Rozdział pierwszy / Ciężki poranek

2.3K 167 39
                                    

Słońce wylewało powoli swoje promienie spośród gęstych chmur. Ulice zagęszczały się.
Na drzewach i krzewach powiewały kolorowe liście, a te które już spadły, ścieliły ziemie.
Jesień.

Yuuichiro Amane

- Yuuichiro, wstawaj do szkoły! - doszedł z dołu krzyk.
Chłopak nakrył się jeszcze bardziej kołdrą na głowę. Chciał spać, zrozumieć sen.
Widział krew, dużo krwi i ciała ludzi, dziwne bronie, podarte białe szmaty. Słyszał czyjś szept, nieznany. Mówił - Yuu, nie opieraj się, potrzebujesz siły by walczyć. Ja. Ja dam Ci tę siłę, tyle ile będziesz chciał. No dalej, pragniesz tego... - . Podniósł wzrok, nad nim stała biała postać poplamiona krwią. Blond włosy opadały na twarz zasłaniając ją i rozmazując. Wyciągała rękę, do niego, czuł że zna tego kogoś, że go... Potrzebuje. Bardzo. W tej chwili.
I koniec, wszystko pryska jak bańka mydlana wraz z pobudką matki.
- Yuu, powiedziałam żebyś wsta... Znowu ten sam sen? - powiedziała kobieta.
Odkryła jego głowę, kruczoczarne roztargane włosy zasłaniały oczy z których płynęły słone łzy.
- Mamo, nie jestem dzieckiem, zaraz wstanę. - odburknął odwracając się.
Matczyny instynkt jednak wie lepiej, że coś jest nie tak. Objęła go, przytuliła do siebie.
- Yuu, wiem, udajesz już dużego chłopca ale nadal będziesz moim małym synkiem. - roześmiała się, miała miły głos.
- Mamo...
- No co?
- Przestań. - parsknął cichym śmiechem.
- Dobra, już dobra. Pogadamy o tym po południu. A teraz wstawaj, ojciec nas odwiezie. - powiedziała z uśmiechem.
Poklepała syna po ramieniu i wyszła zamykając za sobą drzwi.
Yuu odgarną włosy z twarzy. Na policzkach stały zaschnięte łzy. Zaczerwienione szmaragdowe oczy. Wszyscy mówią, że ojcowe.
Ziewnął potężnie, przeciągnął się i wstał.
Spojrzał zaspanym wzrokiem na pokój. Jasny, prosty, młodzieżowy no i ważne dla chłopaka, sportowy.
Tak, jest wielkim fanem sportów, zwłaszcza piłki siatkowej. Od gimnazjum należał do drużyny siatkarskiej chłopców.
Dzisiaj jest rozpoczęcie roku szkolnego, druga liceum, potem studia i trochę wolności. Dorosłość, szukanie pracy, zakładanie rodziny itd. Ale Yuu nie śpieszyło się do tego, chciał odpocząć, raz na jakiś czas.
Wyciągną z szafy mundurek szkolny - prosta biała koszula, marynarka i tyle. W sumie to dobrze bo nie lubił zbyt eleganckich ciuchów. Opornie ubrał się i następnie poszedł do łazienki doprowadzić do porządku. Obmył twarz, pozbywając się zaschniętych łez i zaczerwień oczu.
Nie może nikt wiedzieć, że płakał. Zwłaszcza jego przyjaciele i klasa.
Podniósł głowę znad umywalki i spojrzał w lustro. Nic ciekawego, ta sama twarz co zawsze.

Parę minut potem zszedł na dół gotowy do wyjścia. Rodzice siedzieli przy stole i kończyli śniadanie w milczeniu.
- Dzień dobry! - przywitał się wesoło.
Złapał za tosta i posmarował go dżemem.
- Wyspałeś się leniu? - doszczypał tata.
Yuu pokręcił głową i zajął się swoim śniadaniem. Często oboje żartowali, dogryzali się sobie wzajemnie lub matce, typowo ojciec z synem.
Oboje rodziców jest ludźmi ze świata prawnych i biznesowych, ona dyrektorką jednego z oddziałów bankowych, a on prawnikiem sądowym. Pieniędzy mieli sporo, chata niczego sobie, samochody. Wielu by zazdrościło Yuuichiro takich wygód ale dla niego liczyły się nie upominki jakie dostawał, nie pieniądze, tylko wspólnie spędzone rodzinne chwile.
- Ojeju, jak późno! - zakrzyknęła kobieta.
Spojrzała na zegarek na ścianie, za 7:23. Prace oboje zaczynało i kończyło o tej samej godzinie, od 8 do 20. Przez to zazwyczaj ma wolny dom i robi co chce.
- Racja, zbierajmy się. - poparł mężczyzna.
Ostatnie poprawki krawatów, mankietów, marynarek, włosów przed lusterkiem, zebranie teczek i wszyscy byli gotowi do drogi.
Zawsze rozwoził ich ojciec, najpierw Yuu, jego matka i on sam. Nikomu to nie przeszkadzało. Zdarza się również że jeżdżą oddzielnie bo muszą być wcześniej lub wyjeżdżają za miasto na jakieś spotkania osobnymi samochodami.

