141

6.9K 619 105
                                    

Luke uprzątnął wszystkie rzeczy porozrzucane po pokojach. Zrobił pranie, by później móc dopakować bagaż. Zmył również naczynia, gdyż nie chciało mu się uruchamiać zmywarki. Zerknął na godzinę. Dziewczyna nie wracała już od dłuższego czasu. Rzucił się na kanapę w salonie i włączył jakiś denny program w telewizji. Nie mógł się skupić. Cały czas zastanawiał się, czy aby na pewno o czymś nie zapomniał. Wiedział, że to nie problem, żeby mama mu potem coś dosłała, ale wolał wszystko zrobić sam. Chciał udowodnić, że już nie jest małym chłopczykiem, za którego sprawy załatwia rodzicielka. Z głębokich przemyśleń wyrwał go dźwięk telefonu. Spojrzał na wyświetlacz z nadzieją, że usłyszy głos swojej ukochanej. Prychnął, widząc zdjęcie podobnego do Azjaty przyjaciela. 

-Halo. - rzekł znużonym głosem. 

-Stary co się dzieje z Sophie? Próbuję się do niej dodzwonić i nic. - w głosie bruneta dało się wykryć strach i powątpienie. 

-Poszła jakieś półtorej godziny temu do sklepu. 

-I nadal nie wróciła? Luke, cholera jasna. Nie wiem, może się na mnie pogniewała. Spróbujesz ty? 

-Calum spokojnie. Pewnie zagadała się z jakąś koleżanką. - blondyn był święcie przekonany, że ma rację. 

-Co ci szkodzi debilu? To twoja dziewczyna, czy moja? 

-Pierdol się Hood. - Lu rozłączył się i od razu wybrał numer do ukochanej. Po kilku sygnałach włączyła się sekretarka. Uniósł brwi ze zdziwienia. Zazwyczaj odbierała po kilku sekundach. Humor kolegi zaczął udzielać się i jemu. Wsadził portfel do kieszeni, wziął bluzę i wyszedł z domu. Wsiadł w samochód i pojechał pod sklep, w którym najczęściej robili zakupy. Gdy nie znalazł jej w nim, dłonie zaczęły mu niebezpiecznie drgać. Nie wiedział co robić. Był zły. Na siebie i na nią. Wrócił do mieszkania i czekał na jakikolwiek znak. 

mydickisbig: miałeś rację 

mydickisbig: coś jest nie tak 

iamcalumbaby: kurwa

iamcalumbaby: dzwoniłeś do jej rodziców? 

mydickisbig: nie mam numeru? 

iamcalumbaby: ciota

iamcalumbaby: zaraz zadzwonię do jej ojca

mydickisbig: skąd masz jego numer?! 

iamcalumbaby: byliśmy na piwie 

mydickisbig: czemu zawsze ja muszę być na przegranej pozycji? 

iamcalumbaby: ;) 

Blondyn siedział jak na gwoździach. Każdy najmniejszy dźwięk go irytował. Po paru minutach otrzymał odpowiedź od przyjaciela. 

iamcalumbaby: za 5 min jestem po ciebie 

mydickisbig: wiesz, gdzie jest? 

iamcalumbaby: w szpitalu stary 

Hemmo nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał powietrze podczas oczekiwania na wiadomość. Teraz odetchnął głęboko i złapał się za głowę. Zaczął ciągnąć końcówki swoich włosów. Nie wierzył, nie chciał w to wierzyć. Miał jeszcze cichą nadzieję, że nie stało się nic poważnego. Wstał gwałtownie z miejsca, otarł szybko załzawione oczy i wybiegł czym prędzej z budynku, słysząc trąbienie. 

***

Wesołych świąt!  😘

If you had a twin, I would still choose you. // L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz