88. ELIZABETH RUBY LETO

65 8 6
                                    

19 kwiecień 2012


Pochylam się nad łóżeczkiem, w którym od kilku minut śpi Luckie. Przez chwilę stoję nad nią, upewniając się, że nie zacznie zaraz płakać. Ściszam jeszcze trochę radio, w którym gra „Bright lights", w zmienionej odrobinie wersji, nagranej kilka dni temu przez chłopaków. Niby brzmi tak samo, ale teraz już nie ma słów nieodpowiednich dla małych dzieci. Włączam niańkę elektryczną i jak najciszej wychodzę z pokoju. Schodzę na dół, kierując się prosto do kuchni. Od razu otwieram lodówkę, chcąc przygotować coś na obiad. Gdy wyciągam brokuła, dociera do mnie dźwięk otwieranych drzwi. Wychylam się z pomieszczenia i po chwili dostrzegam Jareda. Uśmiecha się, zauważając mnie i po chwili całuje mnie na przywitanie.

-Cześć, Aniele.- Obejmuje mnie w talii, smyrając nosem po szyi. Po moim ciele przechodzi dreszcz, czyli tak jak zawsze.- Mała śpi?- Kiwam lekko głową, potwierdzając, a ten przenosi dłonie na moje policzki.- Idź się połóż. Ja zrobię obiad.- Cmoka mnie w nos.- Widzę, że jesteś zmęczona.- Dodaje, zakładając kosmyk moich włosów za ucho.

-Ile razy wstawałeś w nocy?- Pytam, opierając się o blat.

-Trzy. Dwa razy, żeby włączyć płytę od nowa i raz, obudzić ciebie, żebyś obudziła Luckie i ją nakarmiła.- Uśmiecha się leciutko.- To niesamowite, że ona potrafi przespać całą noc bez budzenia się. Myślisz, że to dzięki piosence?- Wzruszam ramionami.

-Jay?- Mówię cicho.- Musimy zastanowić się nad imieniem.

-Masz jakiś pomysł?- Przeczę ruchem głowy. Niebieskooki milczy przez moment, co chwila marszcząc czoło.- A gdyby tak...- Zaczyna, po czym milknie na kilka sekund.- Może Elizabeth? Wiesz, po twojej mamie.- Przełykam ślinę, po czym unoszę lekko kąciki ust.

-Ty wiesz, że to jest świetny pomysł? A na drugie?- Jego oczy wędrują w kierunku sufitu, tak jak zawsze gdy się zastanawia.- A może Ruby?- Proponuję, gdy dziwnym trafem moje myśli kierują się na babcie braci.

-Elizabeth Ruby Leto.- Uśmiecha się szeroko, przyciągając mnie do siebie i zamykając w uścisku.- Nasza córeczka.- Całuje mnie w czoło.

* * *

Budzi mnie płacz małej. Zrywam się z łóżka i rozglądam dookoła, ale nigdzie nie dostrzegam dziewczynki. Ziewając, wychodzę z sypialni, chociaż w ogóle nie pamiętam jak się tu znalazłam. Zbiegam ze schodów, prosto do salonu, po którym krąży Jared z Luckie na rękach.

-Hej, malutka, nie płacz.- Mruczy.- Bo mamusie obudzimy, a mamusia jest bardzo zmęczona.- Cmoka ją w główkę, a ja automatycznie uśmiecham się.

-Mama już nie śpi.- Odzywam się, podchodząc bliżej.- Długo już płacze?- Mężczyzna siada z Elizabeth na sofię.

-Przed chwilą obudziła się z płaczem.- Mówi, gdy dziewczynka cichnie, zasypiając.- Pewnie coś jej się przyśniło.- Szepcze, a w pomieszczeniu zapada cisza. Siadam obok muzyka i z uwielbieniem wpatruję się w naszą córeczką, której włoski są już czarne, podobnie jak moje. Milczymy przez kilka minut, aż w końcu odzywa się Jay, podnosząc się powoli.- Idę ją położyć do łóżeczka.- Oboje znikają na górze, a ja kieruję się do kuchni. Na blacie leży niańka, którą przenoszę do salonu, gdzie na kanapie siada właśnie niebieskooki. Przechylam głowę w prawo, gdy ten kładzie się i wystawia dłoń w moim kierunku.- Chodź do mnie, Aniele.- Mruczy.

-Henry już wrócił?- Siadam obok niego, jednak ciągle nie dotykamy się żadną częścią ciała.

-Jeszcze nie, ale dzwonił do mnie, że wróci dopiero wieczorem, bo pomaga Foleyom w barze.- Wyjmuje telefon z kieszeni dżinsów i odkłada go koło niańki.- Zrobiłem obiad. Jeśli jesteś głodna, to zaraz ci nałożę.- Podnosi się do pozycji siedzącej.

-Na razie podziękuję.- Uśmiecham się i cmokam go w nos.- Musze jutro skoczyć na trzy godzinki do studia.- Mówię.- Mogę wam podrzucić Luckie do Laba? Nie będzie wam przeszkadzać?

-Mogę ją wziąć już rano.- Uśmiecha się.- Chłopaki się ucieszą.- Łapie moją dłoń i zaczyna bawić się moimi palcami.

-Myślałam, że siedzicie tam, żeby nagrać płytę, a nie bawić się z małą.- Pstrykam go drugą ręką w nos. Przenoszę się na jego uda i opadam na oparcie sofy, przy akompaniamencie jego jęku.- Już nie jęcz. Rozumiałam to jak siadałam ci na kolanach miesiąc temu, ale teraz już zmyślasz. Przez ten miesiąc zdążyłam schudnąć.- Grożę mu palcem, jednocześnie wystawiając stopy na stolik.

-No żartuję, Aniołku. Przecież wiesz, że dla mnie jesteś idealna.- Wzdycha.- Dostałem propozycje zagrania w filmie.- Zagryza wargę.

-To chyba dobrze. Dawno w niczym nie grałeś.

-No niby tak, ale to jest kręcone w Luizjanie, a ja nie chcę was zostawić.- Mruczy spoglądając na mnie smutnymi, niebiesiutkimi oczami.- Jeszcze się nie zgodziłem.

-Nie chcesz zagrać tylko ze względu na nas?- Spoglądam na niego z powątpieniem. Podsuwa się na sofie i ciągnie mnie na siebie.

-Nie chcę was stracić. Bardzo was kocham.- Całuje mnie w czoło.- Za każdym razem, gdy wychodzę z domu boję się, że jak wrócę was nie będzie.- Szepczę.

-Zawsze będziemy.- Odpowiadam, wtulając się w jego tors.

-Nawet jeśli będę się musiał wcielić w transwestytę z AIDS?- Prycham cicho, podnosząc się lekko.

-Mówisz poważnie?- Mężczyzna kiwa głową, potwierdzając.- No, to ewentualnie zastanowię się czy cię nie zostawimy.- Całuję go w nos po raz kolejny.

Bright LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz