109. OSCAR

91 8 8
                                    

3 marzec 2014

Budzę się jeszcze bardziej zasmarkana i zakichana niż wczoraj, o ile tak się da. Musiałam się przeziębić jeszcze gdy byliśmy w NY, kiedy to była ulewa, a ja przecież parasola nie wzięłam, no bo po co? Przez to głupie przeziębienie musiałam opuścić 86 ceremonie wręczenia Oscarów, a o mały włos Jared zostałby w domu ze mną. Całe szczęście, że razem z Constance go przekonałyśmy. Nawet nie wiem czy dostał tą nagrodę, bo zasnęłam na samym początku, dziękując w duchu Emmie, że postanowiła przenocować u nas z chłopcami, przy okazji zajmując się Elizabeth. Mimo wszystko jestem pewna, że statuetka stoi już w kuchni, a strzeże go paczka popcornu i wegańskie masło. Schodzę na dół. I nie pomyliłam się. Stoi na parapecie, obok reszty nagród. Opieram się o framugę, obserwując ruchy Jay'a w jego białym szlafroku z napisem „Ray" . Dostał go od McConaughey'a na planie „Witaj w klubie". Mogłabym go obserwować godzinami i nawet robię mu szybkie zdjęcie telefonem, jednak zdradza mnie kichnięcie, a potem następne i kolejne. Och! Nie lubię być przeziębiona. Brunet odwraca się automatycznie w moim kierunku.

-Co ty tu robisz? Wracaj do łóżka.- Zdejmuje szlafrok i otula mnie nim, a sam zostaje jedynie w spodniach od piżam. Szczerze, to lubię ten widok.- Robię ci śniadanko.- Całuje mnie w nos.- Mogłem zostać wczoraj z tobą.- Kicham po raz kolejny. Z pudełka z chusteczkami, stojącego na blacie, wyciągam jedną i smarkam. Choć przez moment mogę oddychać normalnie.

-Nie pomógłbyś mi, a tak to Oscar stoi już na parapecie.- Przytulam go.- Wiedziałam, że go zdobędziesz.- Szepczę.

-Wiesz, że mamy gościa?- Przejeżdża po karku nosem, a po moim ciele przechodzi dreszcz.- Ale ty wracasz do łóżka.- Podnosi mnie na ręce, a ja kładę dłonie na jego szyi.- Nie rozumiem po co w ogóle z niego wychodziłaś.- Niesie mnie schodami w górę.

-Co to za gość?- Dopytuje w momencie, gdy z pokoju naprzeciwko naszej sypialni wychodzi nie kto inny, a pan Richardson.- Cześć, Terry.- Macham mu.

-Zacznij się do mnie zwracać, tak jak córka powinna się zwracać do ojca.- Mruczy.- I cicho, mam kaca.- Schodzi na dół, a Jared kontynuuje podróż. Kładzie mnie na pościeli i podchodzi do szafy, z której wyciąga swój niebieski sweter z napisem „Holy Guacamole ". Zdejmuję jego szlafrok i chcę wejść pod kołdrę, ale mężczyzna mnie zatrzymuje.

-Czekaj, czekaj.- Ubiera mi sweter.- Nie chcę, żebyś mi tu zmarzła.

-Jay, jesteśmy w Los Angeles. Tu w Boże Narodzenie chodzi się w spodenkach i koszulce.- Kicham. Przejeżdżam po jego długich włosach palcami.- Dziękuję.- Uśmiecham się, a on całuje mnie w czoło.

-Zaraz wracam ze śniadaniem.- Wychodzi już z pokoju, kiedy go zatrzymuję.

-Terry był na Oscarach?- Wypytuję o naszego gościa. Gdy wyjeżdżaliśmy z Nowego Jorku jeszcze tam był i rozpaczał, że zabieramy mu jego Kangurka. No, ale przykro mi, córki nie zostawię na jego pastwę.

-Spóźnił się, ale był. Chciał ci zrobić niespodziankę, a ty zostałaś w domku. Na to wyszło, że w końcu został i się upił. Ale za to Shan wrócił w miarę trzeźwy.

-Ubierz jakąś koszulkę, bo zimno mi się robi jak cię widzę.- Niebieskooki uśmiecha się i ubiera jedną z tych wyciętych po boku z triadą, która teraz stała się znana każdemu Echelonowi.

Brunet wychodzi z sypialni, a na jego miejsce pojawia się jego starszy brat. Siada na skraju łóżka i podaj mi kubek z kawą. Po kilku łykach, oddaje mu naczynie z ryczącym tygrysem z okładki ich płyty i z podpisem „Shannimal", który dostał od Em na urodziny kilka lat temu.

-I jak było?- Pytam. Ciemnooki odkłada kawę na szafkę i kładzie się w poprzek łóżka, zgniatając moje nogi.

-Śmiesznie. Rozdawali pizze, to wziąłem całe pudełko, bo to rozdawanie się przedłużyło, a ja zgłodniałem. Tylko Jared mi ją zjadł. Potem wymyślił nową piosenkę i zapisał ją na opakowaniu, które zresztą zgubił, a poza tym, to cały czas się o ciebie martwił i chwiał wracać. Pamiętaj, nigdy, przenigdy nie daj się wkręcić na takie coś. Nudy i tyle.

Bright LightsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz