Rozdział drugi / Zetknięcie

1.7K 158 16
                                    

Yuuichiro Amane

Wysiadł z czarnego Jeepa ojca tuż pod szkołą. Rozejrzał się po parkingu, przy kilku samochodach stały grupki uczniów bądź nauczycieli dyskutujących o minionych wakacjach.
Odwrócił się jeszcze na chwilę do samochodu.
- Wrócę piechotą, jeszcze z Shinoą i resztą pójdziemy do jakiejś kawiarenki czy coś. - uprzedził.
- Dobrze, tylko napisz jaki już wrócisz. Miłego dnia. - powiedziała matka.
- Do wieczoru, pa. - dodał ojciec.
- Paa! - odmachał rodzicom.
Poprawił marynarkę, kołnierz koszuli i ruszył do bram szkoły.
Tęsknił za tą znienawidzoną budą męczarni, prac domowych i nauki. Ale tęsknił. Bardziej za swoją klasą, niektórymi nauczycielami i odpałami na przerwach. Mimowolnie uśmiechnął się na żart wywinięty swojemu wychowawcy, Gurenowi Ichinose, tuż przed wakacjami.
Nie jakaś tam poduszka śmierdziuszka czy szpilka na krześle, to nie na jego poziom. Za słabe.
Yuu znając wielką miłość nauczyciela do herbaty, podłożył zamiast cukru sól do jego półki. Pamięta jak ledwo powstrzymał się od śmiechu czekając aż skosztuje solanki. No i doczekał się. Przekleństwa leciały gorzej jak u starego szewca. Herbatką była opluta podłoga, tablica i biurko. Każdy w klasie turlał się ze śmiechu, tak samo nauczyciele kiedy o tym usłyszeli. W ramach konsekwencji, musiał obiec cały budynek szkoły 10 razu. Zakwasy męczyły go przez połowę wakacji.
- Yuu-san! - zawołała jakaś dziewczyna za nim.
- Shinoa! Witaj! - uradował się chłopak.
Niziołek z fioletowymi włosami patrzył się na niego z uśmiechem. Jak wszystkie dziewczyny była ubrana w białą bluzkę, czarny sweterek i ciemną spódnicę.
- Yuu-kun, Shinoa! - podbiegł do nich ktoś jeszcze.
Była to reszta ich małej zgrajki. Mitsuba, Kimizuki i Yoichi.
- Siema wam!
- Wszyscy znowu w komplecie, jak fajnie. - uśmiechnął się brunet.
Wszyscy roześmiali się. Stali i opowiadali o swoich wakacjach póty, puki nie zwołano wszystkich do auli na rozpoczęcie uroczystości.
Yuu przystanął na chwilkę. Zauważył coś, a raczej kogoś. Na ułamek sekundy przed oczami pojawiła się tajemnicza postać ze snu, zastąpiła blondyna idącego wśród wielu innych osób do szkoły, przypominała go. Mimowolnie i nie do końca świadomie podszedł kilka kroków w jego stronę. Dziwne, nie wygląda na pierwszoklasistę, za stary, w innej klasie też go nie widział wcześniej. Czyli nowy?
Poczuł szarpnięcie na ramieniu. Ochłonął się ze swojej wizji razem ze zniknięciem tego, którego "szukał".
- Oi, Yuuichiro, co ty robisz?
- He?
Odwrócił się. Rękę na jego ramieniu trzymał wyższy o głowę mężczyzna w luźnym garniturze. Yuu patrzył na niego tępo, nie rozumiał co od niego chciał.
- Dzień dobry, Guren-san. - przywitała się reszta oddalona o kilka kroków.
- Siema młodzi. A ty, gdzie ty się wybierałeś? - zwrócił się do chłopaka.
- Co? Nigdzie. Akademia ma się zaraz zacząć. - odburknął.
Strącił jego rękę i odszedł kilka kroków do bram, odwrócił się na pięcie do nich.
- No! Na co czekacie? Chodźmy. - zaśmiał się.
Shinoa zachichotała pod nosem i skocznym krokiem znalazła się obok niego. Reszta podeszła za nią, poza Gurenem.
Stał i patrzył na nich w nikłym z promieniem uśmiechu.

