62. IMIĘ

99 9 5
                                    

10 kwiecień 2007

Spoglądam na mężczyznę, który stoi oczarowany, wpatrując się w ekran. Uśmiecham się, widząc, że jest teraz szczęśliwy. Nagle kieruje swój wzrok na mnie, a on łapie mnie za rękę.

-Chcą państwo poznać płeć dziecka?- Pyta lekarka, a ja przyglądam się Jaredowi.

-Jay?- Mruczę.

-Tak, chyba.- Odpowiada niepewnie.

-A więc?- Tym razem spoglądam na kobietę. Moje serce bije jak szalone, bo denerwuję się jak nigdy. Na razie o mojej ciąży wie tylko Constance, Jack i Shann, który pewnie już się domyślił dlaczego tak przytyłam, a będę musiała powiedzieć jeszcze Terremu, czego boję się chyba najbardziej.

-To dziewczynka.- Czuję jak samotna łza spływa po moim policzku. Widzę szeroki uśmiech Jareda, więc chyba się cieszy.

-To koniec badania. Ktoś zadzwoni do pani, żeby ustalić kolejny termin wizyty.- Ścieram żel z mojego brzucha i zakrywam go koszulką, podnosząc się jednocześnie.

-W takim razie do zobaczenia.- Mówię, łapiąc torebkę.- Miłego dnia.

-Dziękuję.- Wychodzimy z gabinetu i powoli idziemy na parking, gdzie Jared zaparkował swój samochód. Wsiadamy do niego w ciszy, a gdy drzwi się zamykają, muzyk odzywa się.

-Będziemy mieć córeczkę.- Spogląda na mnie, a ja chyba nigdy nie widziałam, żeby tak się zachowywał.- Zawsze marzyłem o córce. Musimy wymyślić dla niej imię.- Z jego ust nie schodzi uśmiech.- Może coś związanego z nami?- Bębni palcami o kierownice, jednocześnie myśląc.- Co oboje uwielbiamy?

-Mieszkać w Paryżu?- Unoszę prawą brew w górę, zastanawiając się jak wybrnie z tej sytuacji.

-Nie nazwiemy jej Paris. Jak to Paris mieszkająca w Paryżu?- Odpala samochód.- Może coś związanego z muzyką? Ja śpiewam, ty grałaś na basie, Terry miał kiedyś zespół, Lomax jest muzykiem, Shann, Tomo...- Wymienia, wyjeżdżając z parkingu.- Może, może...- Mruczy i nagle gwałtownie spogląda na mnie.- Nazwiemy ją Melody.- Uśmiecha się szeroko.- Co ty na to?

-Jest idealne.

* * *

Podnoszę się na łokciach, słysząc jak ktoś wchodzi do domu. Czekam aż ktoś się pojawi. Po chwili do pomieszczenia wchodzi Jared razem z Terrym. Uśmiecham się na ich widok.

-Jestem. Przeleciałem cały kraj. Teraz wytłumaczysz mi o co chodzi?- Ojciec zatrzymuję się, kładąc ręce na biodrach. Uśmiecham się szeroko, po czym podnoszę się, a mężczyzna otwiera szeroko oczy.- Czy ja zostanę dziadkiem?- Wskazuje na mój brzuch.

-Chyba na to wygląda.- Podchodzę bliżej, a fotograf zamyka mnie w uścisku.- Chciałam ci też powiedzieć, że nie mogę być dłużej twoją asystentką, bo chyba zostaniemy w LA na dłużej.

-Już dawno przestałaś nią być. Od dwóch tygodni mam nową asystentkę. Który to miesiąc?- Niepewnie dotyka mojego brzucha.

-Początek szóstego. Skoro już tu jesteś, to mam nadzieję, że zostaniesz trochę dłużej. Tęskniłam za tobą, Terry.

-Ja za tobą też. A ty, Leto.- Zwraca się do muzyka.- mam nadzieję, że dobrze opiekujesz się moją córką, bo jak nie...- Przerywam mu.

-Nie kończ. Jay jest najlepszym co mnie w życiu spotkało. Na równi z pracą u ciebie.- Puszczam mu oczko.- Rozgość się i opowiadaj co słychać w NY. Dawno tam nie byłam. Mieszkasz już w studiu?- Siadamy na sofie, na której przed chwilą drzemałam.

-Szczerze? Wszystkie rzeczy już przeniosłem, ale szkoda mi tego mieszania i chyba będę je wynajmować, bo nie jestem stanie go sprzedać. Emily urodziła synka miesiąc temu, wiesz?

-Mam już nawet jego zdjęcia.- Uśmiecham się.- Myślisz, że ja przegapiłam bym takie coś?

Bright LightsWhere stories live. Discover now