Rozdział dwudziesty pierwszy / Spokój

1K 103 27
                                    

- Amane! Shindo! Czemu tak długo się przebieraliście? Już dziewczyny są od was szybsze w pindrzeniu się. - przywitał chłopaków Guren w samych drzwiach od hali sportowej.
- Bo... My... - zaczął niepewnie czarnowłosy.
- Bo my rozgrzewaliśmy się już w szatni. - dopomógł Mikaela z nieco kiepskim uśmiechem.
Mężczyzna kiwnął przytakująco głową, złapał za gwizdek i fiuknął ile miał sił w płucach aż echo poszło po hali.
- 20 okrążeń, już! Raz, raz! - krzyknął śmiejąc się cicho pod nosem.
Chłopcy opornie zaczęli biec zerkając na siebie co jakiś czas jak i na nauczyciela czy nie goni ich przypadkiem z skakankami jako batem.
Nie mogło również zabraknąć piorunującego wzroku Shinoy na które nie zwracali zupełnie uwagi i Akane rzucającej im jeszcze piłki pod nogi dla większej radochy innych gapiów.
Po 45 minutach lekcja dobiegła końca a nasi zakochani ledwo spełźli z hali zdyszeni i zmęczeni.
- Już nigdy się nie będę spóźniał na w-f.. - sapnął blondyn zdejmując zapoconą koszulkę i szybko zakładając koszulę by nie pokazywać swojej blizny.
- To jest jego najczęstsza kara, czasami daje też i dookoła całego liceum, wtedy to tylko pożal się Boże. - rzucił Kimizuki zerkając na siedzącego Yuu - Te, zdechlaku. - kopnął go w nogę.
- Czego? - mruknął niezadowolony.
- Wstawaj i się przebieraj bo zaczynasz śmierdzieć. - śmiechy rozeszły się po szatni.
- Zaraz... Zaraz... I zamknij się. - jęknął ściągając swój T-Shirt.
Mikaela starał się wtedy nie zerkać na niego jednak pokusa zobaczenia torsu chłopaka była zbyt wielka. Ładne, delikatne rzeźby mięśni na brzuchu i widoczne muskuły na rękach.
Odwrócił natychmiastowo wzrok przebierając się do końca.
- Ne ne, Mika~, co ty tak za Yuuich... - zaczął szeptem Lest z rap face'm.
- Zamknij się! - niebieskooki zdzielił go po głowie dresami z burakiem cukrowym na twarzy.
Zrobiło to widowisko w szatni które zostało stłumione przez jakże wspaniałego nauczyciela w-fu, Ichinose Gurena.
Ponaglił on chłopaków do szybszego przebierania się a tych co już byli gotowi, wyprowadził na korytarz za ucho.

Yuuichiro Amane

Do końca dnia, a właściwie do ostatniego dzwonku, zielonooki rozmyślał nad spotkaniem z Miką niż jak zwykle skupić się na lekcji.
Myślał o tym co będzie chciał mu powiedzieć, jak będzie to wyglądało.
Niestety, nie kończyli razem i miał o godzinę więcej czasu niż blondyn.
Wracając z swoją grupką, nie mogło się obyć bez typowych kłótni Kimizukiego z Yuuichiro o nic. Tym razem jednak sprzeczki kończyła Mitsu razem Yoichim co działało na krótką metę. Shinoa jedynie szła chichocząc i zwracając jakieś tam uwagi o niech.
Nim każde z nich poszło swoją ulicą do domów, fioletowo włosa zaczepiła jeszcze Yuu przytrzymując jego rękaw marynarki.
- Yuu-san, masz dzisiaj wolne popołudnie?
- A czemu pytasz?
- Bo widziałam twoje oceny, coś się nie uczysz w tym roku znowu. - przyjrzała mu się dokładnie.
Fakt, w tym roku całkiem olał jakąkolwiek naukę. Już zaczyna zbliżać się koniec września, niby nic takiego, pierwszy z dziewięciu miesięcy szkoły, a jednak co miesiąc opiekunowie dostawali karteczki z ocenami podopiecznego. Rodzice Yuu byli zawsze zawiedzeni początkiem roku i słabym ocenami na sam start szkoły. Zawsze obiecywał że tak nie będzie, że to tylko ten jeden raz ale coś mu nie wychodziło, mimo że na zakończenia jego średnia była zawsze na luzie około 3,90.
- Moje oceny Shinoa, dobrze wiesz że je poprawie. - odparł pewny siebie.
- Tak, tak, Yuu, dalej śnij! - w tym momencie Kimizuki nie mógł się powstrzymać od komentarza.
- Ugh! Spadaj! - odkrzyknął - Muszę już iść, do zobaczenia wszystkim, do jutra. - pomachał im i poszedł do domu.
Zanim poznał Mikaela, to oni pomagali mu przy nauce. Czasami zbierali się by pouczyć do jakiegoś egzaminu czy odpowiedzi, nawzajem się odpytywali by sprawdzić ile kto umie i tak dalej.
Wypadało by im tak znowu porobić, tylko kiedy? Cóż, może wynajdzie się jakiś czas. Zwłaszcza że zbliżają się już pierwsze sprawdziany.
Wrócił do oczywiście pustego domu, obaj rodzice w pracy.
Zdjął buty, odłożył plecak pod kanapę w salonie i spojrzał na zegarek, ledwie 15. Westchnął ciężko i rzucił się na sofę ustawiając jeszcze alarm w telefonie na 15:30, by zdążył się ogarnąć i podejść pod szkołę, po czym odpłynął do krainy snu.
Na zbyt długo niż planował.

New StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz