza do góry i popchnął. Tamten zachwiał się, lecz nie stracił równowagi.

-Nadal cię to śmieszy?  - dodał.

-Jak najbardziej gwiazdeczko. Nie wiedziałem, że teraz leci się na hajs.

Hemmings zamachnął się i uderzył wprost w jego szczękę. Coś chrupnęło. Chris nie był dłużny. Zadał cios w brzuch, a potem pod oko. Rozpętała się bójka. Starsi bracia odciągnęli młodszego i wyprowadzili z pokoju. Diana stała, nie wiedząc co robić. Czy pomóc swojemu chłopakowi, czy być na niego zła. Sophie zaś pobiegła za Luke'iem.

-Nie słyszeliście, co on o niej mówił?!  Mam ochotę jaja mu oderwać!  - usłyszała krzyki z podwórka. Zwolniła.

-Zrobiłbym to samo, ale błagam, udawaj przed mamą, że cię opierdoliłem. - poprosił Ben.

-Dzięki stary. - Lu usiadł na trawie i wytarł krew z rozciętej wargi.

-Wiesz, co ci powiem? - zaczął Jack.

-Że jestem idiotą? 

-Wręcz przeciwnie. Wreszcie dorosłeś gówniarzu. Walczysz o to, co kochasz. - poklepał go po ramieniu i wrócił do mieszkania. Minął się z dziewczyną. Puścił jej oczko. Stanęła na tarasie i przyglądała się ukochanemu. Podeszła do niego cicho.

-Przepraszam... - szepnęła. 

-To ja ciebie przepraszam. Wyprowadził mnie z równowagi. - wziął ją w ramiona. Wtuliła się mocno i rozpłakała. Powoli emocje zaczęły się uwalniać.

-Nie płacz. Kocham cię.

-Przeze mnie spotykają cię przykrości. Masz siniaki na twarzy. Jesteś we krwi! - przejechała delikatnie palcem po sinym śladzie na jego policzku. Ułożył swoją dłoń na jej i przytulił się.

-Porozmawiamy o tym później. Los lubi płatać figle, prawda? Akurat on jest teraz w moim domu, z moją rodziną. Głupie to wszystko.

-A pomyśleć, że ten dzień mógł wyglądać inaczej... - ogarnęła mu pozlepiane włosy z czoła - Więcej lakieru się nie dało?  - uniosła słabo kącik ust ku górze.

-Akurat mi się skończył.

-Nie jesteś na mnie zły?  Nie powiedziałam ci, że ja już... no wiesz. - speszyła się.

-To nie ma znaczenia. Teraz jesteś ze mną i to się liczy. Ja sam nie jestem święty, więc nie mogę obwiniać innych. Nie martw się. Zaraz pewnie Liz przyczłapie i zacznie się pluć. Potem wrócimy do twojego mieszkanka i zrobimy sobie seans twojego ulubionego serialu.

-Ideał... gdzie ty byłeś przez całe moje życie? - dźgnęła go w dołeczek w policzku.

-Chowałam się. - musnął jej usta. Przymknęła oczy i odwzajemniła pocałunek. Objęła chłopaka za szyję. Mimo tylu wrażeń czuła się w jego objęciach bezpieczna i kochana. Już zawsze chciała się tak czuć.

If you had a twin, I would still choose you. // L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz