seventy-two

10.3K 824 136
                                    

*kocham mocno za te wszystkie komentarze i gwiazdki♡*

*

Chłopak usiadł na jednej z ławek i rozglądał się w poszukiwaniu brunetki. Nagle ujrzał jej sylwetkę. Kłóciła się z jakimś mężczyzną. Wstał zaciekawiony i ruszył w ich kierunku.

-Kochanie! Ile można na ciebie czekać? - objął Soph od tyłu i musnął jej policzek.

-To ty masz chłopaka?! - wrzasnął ten drugi.

-Najwidoczniej. Odwalisz się wreszcie? - pokiwał zmieszany głową i poszedł.

-Kto to był? - blondyn zadał pytanie.

-Już możesz mnie puścić. Poza tym, gdzie jest Hood? Z nim się umówiłam.

-Źle się poczuł i jestem ja... Nie cieszysz się?

-Jeszcze przed chwilą nie miałeś czasu. A no i dzięki za pomoc z tamtym. - wyswobodziła się z jego uścisku i zrobiła krok w tył.

-Nie ma za co. Powiesz mi, kim był?

-Nie twoja sprawa. - westchnął i pociągnął ją w stronę lodziarni.

-Nie mówiłam, że gdzieś z tobą idę.

-Ale ja mówiłem. Odpuść, bo i tak nie wygrasz.

-Nie lubię, jak jesteś taki ostry. - zabrała swoją dłoń i wsunęła ją w kieszeń. Nie patrzyła na niego. Zamówiła sobie deser i czekała w ciszy. On też nic nie mówił. Nie wiedział, co powinien.

-Ogoliłeś się. - stwierdziła.

-Tak.

-Dlaczego?

-Nie podobałem ci się w zaroście. - wzruszył ramionami i odebrał jedzenie dla nich. Podał dziewczynie jej porcję.

-Nie powiedziałam tak.

-Czyli ci się podobałem? - nic już nie rozumiał.

-Hemmings, ty w ogóle mi się nie podobasz. - zaśmiał się nerwowo i podrapał po karku. Poczuł się źle.

-Żartuje jełopie. Jesteś cholernie przystojny. - wsadziła sobie łyżeczkę do buzi. Zarumienił się i spuścił wzrok. Zachichotała widząc to.
Nagle oślepił ich błysk fleszy.

-Co do kurwy... - zaczęła się rozglądać. Zauważyła kolesia z aparatem. Prawdopodobnie był pracownikiem jakiejś strony plotkarskiej. Westchnęła zażenowana. Hemmo patrzył na nią przepraszająco.

-Zjedzmy to i chodźmy do schroniska. Mam nadzieję, że lubisz psy...

-Nie jesteś zła? - zdziwił się.

-Nie zrezygnuję z przyjaźni z tobą tylko dlatego, że jesteś sławny i innych ludzi interesuje twoje życie.

-Uwielbiam cię dziewczyno. - wyszczerzył się, jak głupi.

-Mnie się nie da nie lubić. - dokończyli jeść i ruszyli w stronę placówki. Hemmo cały czas przyglądał się koleżance. Była taka śliczna. Nie pogardził również patrzeniem na jej zgrabny tyłek.

-Wiem, co robisz Lu. Zetrzeć ci ten uśmieszek z buźki?

-No dawaj maluchu. - odwróciła się gwałtownie do niego przodem. Pociągnęła go za koszulkę, aby zaniżył twarz do jej poziomu. Zamurowało go. Przełknął ślinę i czekał, co zrobi Soph. Dziewczyna położyła mu palce w kącikach ust i pociągnęła je na dół.

-Widzisz? Już się nie uśmiechasz. - zaśmiała się z jego miny i odsunęła.

-Kobiety są tak bardzo skomplikowane... - rzekł sam do siebie i szedł zawiedziony, że dziewczyna nie zrobiła czegoś innego.

Weszli do budynku, ludzie witali się z Soph, a on pierwszy raz od bardzo dawna czuł się nie rozpoznawalny. Podobało mu się to.

-Już kolejnego sobie znalazłaś?  Ty to masz dobrze. - jakaś dziewczyna przytuliła Sophie. Ta zaśmiała się i wyjaśniła, że Lu to również jej przyjaciel, tak samo, jak Calum.

-Czyli mogę się za niego brać?  Cześć przystojniaku. - zaczęła z nim flirtować. Brunetka prychnęła i ruszyła do boksów z psami. Dawała im jeść, pić. Gdy jeden z głównych wolontariuszy się zgodził Soph wzięła swoich ulubionych pupili na spacer.Hemmings do niej dołączył z trzema kolejnymi psami.

-Masz już numer? - zapytała, widząc go.

-Mam.

-Gratulację. - ruszyła nie co szybciej, gdyż labrador zaczął ją ciągnąć.

-Nie zadzwonię do niej zazdrośniku. - musnął jej polik.

-Nie jestem zazdrosna i mam to gdzieś. - sprzeciwiała się, a w głębi siebie cieszyła, że Lu nie był zainteresowany Sam. Dziwiła się, dlaczego tak zareagowała na tę informację.

-Za to jesteś cholernie uparta.

-Tylko uparte jest czegoś w życiu warte, panie Sremmings.

-Co powiedziałaś? 

-Sremmings. Najgłupsza blondynka na świecie. - stanął przed nią, zamykając jej drogę ucieczki. Psy przyglądały się im, oczekując dalszej drogi.

-Co się tak patrzysz? Wyprowadzić ci jedynki na spacer?

-Nie trzeba. Lubię swoje zęby podlizno. - dźgnął ją w brzuch.

-Nie zrobiłeś tego! - zgromiła go spojrzeniem.

-Czego? Tego? - powtórzył czynność. Warknęła na niego i chciała podejść jeszcze bliżej, żeby go walnąć, jednak zaplątała się w smycz i upadła ciągnąć chłopaka za sobą. Zawisł nad nią.

-I co robisz jełopie?

-Ja? To przez ciebie leżymy na ziemi!

-To łaskawie ze mnie zejdź, bo chciałabym się podnieść księciuniu. - popchnęła go lekko. Zwierzaki zaczęły szczekać zniecierpliwione. Westchnął i wstał. Podał dziewczynie dłoń, złapała się jej i również stanęła na nogi. Przeszli jeszcze kawałek w ciszy, po czym wrócili do schroniska i oddali psiaki.
Pomiędzy nimi panowała przyjemna cisza. Nie mieli potrzeby mówienia. Było dobrze, tak, jak było. Na ich ustach błąkały się lekkie, nieśmiałe uśmiechy.  Lu zerknął na zegarek. Spędzili ze sobą trzy godziny.

-Odprowadzić cię?  - zaproponował.

-Jeśli chcesz. - wzruszyła ramionami niby obojętnie, jednak on wiedział, że za tym gestem kryła się radość, że zaproponował. Wyciągnął w jej stronę niepewnie swoją dłoń. Zerknęła na nią, potem na niego. Splotła ich palce ze sobą. Szli powoli przez park, w stronę mieszkania dziewczyny. Żadne z nich nie chciało się jeszcze rozstawać. 

If you had a twin, I would still choose you. // L.HWhere stories live. Discover now