8. EMILY

220 22 2
                                    

Budzę się w dość niekomfortowej sytuacji. Jared śpi w poprzek łóżka, z głowa na moim brzuchu, więc nie mogę się ruszyć, dopóki się nie obudzi. Chyba, że byłabym taka okrutna i go zwaliła. Jednak wiem, że nie jestem zdolna mu to zrobić. Zaczynam głaskać go po włosach, tak jak wtedy w taksówce, gdy zasnął na moich kolanach. Zamykam oczy, nie przerywając gładzenia. Nie wiem, ile tak spędzam, jednak w pewnym momencie czuję ruch. Podnoszę powieki i pierwsze co widzę, to jego niebieskie tęczówki, a zaraz potem jego uśmiech. Mężczyzna podnosi się.

-Przepraszam. Trochę rozgościłem się na twoim łóżku.- Drapie się w tył głowy, a ja wtulam się w niego.

-Mogłabym się tak częściej budzić.- Szepczę, a on całuje mnie w czoło. Siedzimy tak wtuleni w siebie, gdy nagle słyszymy dzwonek do drzwi. Odrywam się od niego.

-Spodziewasz się kogoś?- Pyta, przyglądając mi się. Przeczę ruchem głowy. Wstaję z łóżka, gdy dzwonek się powtarza. Otwieram drzwi i widzę Emily.

-Co ty tutaj robisz?- Pytam, przeciągając się.

-Jak to co? Miałyśmy iść na kawę.- No tak, zapomniałam.- Ty jeszcze w piżamie?- Wchodzi do mieszkania, nie czekając na zaproszenie.- Czy to jest męska kurtka?- Wskazuje na kurtkę Jareda, wiszącą na wieszaku.- Jest u ciebie ten facet z pod Art Partner?- Milczę przez chwilę. W końcu postanawiam się odezwać.

-Rozgość się.- Wskazuję na salon.- Ja zaraz wracam.- Wchodząc do sypialni, wpadam na niebieskookiego, a on mnie łapie.

-Będę się powoli zbierał.- Mówi zawstydzony, nie wypuszczając mnie z ramion.

-Nie wychodź, proszę. Musze mieć jakąś wymówkę, bo będzie o ciebie wypytywać.- Zagryzam wargę. Naprawdę chcę, żeby został.

-Nie rozpozna mnie?- Mężczyzna cmoka ustami.

-Przedstaw się jako Jay.- Uśmiecha się.

-Nie potrafię ci odmówić.- Chichoczę pod nosem.

-Muszę się przebrać.- Oznajmiam.- Poczekasz na mnie?- Mężczyzna puszcza mnie i siada na łóżku.

-Mam się odwrócić?- Unoszę jedną brew w górę.

-A po co?- Przebieram się w koszulkę z napisem „100 SUNS" i czarne dżinsy, a oprócz tego wełniany sweter, zapinany na dwa guziki, który kiedyś należał do mojej mamy.

-Gotowa?- Potwierdzam ruchem głowy.- No to idziemy.- Przepuszcza mnie w drzwiach.

-Widzę, że nie myliłam się co do tej kurtki.- Mówi blondynka, puszczając mi oczko.- Jestem Emily.- Wstaje i wyciąga rękę w stronę Jareda.

-Jay.- Odpowiada, ściskając dłoń.

-Kawa?- Wskazuję na dziewczynę.

-Po to tu przyszłam.- Przewraca oczami, powoli przekazuję jej swoje nawyki.

-Naleśnika?- Od razu zaprzecza, krzywiąc się przy tym.

-Te twoje smakują jak podeszwa.- Mruczy.

-Jeszcze nie przywykłaś do mojego gotowania.- Idę w kierunku kuchni.

-Czekaj, pomogę ci.- Odzywa się Leto, biegnąc za mną. Wchodzimy do pomieszczenia.- Co jest nie tak z twoimi naleśnikami?- Obejmuje mnie w pasie.

-Nic. Tylko są wegańskie.- Wzruszam ramionami.

-Jesteś weganką?- Dziwi się, a ja potwierdzam.- Nie sądziłem, że mamy, aż tyle wspólnego.- Patrzę na niego z niedowierzaniem, a on przybliża swoją twarz do mojej.

-Ej, mieliście robić kawę i naleśniki, a nie się miziać.- Mówi Emily, wchodząc do kuchni.

-Won. Jesteśmy w ważnym momencie.- Odpędzam ją dłonią.

-No dobra, sama sobie kawę zrobię.- Jared cmoka mnie w usta.

-Ja też jestem głodny, Aniołku.- Robię oburzoną minę, a ten bezgłośnie mówi.- „Dokończymy później"- Zaczynam się śmiać.

-Ty się coraz dziwniejsza robisz.- Jęczy blondynka.

-Tak właściwie, to nie przypominam sobie, żebym cię tu zapraszała.- Mruczę, biorąc się za robienie naleśników.

Bright LightsWhere stories live. Discover now