Mikaela Shindo

Do szkoły Ai od ich domu było 15 minut samochodem, a piechotą z 30 minut najkrócej. Na skrzyżowanie gdzie jedna droga była do liceum a  druga do podstawówki, podwiózł ich ojciec. Dał trochę pieniędzy Mice na cały dzień i pojechał do pracy, na drugi koniec miasta.
Mała bała się iść sama i prosiła brata aby poszedł z nią, chociaż odprowadził pod bramę. Miał to zrobić tata jednak wezwali go dzisiaj, mimo wziętego urlopu. Mika spojrzał na zegarek w telefonie, jak się spręży to może zdąży na trochę przed akademią.
Zgodził się. Wziął ją za rączkę i poszli w kierunku szkoły podstawowej.
Kucyk dziewczynki wesoło kołysał się na boki w rytm jej kroczków. Sukienka powiewała lekko od jesiennego wiatru i jej skoków z jednej nóżki na drugą.
Przyjemną ciszę przerwało zapytanie.
- Mikuś? - zagadała.
- Słucham? - Odwrócił się do niej.
- Mamusia też tak z tobą chodziła do szkoły?
Zamilkł na chwilę. Często zadaje takie pytania. Jak odpowiedzieć?
- Tak, chodziła ze mną jak ja z tobą, albo tatuś.
- Wiesz co? - spytała po zastanowieniu.
- Co?
- Już się nie boje. Będę myśleć , że mamusia jest obok mnie i nie jestem sama. - wskazała palcem obok siebie.
Uśmiechnął się. Każdemu jest trudno a ona? Cóż żyje dalej myśląc, że ich matka jest obok.
Uściskał ja na pożegnanie i patrzył jak idzie sama pomiędzy innymi.
- Widzisz mamusiu ile dzieci? Jeszcze więcej niż myślałam! Chodź szybko, bo zajmą nam miejsca. Hi hi hi! Wiem, wiem, nie przewrócę się, jestem ostrożna. - prowadziła cichy monolog z nikim.
Inni rodzice oglądali się za nią, mamrotali pod nosami, kręcili głowami. Nie rozumieli co robi Ai.
Wrócił tą samą drogą co szedł, uśmiechał się lekko. Po za nim szło jeszcze kilka osób, to dodawało mu pewności, że się nie spóźni tak jak myślał.
Budynek liceum widniał już z dala. Wielki, pastelowo brzoskwiniowy,  z kolorowymi drzewami na placu. Wszedł na przepełniony samochodami i osobami parking.
Nowy rok zawsze łączył się z zapoznawaniem z innymi, a tego nie lubił. Stał na uboczu, nie wychylał się, mało rozmawiał.
W innej szkole gdzie uczył się przed przeprowadzką był zaliczany do grup niskich, kujonowatych. Opinie poprawiał mu praktycznie jedynie sport i osiągnięcia zdobyte w zawodach siatkarskich.
Stanął na chwile, nie wiele by brakowało a wpadłby pod jeden z samochodów. Serce zabiło mu szybciej, zauważył grupkę osób kilkanaście metrów dalej. A w niej, kruczoczarnego chłopaka. Stali niemal na przeciw siebie. Kojarzył go, ale skąd, nie pamiętał już. Czuł, że go zna, a zarazem nie. Ciekawość, zazdrość, niepokój i zdziwienie walczyło w nim o miejsce pierwszego. Wygrało zakłopotanie. Spiął się, odwrócił szybko, poszedł do wejścia do szkoły.
- Co ja odwalam? - szepnął do siebie.
Podrapał się po karku i zerkną przez ramie za siebie. Nie zobaczył go już. Rozkojarzony wzrok krążył z jednego punktu na drugi i do trzeciego, i kolejnego.
Nie czekając na kolejną okazję zetknięcia się spojrzeniami, Mika skierował się do auli za resztą uczniów. Minął grupkę dziewczyn, wyglądały inaczej niż innej. Kolorowe włosy, o niemal jednakowym ciepłym odcieniu oczu, z fikuśnymi fryzurami albo makijażem, albo jednym i drugim. Śmiały się, piszczały, rozglądały ale ich wzrok spływał po każdym jak woda po kaczce.

Chwilowo zamieniona w aule hala sportowa była przyozdobiona transparentem powitalnym. Uczniowie zajmowali swoje miejsca, nauczyciele zaś za stołem na wzniesieniu teatralnym. Jeszcze kilka minut trwały ciche szepty rozmów, rozglądania się.
Oboje gryzło się w myślach, co miało znaczyć to uczucie, dziwna obecność tego kogoś. Tego, czyli kogo?
Akademia się zaczęła. Odśpiewano hymn szkoły, Mika go nie znał, stał i milczał. Następnie została przedstawiona kadra nauczycieli, czego uczą, czyimi wychowawcami są i tak dalej. Zapoznanie z programem, klasami, typowe sprawy organizacyjne dla uczniów i ich wiadomości.
Na koniec dyrektor życzył wszystkim dobrego roku szkolnego i zapału do nauki. Tak, z pewnością się to przyda wszystkim.
Klasa Gurena Ichinose wyszła,a raczej wybiegła, chyba jako pierwsza z auli, blondyn jako jeden z ostatnich. Gdzie jest jego klasa albo wychowawca? Nie wie.
- Mikaela-kun? - spytał czyjś głos.

New StoryWhere stories live. Discover now