Historia mojego imienia

144 17 9
                                    

Gdy byłem jeszcze przed coming outem jako osoba trans, poznałem pewnego chłopaka, Kamila. Tak samo jak ja był trans chłopakiem. Podziwiałem go. Był silny i odważny. Dokonał coming outu przed znajomymi, ludźmi z klasy, wychowawczynią i dyrektorką. Jego rodzice go nie akceptowali, tak samo jak reszta rodziny. Jednak wszyscy inni, no może oprócz dyrektorki, w pełni go akceptowali. Na samym początku naszej znajomości nawet nie wiedziałem, że jest trans. Nigdy nie poznałem jego deadname i cieszę się z tego. Kamil był dość smutną i samotną osobą. Nienawidziłem jego rodziców za to, co mu robią. Dla mnie zawsze był chłopakiem i niepojęte dla mnie było, jak mogą go nie akceptować. Zazdrościłem mu. Ja sam bałem się coming outu. On to rozumiał. Mówił do mnie młody, bo wtedy jeszcze nie wiedziałem, jakiego imienia używać i używał wobec mnie męskich zaimków. Przy nim naprawdę czułem się sobą. Jednak po dwóch miesiącach naszej przyjaźni Kamil popełnił samobójstwo. Zrozumiałem, że wcale jego życie nie było takie proste, jak mi się do tej pory wydawało. Sytuacja z rodzicami go przerosła. Nie miał już siły walczyć. Czasem, gdy o nim myślę, ogarnia mnie tęsknota. Żałuję, że już nigdy nie będę miał możliwości z nim porozmawiać. On już nigdy się nie zakocha, nie obdarzy nikogo przyjaźnią, nie przygarnie do domu kolejnego psa, nie przejdzie procesu tranzycji. Jego osoba mocno zapadła mi w pamięć. Stał się moim wzorem do naśladowania. Gdy po coming oucie ktoś zapytał się mnie, jak ma do mnie mówić, imię Kamil samo wpłynęło mi na usta. I tak już zostało. Jestem dumny z tego imienia i zawsze będę pamiętaj o tym wspaniałym chłopaku, po którym je noszę.

Do następnego,

~Kami


(Trans) BoyWhere stories live. Discover now