51. ROCK AM RING CZ.1

89 7 3
                                    

1 czerwiec 2007

Stoję przy środkowym wyjściu, mając przy okazji doskonały widok na wnętrze busa. Na prawo stoją szafki kuchenne, na lewo są sypialnie, a naprzeciwko wielka sofa, na której siedzi zniecierpliwiony Shannoon.

-Jared!- Krzyczę, strzelając palcami.- Zaraz się zacznie!

-Już, już.- Z pokoju, przeznaczonego do spania wychyla się górna połowa mężczyzny.- Jeszcze tylko koszulka.- Podchodzi bliżej, zakładając na siebie wspomnianą część garderoby, na której znajduje się symbol zespołu, który zaraz będzie grał na scenie. Perkusista wstaje gwałtownie i po prostu wybiega z pojazdu. Podobnie jak ja i jego brat. Doganiamy go po chwili, gdyż jego kondycja jest po prostu beznadziejna. Nie żebym ja miała lepszą, ale, no cóż, jednak mam lepszą. Zatrzymujemy się, widząc tłum pod sceną.

-I co teraz?- Pytam, zagryzając wargę.- I gdzie Tomo z Emmą?- Rozglądam się dookoła.

-Nie wracali z nami po Muse'ie.- Odpowiada starszy Leto, marszcząc brwi.- W sumie, gdyby nie Jay, też mogliśmy zostać.- Mruczy, w momencie, gdy koncert się rozpoczyna.- Chyba widzę Emmę.- Wskazuje na miejsce koło sceny, a w tym samym momencie Chester zaczyna piosenkę „One Step Closer".

-I cannot take this anymore
Saying everything I've said before- Śpiewa, a my powolutku przeciskamy się w kierunku przyjaciół. Po kilku minutach, gdy już trwa kolejny utwór docieramy do miejsca, gdzie „nieupoważnionym wstęp wzbroniony", no ale to przecież członkowie Thirty Seconds To Mars i niezastąpiona asystentka młodszego z braci.

-Gdzie wyście się podziali?- Pyta Australijka, a właściwie wykrzykuje, próbując zagłuszyć Chestera.

-Jared poszedł zmienić koszulkę.- Jęczę.

-Czyli na darmo dwie godziny męczyłam się w dwóch warstwach materiału, żeby potem rozebrać jedną z nich, wraz ze zmianą zespołu?- Dziewczyna mrozi wzrokiem powód naszego rozdzielenia.

-Dobra, cicho siedźcie.- Tomislav macha ręką w naszym kierunku.- Przyszliśmy tutaj, żeby zabawić się na koncercie, a nie obwiniać.

Nagle tłum wraz z Shinodą na czele zaczynają klaskać, co zwiastuje piosenkę „Given Up".

-One, two, three, four.- Liczy multiinstrumentalista, a po chwili wokalista zaczyna utwór, gdy jest przy refrenie, odzywa się Ludbrook.

-No, taki to nawet by mógł na mnie krzyczeć.- Mruczy z rozmarzeniem, a ja klepię ją po plecach.

-Marzenia.- Komentuję, a Jared jak na komendę odwraca się w naszym kierunku.

-Chcesz, żebym zaczął na ciebie krzyczeć?- Pyta ze skruszoną miną.

-Nie.- Śmieję się, całując go w usta.- Wystarczy, że śpiewasz biorąc prysznic. Twoja ostatnia przeróbka „Ruby" Kaisera Chiefa była świetna.- Oddalam się nieco od niego, a ten tylko mruży oczy, cały czas patrząc na mnie, podczas, gdy jego przyjaciele zwijają się ze śmiechu.- A tak a propos, to występują jutro o 17:40. Akurat zdążycie odświeżyć się po waszym występie.- Drapię się w nos.- A tak w ogóle, to kto zamierza iść ze mną na The White Stripes?- Uśmiecham się do zgromadzonych.

-Nie dość ci?- Blondynka robi minę, jakby co najmniej umierała.- Byliśmy już na Led Zeppelin, Muse, teraz Linkin Park, a ty jeszcze masz energię na więcej?

-Obiecałam Jackowi, że przyjdę.

-Ja bardzo chętnie pójdę.- Zgłasza się Jay.

-Ja też.- Wtrąca Chorwat.

-I ja.- Shan opiera łokcia na ramieniu Tomislava, co wygląda komicznie, gdyż, co tu dużo mówić, perkusista jest niższy.

-No, niech wam będzie.- Jęczy.- Ale nie liczcie na to, że pójdę jutro na wasz koncert.- Wskazuje palcem na mężczyzn.- Będę to wszystko odsypiać.

-Ale my gramy dopiero po 16.- Młodszy Leto rozkłada ramiona.

