24. RYŻ Z JABŁKAMI

151 17 6
                                    

1 wrzesień 2006

Budzi mnie pocałunek. Otwieram leniwie oczy i pierwsze co dostrzegam to czerwone końcówki włosów, smyrające mnie po twarzy. Przewracam się na drugi bok, chowając przy okazji pod poduszką.

-Jeszcze pięć minut.- Jęczę cicho.

-Mówisz to już trzeci raz.- Słyszę w odpowiedzi. Czuję jak materac ugina się pod jego ciężarem.- Gdyby to ode mnie zależało, pozwoliłbym ci spać, ale musisz iść do pracy.- Jednym zwinnym ruchem odwraca mnie, tak, że teraz w połowie leżę na nim. Przyglądam mu się uważnie. Jego usta wykrzywione są w delikatnym uśmiechu, za którym wprost szaleję, a niebieskie tęczówki wpatrzone we mnie.

-No niech ci będzie.- Mruczę, całując go w policzek.

Podnoszę się z lekkim ociąganiem, a mój wzrok pada na kupkę ciuchów, leżącą na jednym z wielu pudełek. Zgarniam je jednym ruchem i ruszam do łazienki na poranny prysznic. Po kilku minutach wycieram się i ubieram w rzeczy, które przyniósł mi Jared, czyli innymi słowy dżinsy i koszulkę z Metallicą. Wkładam ją w spodnie i po szybkim przeczesaniu włosów, wychodzę z pomieszczenia i na oślep docieram do kuchni. Z szafki zgarniam ostatnie jabłko i wgrywam się w nie. Z salonu zgarniam torebkę i pakuje do niej w połowie uzupełnione papiery, gdy do środka wchodzi Constance.

-Dzień dobry.- Mówi z uśmiechem.- A ty gdzie się wybierasz?

-Do pracy.- Odpowiadam.- Terry sobie beze mnie nie poradzi.- Wzruszam ramionami.

-Mam nadzieję, że nie siedziałaś za długo wczoraj.- Przygląda mi się z uwagą.

-Dopilnowałem, żeby położyła się przynajmniej na kilka godzin.- Za mną pojawia się Jay.- Chociaż myślałem, że będzie mądrzejsza i przyjdzie wcześniej.- Nachyla się i składa całusa na moim policzku.

-Zrozumiałam. Już nie będę pracować w nocy.- Wyrzucam ręce w górę, kapitulując.-A teraz muszę iść. Do potem.- Macham im i wychodzę z mieszkania.

* * *

Odkładam na moment aparat obok laptopa i odprowadzam wzrokiem Kate do garderoby. Przeglądam zdjęcia, które do tej pory zrobiłam i uśmiecham się do siebie. Większość wyszła naprawdę nieźle. Nagle do moich uszu dochodzi głos młodszego Leto. Odwracam się zdezorientowana, ale nie zauważam nikogo. Jednak cały czas go słyszę. Jak najciszej się da, podchodzę do drzwi i delikatnie się wychylam. Na korytarzu stoi Terrence i Jared.

-... siedziała nad tym pół nocy.- Mówi brunet, a ja przylegam do ściany, nie chcąc, żeby mnie zauważyli.- Nie uważasz, że trochę przesadzasz? Ona ma też swoje życie. Nie może cały czas pracować. Może przed pojawianiem się mnie była do twojej dyspozycji dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale teraz ja dopilnuję, żeby miała też czas na odpoczynek, rozumiesz?

-Rozumiem.- Doskonale odróżniam głos ojca.- Naprawdę siedziała nad tym do drugiej?

-Musiałem po nią iść. Inaczej siedziałaby dłużej. Dlatego nie skończyła uzupełniać papierów.- Robię kilka kroków do przodu, zauważając jak modelka wychodzi z garderoby. Uśmiecha się do mnie i ustawia na białym tle. Łapię aparat i przez moment przyglądam się blondynce. Jest ubrana w ołówkową spódnice z czarnym paskiem i niebieską bluzkę.

-Jak to jest być modelką rozpoznawalną na całym świecie?- Pytam, jednocześnie naciskając guziczek aparatu.

-Ciężko.- Kobieta wywraca oczami, ustawiając się w kolejnej pozie.- Nie można normalnie wyjść z domu, bo na każdym kroku czai się ktoś, kto chce autograf, zdjęcie. Czasem żałuję, że w ogóle zostałam modelką...- Do pomieszczenia wchodzi Terrence, przerywając jej wypowiedź.

Bright LightsOù les histoires vivent. Découvrez maintenant