ninety-seven

9.2K 735 85
                                    


Luke zapukał do drzwi swojej dziewczyny. Razem mieli wybrać się na obiad do jego rodziny. Zależało mu, żeby wszystko wyszło dobrze. Nie chciał wstydzić się za swoich braci. Sophie wyszła w pięknej, czerwonej sukience, sięgającej do połowy ud. Uśmiechnął się szeroko, widząc jej buty. Wiedział, że Soph ma swój styl, ale żeby trampki do tak wyjściowego stroju?

-Spokojnie. Potem zmienię na szpilki. - musnęła jego polik i zamknęła drzwi.

-Ta sukienka świetnie na tobie leży, ale lepiej będzie wyglądała, leżąc na podłodze w mojej sypialni. - przyciągnął ją do siebie, a ręce ułożył na jej biodrach.

-Podrywacz, jak się patrzy.

-A kogo mam podrywać, jak nie ciebie?  - dał jej buziaka i splótł ich palce razem. Samowolnie uśmiechnęła się na ten gest. Poszli do auta. Lu, jak typowy gentlemen, otworzył jej drzwi, a potem sam usadowił swoje pośladki na wygodnym siedzeniu.

-Cykam się. - rzekła, gdy samochód ruszył.

-Moją mamę już znasz, a to chyba najgorsze. Jack może być obrażony, że nie poszliśmy na grilla. Ben to ciota, a tata jest po prostu tatą. - zachichotała na to określenie. Włączyła ich ulubioną płytę i zaczęła nucić lecące piosenki.

-Śpiewaj skarbie. Lubię, gdy to robisz. - Hemmings ją poprosił.

-A ja wolę, jak ty śpiewasz. Przynajmniej nie fałszujesz.

-Przesadzasz Sophie. A poza tym na tylnym siedzeniu jest wino dla mamy. Myślisz, że będzie zadowolona?

-Jeśli lubi pić, to jasne. - przygryzł wargę, zastanawiając się nad jej słowami. Jego rodzicielka czasem wracała pijana po imprezie z przyjaciółkami.

-Chyba trafiłem w dziesiątkę. - dojechali na miejsce. Brunetka zmieniła buty i wysiadła z auta.

-Możesz zostać w tenisówkach, jeśli ci wygodnie. Przecież to tylko buty. - wzruszył ramionami i objął ją ramieniem.

-Aż buty. Nigdy nie zrozumiesz kobiet blondyneczko. - przewrócił rozbawiony oczami i zapukał do drzwi. Otworzył im brat Hemmo - Jack. Przeleciał po Soph wzrokiem i zagwizdał z uznaniem.

-No młody, wiesz co dobre. - dziewczyna spłonęła rumieńcem.

-Cześć cwelu. - przytulił go na powitanie. Jack prychnął i musnął dłoń partnerki brata.

-Sophie. Miło mi wreszcie cię poznać. - przedstawiła się. On uczynił to samo, po czym nowo przybyli zdjęli zbędne rzeczy i ruszyli do salonu. Odbębnili witanie się z każdym i zasiedli do stołu. Brunetka czuła się dość niezręcznie, ale to mijało, przy co rusz nowych żartach starszych braci jej chłopaka.

-Popłyniesz ze mną w rejs? - Ben zadał pytanie.

-Ymm jasne. - odpowiedziała.

-Ale jako marynarz.

-Co? Czemu? - była zdezorientowana.

-Bo szybko stawiasz maszty. - spuścił głowę i spojrzał na swój krok. Lu poruszył się niespokojnie na krześle podirytowany tą sytuacją. Denerwowało go to, że rodzina zarywa do jego kobiety. Sophie zaś wybuchnęła śmiechem. Liz się do niej dołączyła. Nie była taka straszna, jak podczas spotkania na osobności. Może po prostu ją polubiła.

-Możecie przestać?  To się robi nudne. - poprosił Luke.

-Ty jesteś nudny. Niby najmłodszy, a taka pipka. - pokręcił głową Jack.

-W łóżku też taki jest? - dodał Ben.

-Czy bardziej jak niespokojny ogar? - dopowiedział tata.

-Jeszcze nie miałam okazji sprawdzić. - wystawiła im język i musnęła polik młodego Hemmingsa, który zaczął kasłać.

-Braciszku, a może porozmawiam sobie z twoją wybranką, hmm? - Luke spojrzał na Jack'a i podniósł brew do góry. Ten zabawnym ruchem uniósł ręce, na znak poddania. Soph uśmiechnęła się i poszła pomóc Liz w obiedzie. Przyniosły wszystko, co potrzeba, a po niedługim czasie na stole zostały pustki. Dziewczyna wiedziała, że tacy faceci muszą dużo jeść, ale nie sądziła, że aż tyle.

-Będziesz musiała duuużo gotować kochana. - pani Hemmings poklepała Soph po ramieniu i zaśmiała cicho.

-Z głodu może nie umrze. - puściła jej oczko, a Luke objął ją ramieniem.

-Czekaj, to wy jesteście razem? - Ben się zdziwił.

-Brawo Sherlocku.

-Od kiedy?! Myślałem, że ona tylko udaje! 

-Tak nisko mnie oceniasz? - Lu prychnął zły na brata.

-Dwa tygodnie razem. - powiedziała Sophie, zauważając, że Hemmo nie jest chętny udzielić odpowiedzi.

-To krótko. - podsumował tata, na co para wzruszyła ramionami.

-Obejrzyjmy zdjęcia!  - zaproponowała rodzicielka.

-Nie! - bracia krzyknęli jednocześnie. Przynajmniej w tym byli zgodni. Cała sytuacja wyglądała dość zabawnie. Wszyscy przenieśli się do salonu. Brunetka chciała usiąść na kanapie, jednak Luke wziął ją na swoje kolana i przytulił. Gdy nikt nie patrzył, musnął jej szyję, na co przeszły ją dreszcze. Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Nadal nie dowierzał, że Sophie tak na niego reaguje.

If you had a twin, I would still choose you. // L.Hजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें