81. ŚWIEŻE POMYSŁY

298 8 4
                                    

2 sierpień 2011

Wygrywam jakąś melodie na pianinie, próbując wymyślić coś nowego, gdy drzwi wejściowe się otwierają, potem zamykają, a po kilku minutach, w których dociera do mnie dźwięk kluczy zderzających się z podłogą, ciche „cholera" z ust mojej ukochanej, odgłosu jej trampka zderzającego się ze ścianą i kolejnego „cholera", w salonie pojawia się czarnowłosa.

-Cześć.- Mówi, opadając na stołek obok mnie. Całuje mnie w policzek, po czym opiera głowę na moim ramieniu.

-Cześć.- Nie przerywam grania, bo wiem, że to uwielbia.- Jak spotkanie?- Pytam, przykładając wargi do jej czoła i składając na nim krótki całus.

-Zaskakująco dobrze.- Uśmiecha się.- Jeśli wszystko dobrze pójdzie w przyszłym miesiącu mogę zaczynać. Tylko jeszcze muszę porozmawiać z Babu, czy wkręca się w ten biznes. Ale on jak zwykle nie odbiera telefonu.- Wzdycha.

-Może dlatego, że wyjada nam jedzenie z lodówki?- Zielonooka prostuje się i spogląda na mnie.

-Mówisz serio?- Kiwam głową, potwierdzając, a moje palce cały czas wybijają początek do nowej piosenki, czyli to co do tej pory udało mi się stworzyć.- Nawet nie wiesz, jak cię kocham.- Gwałtownie wbija się w moje usta, czym samym przerywając moją grę, po czym zrywa się i prawie biegnie do kuchni. Odwracam się na stołku i przyglądam jak znika w pomieszczeniu. Podnoszę się z lekkim ociąganiem i ignorując bałagan na pianinie, podążam za nią.- Robert, trzymaj łapy z daleka od naszej lodówki!- Krzyczy, w kierunku mojego przybranego brata, którego głowa znajduje się w urządzeniu. Ten ze strachu podskakuje, a wraz z nim jakąś półka. Odwraca się niepewnie.

-Cześć, Oliv.- Uśmiecha się, robiąc krok w przód i zamykając naszą, objadaną biedulkę. Jak nie Shan, to Olita, a jak nie Brax, to Rob. Biedactwo.

-Mam do ciebie interes życia.- Kobieta siada na stołku barowym i mierzy wzrokiem mężczyznę.

-Już się boje.- Wzdycha Greenwood, upierając głowę na łokciach, które położył na blacie.- Ale ciebie zawsze wysłucham, bo jako jedyna w tej całej bandy masz dobre pomysły. Ty, no i Emma.- Opieram się o blat i zakładam ramiona na piersi.

-Otwieram studio fotograficzne.- Oznajmia moja żona.- I właśnie proponuję ci robotę. Wchodzisz w to?- Babu marszczy brwi, by moment później wzruszyć ramionami.

-Pewnie.- Uśmiecha się.- Ktoś jeszcze do nas dojdzie?

-Na razie nie mam pojęcia.- Przyznaje Olivia.

-A co będzie naszą specjalnością?- Dopytuje.

-Jeszcze nie wiem. Miałam pomysł, żeby zgarniać ludzi, których potem można było wysyłać jako fotografów na koncert. Wiem, że na przykład Chester miał problem, bo mu ludzi do ekipy brakowało. Ty się na tym znasz, więc nie będziesz mieć problemów.

-Czyli mam rozumieć, że Terry nie jest brany przez ciebie pod uwagę?- Robert prostuje się, a czarnowłosa wzdycha cicho i przechyla głowę na prawo.

-Powiedzmy, że zauważyłam, że mój ojciec nie umie robić zdjęć osobom w ubraniu.- Śmieję się cicho, podobnie jak reszta.

* * *

Kieruję wzrok na Olivię, która od kilku minut ciągle się we mnie wpatruje. Próbowałem ją ignorować, z zaciekawieniem wpatrując się w basen, nad którym siedzimy, czy nawet dostrzec jakieś szczegóły mojego kubka z Tygryskiem, które wcześniej mi umknęły, ale to na nic. Jest spojrzenie jest tak natarczywe, że w końcu poddaje się.

-O co chodzi, Aniołku?- Pytam, a ta przenosi swój wzrok z mojego przedramienia na moją twarz.

