Rozdział trzydziesty drugi / Znowu

711 84 13
                                    

Mikaela Shindo

Szybkim krokiem szedł przez korytarz szkolny do klasy. Z głośników leciała muzyka, aktualnie Alan Walker - Faded, dzięki utworzonemu przez przewodniczącego szkoły, radiowęzła.
Przed salą lekcyjną czekali już na niego Asura oraz Krul zajmując miejsce na parapecie, nie koniecznie siedząc. Rozmawiali cicho do czasu, kiedy podszedł do nich blondyn.
- Hej wam. - przywitał się uciskiem dłoni z Asurą.
- Hej. Wiesz po co cię wołaliśmy?
- Yyyy... Nie? - odparł odkładając na podłogę plecak.
Rodzeństwo spojrzało po sobie i uśmiechnęło lekko.
- Ferid ma cię gwałcić. - zaśmiał się fioletowo włosy dostając za to koksańca - Aua!
- Gwałcić, ciebie zaraz Lest będzie gwałcił. - prychnęła dziewczyna i strzyknęła ostrzegawczo stawami dłoni - Chce z tobą pogadać, szukał cię a po dzwonku ma przyjść tu pod klasę po ciebie. Nie wiemy co się kroi ale uważaj. Ostatnio jest w dobrym humorze.
- Gwałcić, gadać, u niego to mała różnica czynności, dobrze o tym wiecie. - westchnął ciężko Mikaela czując, że to go nie ominie za Chiny ludowe.
Miał przynajmniej chwilę czasu na przygotowanie się psychicznie do tego spotkania. Do zlowrogiego dzwonka na lekcję zostało niewiele czasu a nim się obejrzeli, nastał czas katuszy.
Od strony schodów,pomiędzy innymi uczniami spieszacymi się na lekcję, widniała sylwetka wychowawcy z cudnym uśmiechem rozpromieniającym pochmurne dni. Czy też czasami na odwrót u wielu osób.
- Powodzenia. - zaśmiał się Asura odchodząc z siostrą do klasy na lekcję.
- Ta dzięki... - mruknął niezadowolony zabierając swój plecak spod okna.
Wziął głęboki oddech, jeden, drugi i odwrócił się do nauczyciela czekającego na niego na rogu korytarza.
- Dzień dobry, Mika. - przywitał się Bathory opierając się o ścianę barkiem.
- Dzień dobry, Ferid. Coś się stało że chcesz ze mną rozmawiać?
- Można tak powiedzieć, chodź ze mną. - poprosił srebrnowłosy idąc w kierunku wyjścia ze szkoły.
Blodnyn szedł za nim grzecznie w bezpiecznej odległości od niego by nie zostać nagle złapanym i przypartym do ściany. Uważnie obserwował każdy, nawet najmniejszy ruch mężczyzny.
Czemu musieli iść przed szkołę a nie do pokoju nauczycielskiego czy po prostu na korytarzu? Czemu tam nie mogli porozmawiać?
Wyszli przed szkolne ławki, jesienne słońce ciepło ogrzewało ostatnie dni ładnej pogody, niedługo mając zacząć się deszcze, burze i całą urodę szlag jasny trafi. Delikatne podmuchy chłodnego wiatru kołysały delikatnie długie, srebrne włosy Ferid związane w koński ogon. Gdzieś już go widział, tak czuł.
- Jak podoba ci się w szkole? - zapytał w końcu przerywając jednostronnie przyjemną ciszę.
- Jest dobrze. Na razie nie ma żadnych problemów w niczym. - przystanął porawijąc plecak na ramieniu.
- To dobrze, cieszę się. - uśmiechnął się serdecznie.
Ten ruch nie podobał się Mice. Zbyt miły, łagodny, wzbudzający zaufanie do złej osoby. Myśli, że jest zajączkiem którego da rade podpuścić w lesie?
Stali na przeciw siebie patrząc w oczy. Mikaela starał się jednak unikać tego wzroku który go... Onieśmielał.
- Wiesz, Mika-kun... W czerwonych oczkach było ci ładniej. - skwestionował mężczyzna podchodząc bliżej o parę kroków - Zdecydowanie ładniej... - wyszeptał łapiąc jego pdbródek i zmuszając do spojrzenia na siebie.
Serce chłopaka biło ze strachu jak oszalałe, ale skąd właściwie ten strach? Od pierwszego spotkania go odczuwał, lecz dopiero teraz to zrozumiał myśląc cały czas, że to zwykłe odurzenie na najgorszego wychowawcę. Ten strach nie był jego, nie rozumiał go, coś kazało mu się bać.
- Co robisz? - sapnął odsuwając jego dłoń od siebie - Czemu mnie... Um!
Oczy blondyna w jednej chwili rozszerzyły się do granic możliwości, serce przestało bić na chwile a sparaliżowane ciało odmawiało posłuszeństwa.
Nauczyciel trzymał jedną rękę nisko na biodrach chłopaka zaś drugą natomiast miał przytrzymywaną przez młodzieńca w powietrzu. Jasne, malinowe usta często uśmiechnięte teraz naperały na lekko rozchylone wargi zszokowanego Miki.
Co... Co on odpierdala?! - zawołał w myślach zaczynając się wierzgać co poskutkowało tylko brutalniejszym pocałunkiem.
Język Ferid płynnie wsunał się do jego ust wywołując lekki odruch wymiotny. Widać było, że nie ma zamiaru szybko przerywać tego.
Pierwsze łzy zaczynały napływać do lazurowych oczu chłopca i spływać po jego bladych policzkach. Nie chciał tego znowu czuć. Zaraz... Znowu?
Kiedy odzyskał wolność ruchu, pierwsze co zrobił to strzelił siarczystego liścia Feridowi a następnie uciekł do szkoły na dach wycierając usta w rękaw koszuli. Nie chciał czuć tych paskudnych ust, paskudnego ich smaku. Znowu.
Siedział tam do przerwy, w cieniu, schowany przed wszystkimi. Skulony. Zapłakany. Odcięty od świata.

- Hej Mika. Coś się stało? - odezwał się cicho przyjazny dla niego głos.
- Yuu-chan... - wydukał zerkając na niego załzawionym wzrokiem.
Czarnowłosy natychmiast go objął klękając obok. Pierwszy raz widział w takim stanie ukochanego. Gładził delikatnie jasne kosmyki włosów, plecy i ocierał gorzkie łzy których było coraz więcej.
- Co się stało, skarbie? - zapytał w końcu gdy się nieco uspokoił.
Usiadł obok niego trzymając go przy sobie blisko.
- Znowu go czułem... Znowu, kurwa. - syknął zaciskając pięść.
- Znowu? Ale co?
- Ferida...
- Jak to...? Mika, nic nie rozumiem. Ten dzień jest serio pokręcony... Powiedz wyraźnie o co chodzi.
- Ferid Bathory znowu chciał się do mnie dobrać... - powiedział cichym, ledwo przytomnym głosem - Mam go dość...

_____________________________________________
Najlepszego dla naszego głuptaska Yuu~ 💙
Mrrr~ Ferid zaczyna podboje ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Rozdział krótki, proszę wybaczyć. W następnym wyjaśnienia o co chodzi z powtórzonymi uczuciami oraz odczuciami obojga jak i skąd wiedzą tule o wszystkim wiedzą.


New StoryWhere stories live. Discover now