57. WESELE EMILY

87 8 0
                                    

1 wrzesień 2007

Zatrzymuję się niedaleko pary młodej i spoglądam na nich z lekkim uśmiechem. Oni naprawdę są szczęśliwi. Nagle, siedzący obok panny młodej, Benjamin wstaje, unosząc jednocześnie kieliszek. Chyba czas na jego przemowę.

-Proszę o ciszę.- Odzywa się, a obok mnie pojawia się Jared, z dwoma kieliszkami. Podaje mi jeden z nich, przy okazji całując w policzek.- Chciałem tylko powiedzieć, że nie mam oficjalnej przemowy, bo to nie w moim stylu. Teoretycznie mógłbym poopowiadać wam jakieś historie z dzieciństwa Emily, ale wiem, że straciłbym pewnie przez nie życie, dlatego chcę po prostu powiedzieć, że kocham cię najbardziej na świecie, siostrzyczko i Tony, spróbuj w jakiś sposób ją skrzywdzić, a zmiotę cię z tej ziemi na wieki. Tak więc zdrowie pary młodej.- Unosi kieliszek wysoko, a blondynka podnosi się z miejsca i wtula w swojego brata, jednocześnie płacząc. Dopiero potem razem ze swoim mężem wypijają zawartość szklanych naczyń. A w związku ze stanem, w którym akurat się ona znajduje jest to po prostu oranżada o smaku pomarańczowym.

Wszyscy wracają do rozmów, czy tańców, a Anderson podnosi się z krzesła i niezauważalnie zmierza w moim kierunku.

-Powiedz, że się nie rozmazałam.- Zagryza wargę. Przyglądam się malutkiej, wyschniętej już, czarnej ścieżce tuszu na jej policzku. Podaje pusty kieliszek Jaredowi i łapię ją za rękę.

-Tylko odrobinkę. W sekundę to naprawię.- Ciągnę ją na piętro, gdzie mieszczą się pokoje. Wchodzimy do tego, w którym dziewczyna się stroiła przed uroczystością. Sadzam ją na krześle przed toaletką i w mig poprawiam makijaż.

-Co ja bym bez ciebie zrobiła.- Wzdycha, machając dłonią przed twarzą, jakby próbowała przegonić łzy.- Zrobiłam się taka wrażliwa.- Wzdycha, głaskając się po brzuchu, który w tej sukience nie jest w ogóle widoczny.- Ty wyobrażasz sobie, że brat Toniego przyszedł z jego byłą narzeczoną?- Jednak jej stare nawyki nigdzie nie zginęły i pozostała plotkarą.

-Mała, ja wiem o wszystkim na tym weselu i mam wszystko pod kontrolą. Ty nie musisz się o nic martwić.- Całują ją w czoło.- A teraz wracaj do męża.- Uśmiecham się.

-Właśnie, oranżada nam się kończy. Mamy jeszcze więcej?- Spoglądam na nią jakby była największą idiotką na ziemi.

-Zaraz wam przyniosę kolejną. Daj mi dwie minutki.- Schodzimy po schodach. Blondynka kieruje się do gości, a ja do kuchni. Otwieram drzwi i wpadam na kogoś. Unoszę głowę i wprost tonę w niebieskich tęczówkach.

-Kiedy wreszcie ze mną zatańczysz, Aniele?- Pyta muzyk.

-Momencik, tylko zaniosę im lipnego szampana.- Spoglądam na niego z nadzieją, że mnie przepuści.

-Kelnerka już to zrobiła.- Mówi.- Jest już wieczór, a ja ani razu jeszcze z tobą nie tańczyłem. Chyba będziesz mi musiała podarować 305 całusów, żebym się nie obraził.- Wywracam oczami.

-Hej, odgapiasz. To ja wymyśliłam całusy...- Przerywa mi, wbijając się w moje usta.

-Milcz.- Przykłada palec wskazujący do moich warg.- Porywam cię na parkiet.- Łapie mnie za rękę i ciągnie, a gdy jesteśmy już w miejscu przeznaczonym do tańczenia, delikatnie kładzie dłonie na moich biodrach, więc ja zarzucam mu ręce na szyje i wtulam się w jego ciało, a ten wprawia w ruch nasze ciała.

