Rozmowa

1.2K 70 41
                                    

Wgapiałam się w telefon dobre pare minut. WTF. Tyle fatygowania się poszło na marne. Czy to jest kurwa jakiś żart? Ja pierdole. Nie wiem kiedy obudził się alex.

A: Co się stało?

Pokazałam mu wiadomość. A on złapał sie za glową, mówiąc "Ja pierdole" jednak gdy zobaczył moją mine zaczął głaskać mnie po placach.

A: Będzie dobrze.. damy rade.. jak zawsze..

W tedy przyszedł Shane.

H: Czego?
Warknęłam.

S: Jezu.. spokojnie.. przyszedłem powiedzieć że na jutro o 15 mamy zaplanowany lot.

H: Super, że macie zaplanowany lot.

S: Ale ty lecisz z nami..

H: Kto tak powiedział?

S: Vincent..

H: On se kurwa może gadać. Mam w dupie jego komentarze. Sprawa nie jest skończona.

On tylko chwile patrzył na mnie jakby przestraszony, a potem poszedł.

H: Idziemy do baru?

Alex pokiwał głową. Krzyknęłam chłopaką że wychodzimy i poszliśmy do baru. Alex poszedł zapalić, a ja usiadłam odrazu przy ladzie, a barman zapytał:

B: To co zawsze?

H:Nie, dzisiaj wiskey z colą i lodem.

Po chwili dostałam swój napój. Więłam pierwszy łyk i  od razu poczułam się lżej. Po wypiciu pierwszego drinka odrazu zamówiłam drugiego. Wtedy przyszedł alex.

A: Wiskey z colą. Co tak mocno dzisiaj.

H: Po prostu chce się najebać.

I tak siedzieliśmy pijąc i rozmawiając. Nie wiem ile wypiłam. W sumie nie pamiętam za dużo. Wiem że alex niósł mnie do domu. Posadził na krześle w kuchni i kazał czekać a ja grzecznie pokiwałam głową.

D: Co ci?

H: A co cię to interesuje?

D: jesteś moją siostrą więc moge sie tobą interesować.

H: Will ci tak powiedział?
Zaśmiałam się, a do kuchni wszedł Tony.

T: Co wam?

D: Hailie się najebała.
Tony parsknął.

T: Ile wypiłaś?
Wzruszyłam ramionami. Oni popatrzeli po sobie i usiedli obok.

D: ej co Ci.

H: Co cie to kurwa obchodzi.

D: Bardzo mnie obchodzi. Odpowiadaj.

H: Chuj ci w dupe.

T: Czemu jesteś teraz taka... inna?

H:Jestem kurwa normalna, o co ci chodzi?

S: Zrobiłaś się taka jak na początku...taka.. zimna?
Odezwał się i usiadł obok tonego.

H: Może poprostu mam dwubiegunowość?
Zapytałam łapiąc się za brode i patrząc w sufit.

S: Hailie..

H: No Co?

T: Czemu się najebałaś?

H: Bo lubie, a tuu nie zabronisz mi. Ha ha.

Chuj wie co było dalej, ale pamiętam jak poprostu powyzywałam cały świat...

Obudziłam się rano z kacem. Wzięłam leki przeciw bólowe i zeszłam na dół. Siedzieli tam wszyscy, gdy weszłam wszyscy spojżeli na mnie, a ja poszłam, zrobić sobie kawę.

S: Spakowałaś się już?

H: Mówiłam, że nie wracam do Pensylwanii na ten moment.
Powiedziałam oschle

D:Jak to nie wracasz?

H: Normalnie dylan, normalnie.

T: Czemu??!

H: Nie rozwiązałam sprawy.

T: kurwa, no i?

H: Nie. Wracam. Tam.

S: To co.. Mamy robić?

D: Dzwonie do Vincenta.

H: Proszę bardzo dzwoń.

Dylan faktycznie zadzwonił do Vincenta i dał na glośno mówiący.

D: Halo?

V: Co się stało dylan?

D: Hailie mówi, że ona zostaje, bo nie skończyła jakieś sprawy.

V: Hailie ma wracać do domu.

D: Jesteś  na głośno mówiącym więc możesz jej to powiedzieć.

V: Wracasz do domu Hailie.

H: Wrócę jak skończę sprawę, Vince.

V: Ten temat nie podlega dyskusji.

H: No masz racje nie podlega.

V: Więc dziś wracasz do domu.

H:Nie.

V: Tak, Hailie.

H: A co mi zrobisz?

V: ...

H: Nic, bo w tym mieście, w tym kraju, nikt nic mi nie może zrobić.

V: Hailie Monet.

H: Aktulanie, Alexandra Jones.

V:*Wzdycha* *Przewracanie kartek*

V: Za tydzień przyjadę z Willem. Do tego czasu masz być spakowana.

H: Pierdol, pierdol ja posłucham.

*Rozłącza się*
*Telefon alexa dzwoni*
*Alex wychodzi*

D: Nie ładnie dziewczynko.

H: Tak uważasz, chłopczyku?
*Sarkastyczny ton*

*Alex wchodzi z telefonem przy uchu*

A: Alexandro, mogę cię na chwile?

H: Sorki, panowie. Obowiązki wzywają.

*Wychodzimy z kuchni*
*Biore telefon i przykładam do ucha*

H: Z tej strony alexa jones, z kim rozmawiam?

-Adrien Santan.

CO KURWA?

H: A więc w czym ci pomóc, Adrienie.

A: Musisz pomóc mi w upozorowaniu samobójstwa.

H: Oczywiście, imie i nazwisko osoby.

A: Carlos Dè Sainto.

H: Dlaczego akurat samobójstwo?

A: Przeciwnik biznesowy. Żona go zostawiła. Będzie idealnie.

H: Zgadzam się. Jako, że czlowiek ten jest dość niebezpieczny cena uległa zmianie.

A: Cena nie gra roli. Chciałbym abyś to ty go zabiła, a nie twoi ludzie.

H: Dlaczego?

A: Robisz to lepiej.

H: Muszę zobaczyć w grafiku. Ile mam czasu?

A: Do 2 tygodni od teraz.

H: Jasne. Dowidzenia.

A: Dowidzenia.

CO TU SIĘ KURWA ODJEBAŁO!?

Stanęłam jak wryta.
Wkońcu się ocknęłam i poszłam do biura. Najgorsze jest to, że wiem ila mam wolnego czasu. No cóż wolny dzien wypada za tydzień. Czyli Vincent będzie musiał poczekać.

Wzięłam małą, żółtą, samoprzylepną karteczke napisałam na niej:

Carlos Dè Sainto.
Samobójstwo.
Adrien Santan.

I przykneiłam w odpowiednim miejscu.

Co tu się odjebało?
Ja pierdole.

Wzięłam się za wyszukiwaniu indormacji o francuzie...

Rodzina Monetحيث تعيش القصص. اكتشف الآن