Mikaela Shindo

W oknie jednego z domów stał Mika, w samych jeansach. Rozczochrany, zaspany. Opierał czoło o szybę patrząc tępo na swoje marne odbicie.
- Co to ma znaczyć... - szepnął sam do siebie.
Spuścił wzrok marszcząc brwi. Jego też męczył koszmar...
Tajemniczy chłopak o zielonych oczach klęknął obok niego, nie widział wyraźnie twarzy a czuł... Czuł coś wielkiego, właśnie do niego. Sielanka się kończy. Oboje zostają przebici mieczami. Tajemniczy zielonooki pada na jego ciało bryzgając krwią.. Wyciąga rękę do twarzy Miki, coś mówi. Umiera.
Złapał się za serce, boli, znowu. Cierpi z tym od wielu, wielu lat a nawet medycyna nie może mu pomóc.
W dzieciństwie przeżył wypadek samochodowy podczas jednej z wycieczek w szkole podstawowej. Jest jednym z niewielu ocalałych. Sam nie wie czemu tak się stało. Niewiele by brakowało a wąchałby kwiatki od spodu.
Odłamek szyby z okna autokaru przebił jego klatkę piersiową omijając cudem tętnice serca i płuca, utknął dość głęboko. Do teraz nosi bliznę, zszycie. Przyjmuje leki przeciwzawałowe za każdym razem gdy odczuje ból w klatce piersiowej. Musi by nie pogorszyć obecnego stanu rzeczy.
- Mikuś, wszystko dobze? - spytał piskliwy, młody głosik.
Mika otworzył oczy i spojrzał na ową osóbkę, jego młodsza siostrzyczka. Szczerbata, wesoła szatynka z dużymi fiołkowymi oczami. Kucnął z trudem uśmiechając się.
- Nic mi nie jest, tylko boli troszkę, zaraz wezmę tabletki. - pogłaskał ją po głowie.
- O! O! Ja podam! Ja chce!
- Dobrze, leżą tam, na szafce. - wskazał komodę na drugim końcu pokoju.
Ai, małolatka, pobiegła szybciutko i wyjęła z małego pudełeczka jedną tabletkę. Zacisnęła piąstkę i podeszła do brata dając mu ją ostrożnie.
Kiwnął wdzięczny głową, połknął leki i czekał aż ból ustąpi, patrzył tępo w podłogę pod sobą.
- Ai! Mika! Śniadanie na stole! - zawołał z korytarza ojciec.
- Dobze!
- Idź już, zaraz przyjdę, dobrze? - zaproponował blondyn.
Poszła niechętnie do drzwi, uśmiechnęła się i wyszła.
Został sam, złapał ciężko oddech i zaczął się ubierać do końca.
Pokój miał prosty. Ciemne ściany, jasne meble, dywan i firanki. Duże okna od strony ulicy i kawałka ogrodu.
Gotowy do szkoły, z uśmiechem wszedł do kuchni dosiadając się do reszty śniadaniowiczów.
- Mikaela, już dobrze? - spytał cicho mężczyzna.
- Tak, już dobrze.
- A ja pomogłam braciszkowi! - wtrąciła się Ai jedząc płatki na mleku.
- Tak, jesteś bardzo pomocną, młodszą siostrzyczką, co? - zaśmiał się tata.
- Tiak! - przytaknęła energicznie głową.
Jedli dalej w milczeniu. Uważają że podczas posiłku nie powinno się odzywać, ze względu na kulturę.
Mika wędrował myślami do nowej szkoły. Kolejna klasa, szybko minie tak samo wszystko jak się zaczęło. Nie pozna zbyt wielu osób pewnie..
- Chodźcie, podwiozę was kawałek pod szkołę. - powiedział ojciec.
W pierwszej chwili nie zajarzył o co chodzi, dopiero z czasem. Wstał z krzesła i poszedł do wyjścia pomóc siostrze z butami.

_____________________________________________
Przepraszam, że takie nudne i krótkie, poprawię się.
No ale trzeba wszystko wprowadzać powoli bo jest dużo tego, jak to w tasiemcu :'P

ROZDZIAŁ BĘDZIE POJAWIAŁ SIĘ CO NIEDZIELA PO POŁUDNIU

New StoryWhere stories live. Discover now