-Jared, wchodzicie na scenę o 15:25. Zapamiętaj: 15:25. Rozumiesz?

-No, niech ci będzie. 15:45.- Brunet wywraca oczami, a Australijka jest na skraju załamania.

-Spokojnie, Em. Ja im przypomnę.- Uśmiecham się do niej pokrzepiająco.

-A ty nie będziesz na jakimś koncercie?- Unosi jedną brew w górę.

-Nie, jutro nudy. No oprócz naszych drogich Marsów i Kaisera Chiefa.- Mówię ze smutkiem.

-Och, co za szkoda.

-A żebyś wiedziała. A takie pytanie, jakim sposobem możemy tu normalnie rozmawiać, skoro trwa koncert i nie powinniśmy słyszeć nawet własnych myśli?

-Tu jest tak jakby wyciszone.- Odpowiada Shannon. Nagle obok nas pojawia się Mike.

-Co wy tu robicie?- Pyta, zatrzymując się przed nami.

-Yyy... Stoimy?- Uśmiecham się do niego, a on to odwzajemnia.- A ty nie powinieneś być na scenie?- Cmokam ustami, wpatrując się w niego.

-Przyszedłem tylko po gitarę.- Odpowiada, łapiąc instrument.- Ja lecę, pogadamy jutro.-Macha nam i znika na scenie.

* * *

Po raz kolejny czekam przy wyjściu z busa. Przeżywam deja vu, jednak teraz obok starszego Leto, siedzi jeszcze Tomo i Emma.

-Jared!- Krzyczę.- Mógłbyś łaskawie kończyć?

-Moment. Spodnie.- Po pojeździe rozbrzmiewa odpowiedź.

-Ile ty się przebierasz? Nam to zajęło dwie minuty.- Jęczy zniecierpliwiona Emma, poprawiając białą koszulkę.

-Cierpliwości.-Słyszymy.

-Po co te stroje? I dlaczego akurat te kolory?- Shannon wskazuje na białe spodnie i czarną koszulkę, które ma na sobie.

-Chcę, żeby Jack mnie zauważył. A kolory? Nie słyszałeś? The White Stripes ubierają się tylko w trzy kolory: Biały- Wskazuje na jego spodnie i koszulkę Australijki.- Czerwony- Tym razem moja góra i dół Chorwata.- I czarny.- Teraz na odwrót dół mój, góra Milicevica.- Według Jacka trzy to liczba święta. Gadał mi o tym przez trzy godziny na ostatniej sesji.- Jęczę, w momencie, gdy z sypialni wychodzi Jay, ubrany w czarne dżinsy i koszulkę w biało-czerwone paski.

-Jak białe paski, to białe paski. (The The Stripes z ang. Białe Paski)- Podchodzi do mnie.- No, zbierać się. I tak jesteśmy już spóźnieni.- Patrzymy na niego jak na idiotę, po czym zrywamy się i biegiem docieramy pod scenę, pełną ludzi. No, świetnie. Jakoś docieramy w podobne miejsce, w jakim spędziliśmy koncert Linkin Park. Rozpoznaję piosenkę „Little Cream Soda".

-Coś czuję, że jesteśmy odrobinę spóźnieni.- Mruczę.

-Ciekawe, dlaczego?- Jęczy Shannon, wpatrując się w swojego brata.

-Nie jęcz.

Moją uwagę zwraca piosenka „I Just Don't Know What To Do With Myself", którą wprost uwielbiam. Przyglądam się dokładnie Johnowi, który ma na sobie czerwone spodnie i czarną koszulkę, tak jak ja, a gra na czerwono-białej gitarze. Meg jest w zamienionych kolorach. Jack zaczyna piosenkę, a po dwóch pierwszych słowach to tłum ją wyśpiewuje. Ja też zaczynam nucić ją pod nosem. White śpiewa zwrotki, pozwalając fanom powtarzać słowa, które są w tytule. Po moim policzku spływa pojedyncza łza. Od zawsze ten utwór mnie wzruszał. W pewnym momencie czuję dłonie Jareda na mojej tali i pocałunek na szyi.

-Dlaczego ty się zawsze na tym rozklejasz?- Pyta, szepcząc wprost do mojego ucha.

-Nie wiem.- Pociągam nosem, a w tym samym czasie zaczyna się następna piosenka i Jack podchodzi do keyboardu i podnosi wzrok na nas. Uśmiecha się w naszym kierunku i zaczyna grać.






------------------------------------------

Hej, hej, witam. Chciałam wam ogłosić, że w zasadzie to już dzisiaj wyjeżdżam na wakacje, ale jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, rozdziały będą się pojawiać normalnie, czyli co czwartek (chyba, że jakiś czwartek przegapię). To tyle ogłoszeń.

Bright LightsWhere stories live. Discover now