103

9.1K 633 295
                                    


-Możesz ruszać szybciej tę swoją dupę? Zaraz się spóźnimy. - Hemmings pośpieszał cały czas swoją dziewczynę.

-Dupcio ruszaj się szybciej. - Sophie poklepała się po tyłku. Luke przewrócił oczami i przetarł twarz dłonią. Usiadł na krześle. Michael siedział przed telefonem i zerkał na nich co chwilę z lekkim uśmiechem. Bawiła go ta sytuacja, ponieważ mieli jeszcze dwie godziny.

-Nadal się nie domyśliłaś, gdzie wszyscy jedziemy? - Cal pokręcił głową zrezygnowany.

-Wiesz, przez ostatnie kilka godzin byłam tak wkurwiona na Lu, że zastanawiałam się tylko nad tym, czy mnie zdradza. - Hemmo prychnął.

-Skoro jeszcze nie wychodzimy, to idę srać. - Ashton wstał z kanapy i ruszył w stronę łazienki.

-Wodę spuść, a nie tak jak ostatnio bóbr pływał w kiblu! - krzyknął Hood, a wszyscy się zaśmiali.

-Masz coś do bobrów?  Pożyteczne zwierzątka. - Irwin zamknął się w toalecie, a Soph dokończyła przygotowania. Gdy loczek wrócił, poszli do auta, które zawiozło ich pod arenę.

-O mój boże!  - dziewczyna zaczęła skakać na siedzeniu i piszczeć jak opętana. 

-O! To znaczy, że ogarnęła, gdzie jesteśmy. - Cliffo zaczął bić brawa.

-Green day?! Kurwa mać idziemy na Green day! - Luke śmiał się głośno i wyszedł z pojazdu. Reszta podążyła za nim. Brunetka rzuciła mu się na szyję i pocałowała w polik.

-A taka zła na mnie była, nie ładnie. - dźgnął ją w żebra.

-Załatwiałeś nam bilety?

-I wejście za scenę i ogólnie najlepsze miejsca. - wziął ją za rękę i pociągnął do bocznego wejścia. Udało przejść się im niezauważonym. Blondyn podał Soph koszulkę z logo zespołu. Uśmiechnęła się promiennie.

-Dlatego kazałeś założyć mi spodnie. Chodź do łazienki.

-Szybki numerek? Mogę ci pomóc coś zdjąć. - poruszył brwiami, czym wywołał śmiech dziewczyny.

-Zabawny jak zawsze. - rozeszli się do łazienek i zmienili górną część ubrania. Soph była podekscytowana koncertem, mimo że już na jednym tego zespołu była. Po chwili dołączyli do reszty przyjaciół. Luke poznał ją z kilkorgiem nowych znajomych. Wszyscy przyjęli ją miło. W pewnym momencie jakaś dziewczyna rzuciła się na Lu. Ten zachwiał się i mało brakowało, a by upadł.

-Przestrzeń osobista koleżanko. - odepchnął ją i przyjrzał jej się.

-Cześć skarbie. - uśmiechnęła się słodko. 

-Arzaylea. - szepnął.

***

Przepraszam, że wczoraj nie było rozdziału. Miałam bardzo dużo nauki. :*

If you had a twin, I would still choose you. // L.HWhere stories live. Discover now