7. KAWIARNIA

271 24 1
                                    

Budzi mnie dotyk na policzku. Niechętnie otwieram oczy i zauważam Jareda siedzącego po turecku na moim łóżku.

-Co ty tu robisz?- Pytam, przekręcając się na drugi bok i kładąc głowę pod poduszkę.

-Przyszedłem cię obudzić.- Przez myśl przechodzi mi pytanie czy wczorajszy dzień to sen.

-Która godzina?

-Po ósmej.

-Won mi stąd!- Krzyczę, rzucając w niego czym popadnie, a dokładnie dość imponującą kolekcją poduszek- Ja chcę spać.- Mężczyzna sprawnie omija „pociski".

-Olivia, wstawaj. Pomyśl jak zareaguje Terry jak cię zobaczy na czas.- Siadam na łóżku, opierając się o ścianę za mną. Przez niego już nie zasnę.

-Panie Leto, ale ja zaczynam pracę o ósmej.- Niebieskooki robi zdziwioną minę.- Ale teoretycznie ojciec przełożył mi już chyba godziny, bo wieczorami zawsze jadę z nim do apartamentu i pomagam w zdjęciach. No i codzienny baton na poprawę humoru.

-Ależ, panno Richardson, jak panienka może się tak spóźniać do pracy?- Wzruszam ramionami.

-Jak ty się tu dostałeś?- Przecieram moje zaspane oczy.

-Zwinąłem Terry'emu klucze do twojego mieszkania. Ale mi się dostało za to nasze pożegnanie. Zdawało mi się, że przez pół nocy pilnował moich drzwi.- Mówi, zagrywając dolną wargę.

-Czyli to nie był sen?- Patrzę w jego oczy. Brakowało mi ich przez rok. Jared przybliża się do mnie, po czym wbija w moje usta. Przerywa nam dobijanie się do drzwi.

- Myślisz, że zauważył, że mnie nie ma i przyszedł po mnie?- Mruczy, oddalając się ode mnie z niechęcią.

-Schowaj się gdzieś, a ja otworzę.- Całuję go po raz ostatni i wstaję z łóżka. Przeciągając się, otwieram drzwi. Za progiem stoi ojciec.- Co tu robisz?- Pytam ziewając. Mężczyzna wchodzi do środka, nawet nie czekając na zaproszenie.

-Zostanę twoim osobistym budzikiem.- Mówi rozentuzjowany. Na szklanym stoliku zauważa klucze, które należą do niego.- On tu jest?- Podnosi jedną brew w górę.

-Przyszedł mnie obudzić, żebym się do pracy nie spóźniła.- Ojciec spogląda na zegarek na nadgarstku.

-Ale ty i tak jesteś spóźniona. Gdzie on jest?- Zielonooki rozgląda się dookoła. Wzruszam ramionami.

-Schował się gdzieś. Idę się przebrać.- Oznajmiam. W sypialni ubieram koszulkę z napisem „Do Or Die" i jasne dżinsy. Wchodzę do łazienki i o mało zawału nie dostaję, widząc niebieskookiego opierającego się o umywalkę.

-Spokojnie, Olivia. Nic ci nie zrobię.- Mężczyzna przesuwa się z uśmiechem.- Zauważył klucze?

-Mhm...- Mruczę, nakładając pastę na szczoteczkę. Zaczynam szorować ząbki, on opiera się o ścianę obok lustra.

-Co robisz w czasie lunchu?- Wypluwam pianę z ust i ocieram twarz ręcznikiem. Odwracam się w kierunku bruneta.

-Pewnie pójdę z Terry'm na kawę do Starbucksa obok Art Partner. Chyba, że Emily będzie miała czas, to pójdzie z nami. A dlaczego pytasz?- Wracam do czyszczenia zębów.

-Pomyślałem, że zechciałabyś coś ze mną zjeść na mieście. Ale skoro chodzisz z nimi, to spotkamy się wieczorem.- Mówi trochę smutniejszym głosem.

-Mogę im powiedzieć, że już mam plany.- Kończę myć zęby i odkładam szczoteczkę do kubka.- To gdzie mam na ciebie czekać?- Mężczyzna od razu się rozwesela.

Bright LightsWhere stories live. Discover now