50. SESJA Z GRANATAMI

106 9 2
                                    

27 kwiecień 2007

Otwieram szafę i wyjmuję z niej jedną z szerokich koszulek muzyka. Ubieram ją i wychodzę z sypialni. Spoglądam na młodszego Leto, który ciągle śpi, wtulony w koc. Otulam go nim jeszcze dokładniej, po czym kieruję się do kuchni. Otwieram lodówkę, a moim oczom ukazuję się opakowanie truskawek. Oprócz owoców wyjmuję jeszcze składniki na naleśniki. Właśnie przypiekam ciasto na patelki, gdy po mieszkaniu rozchodzi się huk. Odwracam się gwałtownie, dostrzegając, że sofa jest pusta, a z ziemi powoli wstaje mężczyzna, ocierając zaspane oczy. Nasze spojrzenia się spotykają.

-Czy ja cię wczoraj jakkolwiek skrzywdziłem, że tu spałem?- Mówi przestraszonym głosem, a ja zaczynam się śmiać, przypominając sobie, co on wczoraj robił.

-Gdybyś coś chciał mi zrobić, spałbyś pod drzwiami z podbitym okiem, a nie tutaj.- Odpowiadam, a ten oddycha z ulgą.

-Całe szczęście. Nie wytrzymałbym z myślą, że coś ci mogłem zrobić.- Podchodzi bliżej.- Ale w takim razie, dlaczego spałem w salonie? Nie za dobrze pamiętam wczorajszy wieczór.- Obejmuje mnie w pasie.

-Chciałeś mi zrobić masaż, ale jak sam wiesz, mam na plecach łaskotki, więc poszedłeś spać. A że tam- Wskazuję na sofę.- to już nie moja wina.- Zagryzam wargę, a ten całuje mnie w nos.

-Nie zmarzłaś w nocy beze mnie?- Kładzie głowę na moim ramieniu, a ja przewracam naleśnika, który jest już w zasadzie czarny.

-Nie miałam się do kogo przytulić.- Mruczę, odwracając się i wtulając w jego ciało. Przejeżdżam dłonią po jego nagich plecach, a ten chwyta mnie za pośladki.- Nie zapędzaj się, Leto.- Oddalam się lekko i grożę mu palcem. Jakoś go to nie rusza, bo ponownie łapie mnie za tyłek, tym razem jednak wysadzając na szafkę. Całuje mnie lekko, po czym odwraca się w stronę kuchenki.

-Spaliłaś naleśnika.- Mruczy, kręcąc głową z politowaniem.

-Bo mnie rozproszyłeś.- Wywracam oczami.- To tylko i wyłącznie twoja wina.- Macham nogami w każdą możliwą stronę, podczas gdy on wylewa ciasto na wolną już patelnie.

-A podobno kobiety potrafią robić milion rzeczy na raz.- Łapię w rękę ścierkę i walę go w ramię.

-Nie przewidzieli, że będę miała takiego przystojnego faceta, który będzie mnie obmacywać przy robieniu śniadania.- Mrużę oczy, a ten wybucha śmiechem. W tym samym momencie po mieszkaniu rozchodzi się „Highway To Hell".

-Zgaduję, że to Terry.- Muzyk wraca do przyrządzania posiłku, a ja zeskakuję z szafki i biegiem docieram do sypialni, gdzie ostatni raz widziałam telefon. I żeby było śmieszniej, dzwoni mój szef, a jednocześnie ojciec, więc Leto po raz kolejny miał racje. Odbieram, przykładając komórkę do ucha.

-Tak?- Wracam powoli do kuchni.

-Gdzie ty się podziewasz?- Wykrzykuje, a ja oddalam lekko sprzęt od ucha.

-Przyjdę na dziesiątą.- Wymrukuję.

-Już jest dziesiąta.- Odzywa się, a ja wtulam się w plecy bruneta.

-To na jedenastą, albo lepiej, na dwunastą.- Rozłączam się, zanim Terence zdąży się sprzeciwić, co byłoby z jego strony pewne. Odkładam komórkę na blat, wdychając zapach mojego faceta i przymykając jednocześnie powieki.- Kocham cię, Jared.- Całuję go leciutko w skórę.- Bardzo, bardzo, bardzo cię kocham.- Dodaje, a ten odwraca się, nadal obejmowany.

-Ja ciebie też bardzo, bardzo, bardzo kocham, Lee.- Kładzie obie dłonie na moich policzkach i całuje moje wargi. Uśmiecham się przez pocałunek. Trwamy tak w nim, dopóki do naszych nosów nie dociera zapach spalenizny. Odrywam się od jego ciała i zaglądam na kuchenkę, gdzie naleśnik się dymi.

Bright LightsWhere stories live. Discover now