-Chcę tatuaż.- Otwieram szeroko oczy, zadziwiony jej odpowiedzią.- Też chcę triadę.- Dodaje, a ja drapię się w tył głowy.

-No dobrze, a w którym miejscu?- Doskonale wiem, że nie odwiodę jej od tego pomysłu, więc nawet nie zamierzam jej niczego zabraniać.

-Może pod obojczykiem.- Wskazuje miejsce, o które jej chodzi, po czym łapie wisiorek z tym znakiem.- Taka maciusieńka. To nie sprawiedliwe, że tylko ja nie mam tatuażów.- Tupie lekko nogą, a ja śmieję się cicho, nachylam się nad nią i całuję we włosy.

-Nie zapominaj, że Emma też jest czysta.- Mówię, a ta mruży oczy, zastanawiając się nad czym przez moment.

-Która godzina?- Całkowicie wytrąca mnie z tematu. Mrugam przez chwilę, po czym chwytam telefon, leżący na stoliku.

-Za kilka minut 15.- Odpowiadam, a ta podnosi się, łapie nasze puste kubki i kieruje się do budynku.- Ale gdzie ty idziesz?- Wołam za nią, a ta w drzwiach tarasowych odwraca się i posyła mi ciepły uśmiech.

-Do kuchni. Chcę pozmywać naczynia. A potem pójdę do biura.- Wskazuje w kierunku pokoju, w którym zazwyczaj przesiaduję razem z asystentką i opracowujemy jakieś szczegóły dotyczące jakiś nagrań, tras, albo czegoś całkowicie innego. Żona znika mi z oczu, a ja siedzę jeszcze tak przez kilka minut, dopóki nie zjawia się ponownie, tym razem w towarzystwie Australijki. – My wychodzimy.- Oznajmia.- Wrócę wieczorem z dziarą na pół twarzy.- Śmieje się, po czym cmoka mnie w usta.- Módl się, żebyśmy przeżyły ten ból.- Śmieję się cicho, po czym poważnieję, spoglądając na kobiety.

-Czyli ty też, Em?- Wzdycham.

-A co? Już nie mogę zaszaleć? W zasadzie też jestem częścią tego wariatkowa, więc czemu nie?- Uśmiecha się.- Przekaż bratu, że wrócę późno. Zmienił się w Shannimala i kompletnie mnie zignorował.- Machają mi, po czym znikają w domu. Po kolejnych kilku minutach sam się podnoszę i wracam do domu. Kieruję się w stronę odgłosów zarzynanej perkusji, dzięki czemu docieram do zalanego potem Shannona wokół którego leży pełno połamanych pałeczek do gry.

-Bro!- Wrzeszczę, próbując zagłuszyć jego ulubiony instrument. Gdy w końcu mi się udaje przyciągnąć jego uwagę i to raczej machając szaleńczo do niego, niż moim darciem się, wyjmuje słuchawki z uszu.

-Długo tu tak stoisz?- Pyta, przekręcając się na stołku.

-Chwilkę, ale Em wyszła z Olivią.- Opadam na sofę, stojącą pod ścianą. Przyglądam się jak mój starszy brat ociera pot białym ręcznikiem, który potem ląduje obok instrumentu.

-A gdzie pognały? Myślałem, że nie miała na dzisiaj żadnych spraw do załatwienia na mieście.- Upija łyk wody, a ja odczekuje kilka chwil i dopóki butelka nie ląduje z powrotem koło jego nóg nie wyduszam z siebie ani słowa.- Hej, mowę ci odjęło?

-Nie, po prostu wolę, żebyś nie rozlał niczego, bo potem ja to będę musiał sprzątać, królewno.- Rzucam w niego kawałkiem pałeczki, który wylądował obok kanapy.- Dziewczyny poszły zrobić sobie tatuaż.- Oznajmiam, a ten patrzy na mnie kilka minut w totalnej ciszy.- Mowę ci odjęło?- Pytam, wykorzystując jego wcześniejszy tekst.

-Yyy... Nie, ale... Cholera... Emma nic mi nie wspominała... Szlag, tatuaż?- Z rozbawieniem oglądam jego reakcje na tę wiadomość.- Kogo to pomysł?

-Olivii. Z tego co wiem, właśnie na to wpadła, a twojej dziewczynie najwyraźniej się ten pomysł spodobał.- Wzruszam ramionami.

-W zasadzie, to całkiem, całkiem. Mi też zaczyna to się podobać.- Szczerzy się w szerokim uśmiechu.

Bright LightsWhere stories live. Discover now