* * *

Spoglądam na zegarek na nadgarstku, który wskazuje już trzecią nad ranem. Mimo tak późnej godziny, jeszcze nikt nie poszedł spać, więc chyba udało się zorganizować porządne wesele. Kieruję swój wzrok na Jaya, siedzącego przy stole. Ten przywołuje mnie ruchem dłoni, więc z uśmiechem kieruje się do niego. Siadam obok niego, a ten łączy nasze palce.

-Wszystko pod kontrolą?- Napełnia mój kieliszek winem.

-Lepiej być nie może.- Opieram się o jego ramie.- A ty nie jesteś zmęczony?- Przyglądam się tańczącym, jednocześnie upijając łyk bordowej cieczy.

-Żartujesz sobie? Mam jeszcze tyle siły, że spokojnie możemy tańczyć jeszcze jakieś półtora godziny.

-Jesteś niemożliwy, stary dziadku.- Całuję go w policzek, a ten robi oburzoną minę, podnosząc się z krzesła.

-Wstawaj, Aniołku, dobrze ci radzę.- Mrozi mnie spojrzeniem, więc po prostu poddaje się i staję naprzeciwko niego, ale wtedy on przerzuca mnie przez ramie.

-No dzięki.- Mruczę, wisząc głową w dół.- Teraz mi pewnie cały tyłek widać.

-O to się nie martw. Kontroluje sytuacje.- Śmieje się, podciągając dolną część mojej sukienki.

-Dureń z ciebie, wiesz?- Mruczę, a ten zatrzymuje się na moment.

-Ty, uważaj sobie, bo na razie to ja jestem górą.- Mężczyzna idzie dalej, ale moment później znów się zatrzymuje.

-Przeszkadzam?- Doskonale poznaje głos Benjamina z lekkim francuskim akcentem.- Chciałbym z wami porozmawiać, ale to nie zajmie dłużej niż pięć minut.- Próbuję się jakoś odwrócić czy coś, ale mam odrobinę ograniczone ruchy, za to doskonale wyczuwam napinające się mięśnie muzyka. Odstawia mnie obok siebie, a ja odwracam się w kierunku brata panny młodej i robię krok w tył, lądując w ramionach niebieskookiego.

-Słuchamy.- Odzywa się Jay, poważniejąc.

-Ja chciałbym was oboje przeprosić za to co zrobiłem na wystawie. Trochę mnie poniosło, byłem pijany i tak jakoś wyszło. I chcę ci podziękować za to, że mnie wtedy doprowadziłeś do pionu i automatycznie wytrzeźwiałem. I po waszym wyjściu poznałem piękną Francuzkę.- Wskazuje na drobną blondynkę, siedzącą przy stole.- Tak, więc, dziękuję wam. Jestem wam dłużny wielką przysługę.- Uśmiecha się szeroko, po czym odchodzi w kierunku dziewczyny, a Jared spogląda na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

- Czy ja dobrze słyszałem, że on podziękował mi za podbite oko?

-Na to wygląda.- Podnoszę się na palcach i całuję w policzek.-Skoro właściwie stoimy już na parkiecie, to może zatańczymy?- Proponuję.- Wspominałeś, że masz jeszcze dużo siły, staruszku.- Daję mu kuksańca w bok, a ten spogląda na mnie z pod przymrużonych powiek.

-Jeszcze raz tak mnie nazwiesz, a pożałujesz.- Grozi mi palcem.

-Już się boję.- Wystawiam mu język, a ten kręci głową z politowaniem.

-Masz coś z dziecka.- Komentuje, łapiąc mnie za nadgarstki i odkładając moje ręce na jego szyi. Zaczynamy poruszać się powoli w rytm muzyki.- Ale kocham cię najmocniej na świecie, dzieciaku.- Cmoka mój nos.

Bright LightsWhere stories live. Discover now