2. POGRZEB

405 23 0
                                    

Z szafy wyjmuję mój stary garnitur. Jak ja dawno go nie używałem. Ubieram go i przeglądam się w lustrze, wiszącym w łazience. Nie, tak nie może być. Zdejmuję marynarkę w drodze do pokoju, zostając w czarnej koszuli. Spodnie też rozbieram, a zamiast nich zakładam dżinsy pod kolor koszuli, no a do tego buty, które kiedyś zakładałem go garnituru. Po raz kolejny wracam do łazienki i przeglądam się w lustrze. Teraz wyglądam jak człowiek. Z półki nad umywalką biorę grzebień i przeczesuję włosy. A gdyby tak jeszcze je ściąć?

Nagle obok szczoteczki zauważam podmokłą karteczkę. Łapię ją w dłonie i próbuje przeczytać co tam kiedyś pisało. Jedyne, co udaje mi się rozszyfrować to "...Of War", ale tam cos jeszcze było. Tylko co? Marszczę nos, próbując sobie przypomnieć. Zapewne zostawiłem ją tu z konkretnego powodu, ale jakiego? I nagle dostaje olśnienia! „Lord Of War". No tak! Miałem się zastanowić nad rolą jakiegoś Vitaly'ego Orlov'a, brata sprzedawcy broni. W sumie propozycja ciekawa, ale kilka dni temu obiecałem sobie przerwę w filmach. Odkładam karteczkę z powrotem obok szczoteczki.

Wychodzę na korytarz, gotowy do drogi, ale wpadam na Shannona. Mężczyzna odbija się ode mnie jeszcze zaspany i otwiera oczy ze zdziwienia.

-A ty gdzie się wybierasz, Bro?- Pyta, rozciągając sobie ręce, tak, że chyba każda kość tam strzela. Brr... Przerażające.

-A, nieważne.- Macham dłonią, próbując go zbyć. Brunet wzrusza ramionami, po czym drapie się po już dość długim zaroście.- Idź to zgól, bo wyglądasz okropnie.- Mruczę, omijając go.

-Dziękuję.- Słyszę jak wchodzi do łazienki, z której właśnie wyszedłem. Jakby nie miał swojej. Tak właściwie, to używa swojej połowy domu tylko do grania na perkusji. Co w sumie ma swoje plusy, bo traktujemy się jak przyjaciele.

Zanim wychodzę z domu, z lodówki zabieram jeszcze butelkę wody. Idę do garażu i zatrzymuję się między jeepem, a czarnym fordem mustangiem z 1965 roku. Wybieram forda. Wsiadam do samochodu i odpalam go, uprzednio otwierając drzwi garażu. Butelkę kładę na miejscu pasażera. Wyjeżdżam z posesji i kieruję się w stronę cmentarza, na której ma się odbyć ostatnie pożegnanie matki czarnowłosej z baru. Docieram tam spóźniony. No tak, zapomniałem, że o tej porze są korki. Miejsce lokalizuję od razu, dzięki dość dużej ilości osób, zebranych w jednym miejscu. Zatrzymuję się jakieś 200 stóp (60,96 metrów) przed tłumem. Mam doskonały widok na trumnę i dziewczynę. Jest ubrana w czarną sukienkę do kolan i tego samego kolory rajstopy. Włosy znów ma związane w koka, jednak tym razem dokładnego. Ale oczy cały czas są zapłakane, a ja wcale jej się nie dziwię. W końcu straciła mamę. Ale łzy nie są oznaką słabości, lecz siły. Mówią wyraźniej, niż tysiące języków. Są posłańcami przytłaczającego smutku, żalu i głębokiej miłości

Trumna powoli obniża się ku dziurze, a czarnowłosa wtula się w jakąś kobietę, zasłaniając wzrok. Doskonale wiem, ze najgorszy dźwięk na świecie, to odgłos, gdy trumna z kimś bliskim powoli dotyka ziemi. Nadal pamiętam, jak drewniana skrzynia z ojcem została spuszczona w dół. Od tej pory omijam pogrzeby z daleka, ale na tym chciałem być. Z wielkim trudem zdobyłem datę i godzinę tej uroczystości, ale udało się.

Naprawdę chciałbym pomóc tej dziewczynie, ale nie mam zamiaru robić tego teraz, gdy wokół jest tyle ludzi. Pojadę do niej za dwa dni, jak już ochłonie. Tak, odwiedzę ją za kilka dni. I muszę odrzucić tą rolę w filmie.

* * *

Czyszczę zęby. Zdaję się, że miałem coś zrobić, tylko co? No nic, może sobie przypomnę potem....

Bright LightsWhere stories live. Discover now