41. A BEAUTIFUL LIE TOUR

119 8 1
                                    

27 styczeń 2007

Przyglądam się kobiecie, gdy nagle drzwi do mieszkania się otwierają i wpadają przez nie chłopaki. Jedynie Matt zachowuje się jakoś poważnie. Może to dlatego, że to jego ostatnie koncerty w tym zespole? Tomislav zatrzymuje się i otwiera szeroko oczy, jakby zobaczył ducha. Podnoszę aparat do twarzy, a w tym czasie z ust Chorwata wydobywa się jedno słowo.

-Amelia...- Czarnowłosy zrywa się z miejsca, a po chwili obejmuję brunetkę z całych sił, a ta śmieje się. Podobnie jak ja i zespół.

-Tomo, puść panią.- Shannon podchodzi do nich i próbuje oderwać gitarzystę od kobiety.- Mofo, daj pani spokój.- Powtarza, ale ten go ignoruje.- Olivia, pomóż.- Zwraca się do mnie, ale ja cały czas fotografuję zajście, które ma miejsce.

-Kiedy to Amelia.- Odzywa się w końcu. Zauważam niezrozumienie na twarzy Shanna.

-Audrey Tautou. Grała Amelie.- Tłumaczę.- No dobrze, Milo, puść ją. Jeszcze tu wróci.- Mężczyzna niechętnie puszcza kobietę.

-Już myślałem, że będę cię musiał postraszyć Vicki.- Mruczy starszy Leto, a ja mrożę go wzrokiem.- Gdzie Jay?

-Pakuje się w sypialni- Wskazuję palcem na drzwi, a oni idą w tamtym kierunku.- Przepraszam za Tomo. Nie miałam pojęcia, że tak wyjdzie.- Zwracam się do aktorki, a ona uśmiecha się szeroko.

-Nie ma za co przepraszać, to było bardzo miłe. No dobrze, kiedy zdjęcia będą gotowe? Bo za tydzień wyjeżdżam na południe i nie wiem kiedy wrócę.

-Zaglądnij przeddzień wyjazdu. Powinny być już gotowe.- Koduję to w pamięci, żeby nie zapomnieć.

-Ale mam nadzieję, że znajdę tam też te z moim fanem.- Unoszę kąciki ust wyżej.

-Oczywiście.

-W takim razie do zobaczenia.- Kobieta wychodzi, a ja słyszę krzyk z sypialni. Jak najszybciej się da, docieram w miejsce wrzasku i dostrzegam braci szarpiących się po podłodze. Zatrzymuję się przy basiście, stojącym w drzwiach.

-A co tym razem poszło?- Pytam, całując go na przywitanie w policzek.

-Gdy się witali, Shan przez przypadek przyłożyć mu z łokcia.- Odpowiada.- Nie wierzę, że to moje ostatnie dni z nimi. Będzie mi ich cholernie brakować.

-Ale nie rozstajecie się na zawsze. Zawsze możecie wyjechać razem na wakacje czy coś. W końcu im więcej osób, tym lepsza zabawa.- Po raz kolejny spoglądam na braci. Jared siedzi na leżącym Shannonie i przytrzymuję jego dłonie jedną ręką, a ten próbuje się wyrwać.

-Jeszcze jeden ruch Kurduplu, a ci przywalę.- Wywracam oczami i staję nad nimi.

-Jay, zostaw go.- Brunet spogląda na powalonego, na mnie i jeszcze raz na niego, po czym grzecznie schodzi z brata i staję obok mnie.

-Dziękuję.- Odzywa się perkusista, siadając.- Chyba muszę zacząć trenować, bo ten dzieciak jest ode mnie silniejszy.- Mruczy, a Matthew chichra się pod nosem. Rozglądam się po pomieszczeniu i dostrzegam brak jednej osoby.

-Gdzie Tomo?- Nagle wszyscy zaczynają go szukać po całym mieszkaniu, ale to ja go znajduję. Śpiącego w pokoju gościnnym. Delikatnie przykrywam go kołdrą i wychodzę, cicho zamykając drzwi.

-Znalazłaś go?- Wachter pojawia się obok mnie.

-Śpi. Co mu zrobiliście?- Zakładam ręce i przyglądam mu się z uwagą.

-Ale to nie ja. To wina Shanna! To on go straszył.- Chowam twarz w dłoniach, zastanawiając się, czy głupota starszego Leto ma jakieś dno.

- Co dokładnie zrobił?- Odsłaniam jedno oko, obserwując blondyna.

Bright LightsWhere stories live. Discover now