Szlaban

2.3K 64 9
                                    

Ale nie zaznałam spokoju za długo bo chwile puźniej przyszedł Shane.
-Vincent woła cię po biblioteki.
Powiec, że kazałam mu spierdalać
-Jasne. Już ide.- powiedziałam obojętnie.
Poszłam do biblioteki tam czekali Vincent i Will.
-A więco czym chciałeś porozmawiać Vincencie?- zapytałam stając przed nim ignorując totalnie drugiego brata.
-Usiadź. Musimy na spokojnie sobie wszystko wyjaśnić.
-Nie dzięki postoje. Tylko chcę abyś zrobił to szybko, bo nie chce marnować czasu który mogłabym poświęcić na cokolwiek innego niż was.- japierdole. Chyba poleciałam zbyt grubo. Bo na przypale albo wcale prawda?
-Po pierwsze masz się odnosić z więkrzym szacuniek do nas.- skinełam obojętnie głową, a on kontunułował- Po drugie dlaczego w szpitalu powiedziałaś do Dylana "Nie chce patrzeć na twoich braci"
-Cóż. Nie będe kłamać. Jestem rozczarowana waszym zachowaniem, straciłam do was zaufanie, a szczególnie do Willa. Nie wiem o co pretensje masz skoro nie umieliście uszanować mojego zdania, a to uznaje jako brak szacunku więc dlaczego miałabym okazywać go wam skoro wy mi go nie okazaliście.- Vincenta zatkało. Willa tym bardziej, a ja kontynułowałam.- cóż a jako że nie mam ojca nie miałam i nie będe mieć to stwierdziłam że nie musze uznawać was za braci bo grupe krwi mam po matce. Jestem podobna do dylana więc do niego muszę sie przyznawać.
-Hailie przepraszam- powiedział Will. Go to bolało. Wiedziałam to bardzo dobrze, ale już kiedyś nadużył mojej dobroci. Nie wybacze mu tak szybko, a Vinecntowi wybacze jak okarze skruche i przeprosi.
-Cóż Hailie. Widzie, że się nie  dogadamy, a więc poprosze kluczyki, laptop, karte oraz telefon. Przynies najlepiej teraz tutaj.
-Kluczyki, karte i laptop za chwie przyniose, lecz muszę cię zmartwić Vincencie. Nie oddam ci moje własności, jaką jest mój telefon.- Widziałam jak Vince zaciska zęby, był wkurwony, a ja poszłam po wymienione rzeczy. Gdy położyłam wszystko na biurku przed Vincantem ten oznajlił.
-Jako, że nie masz ukończonych osiemnastu lat nie możesz decydować o swoim majątku więc oddaj mi ten telefon.
-Mam to totalnie w dupie.- powiedziałam i zierzałam do wyjścia.
-Nie skonczyłem z tobą rozmawiać.- podnusł głos Vince.
-Doprawny? Myślałam, że to koniec rozmowy, ale jeśli nie to chętnie posłucham co masz do powiedzenia.- powiedziałam ironicznie i wróciłam sie na swoje poprzednie miejsce.
-Dostajesz szlaban. Jako że są wakacje i nie musiż chodzić do szkoły to nie oznacza że szlaban będzie lżejszy. Nie będziesz wychodzić nigdzie z kolezankami i nikim innym. I oddaj do cholery ten. telefon.-Powiedzial wkurwiony Vince. Miałam dość.
-Prosze-powiedziałam i uderzyłam urządzniem o biurko. Miał szybke i nie zmiszczalna obudowe więc się nie martwiłam że coś mu sie stało- Jeśli chodzi o koleżanki nie musiż się marwić bo najpierw trzeba je mieć żeby z nimi wychodzić.- powiedziałam i wyszłam. Byłam totalnie wkurwiona. Nawet nie wyszłam na obiad ani kolacje. Miłam ich w dupie. A cały czas patrzyłam sie w sufit i myślałam, A puźniej nie myślałam tylko patrzyłam się w sufit i tak do 3.45 bo wtedy poszłam spać. Wstałam o 5 rano. Poszłam wypić kawe i poszłam na siłownie. Byłam tam w cholere długo, bo aż do 8. Wiem to bo mam SmartWatha.  Potem poszłam do kuchni gdzie nie było tylko dylana i zrobiłam sobie kolejną kawe.
-Hailie jadłaś już śniadanie? Wczoraj zrezygnowałaś z obiadu i kolacji więc zaczyma się martwić.- popatrzyłam zdegustowana na niego.
-A o moje zdanie dotyczące mojego zdrowia już sie nie martwiłeś- mruneknełam odwracając się- ale tak jadłam śniadanie.- skłamałam wziełam kawe i poszłam na do bibloteki. Chciałam coś przeczytać ale nie zbyt to wychodziło więc wziełam notes i zaczełam pisać codzienny plan na całe wakacje.

Wstań 5/6 lub 7/8 jeśli to konieczne.
Idź na siłownie
Poczytaj/ poucz się (czas wolny)
(Jeśli nastąpi nieprzyjemna konwersacja z braćmi idź na siłownie) (a najlepiej z nimi nie gadaj)

Były Wakacje a ja siedziałam coraz bardziej załamana.
Byłam samotna chodź miałam brata na każdym kroku. Nie mogłam myśleć chodz ciągle byłam sama w pokoju. Wiedziałam czego mi brakuje. Alexa i motocyklu. Było chujowo, ale duma nie pozwalała mi przeprosić Vincenta. Wogóle to Will przepraszał mnie tyle razy że głowa mała. Było mi to dość obojętne tak samo jak życie ostatnio. Red Flag, bo ból mi pomagał, a ja nie miałam z kim pogadać. Wtedy szłam na siłownie, a potem znów patrzyłam sie w sufit. Miałam wszystko w dupie.

Pov Will
Miałem ogromnie wyrzuty sumienia, bo zabrałem ją do szpitala gdy nie chciała. Nie wybaczyła mie. Kurwa to tak bardzo boli jak widze że wszystko jest jej obojętne. Wcześniej była spokojna, ale usmiechała się, denerwowała lekko, a teraz nic. Zaniepokoiłem się i poszedłem do Vinca.
-Will jeśli chceż rozmawiać o Hailie to ona cały czas może przeprosić. Wtedy oddam jej wszystkie rzeczy i pojedzie z pozostałą trójką braci na wakacje.- zaczął gdy tylko weszłem.
-Vince ja widze, że jest z nią coraz gorzej.  Mógłbyś okazać skruche i ją przeprosić.- Vince parsknął
-Ja mam przepraszać małolate. Za co niby?- on miał za duże ego żeby przeprosić. A Hailie nie da sobie w kasze napluć. Męczyło mnie to.
-Po pierwsze to nie małolate tylko siostre, Vince. Co jest z tobą? Potrzebujesz pogadać?- on pokręił głową.
-Nie will ale dzięki za propozycje. Jesli to wyszysko to lepiej idź.
-Co sie kurwa z tobą dzieje Vince? -popatrzyłemu mu w oczy i powoli się domyślałem. Hailie jednak nie rozmawia z nami od prawie 3 tygodni to bołało jak chuj, ale Vince dobrze udawał.
-Vince wiesz, że my zawiniliśmy wioząc ją do szpitala.
-Nie Will. Nie daj się manipulować. To tylko kurwa dziecko, które nie rozumie świata.
-Nie, Vince. Dobrze wiesz że tak nie jest, jeśli jednak tak twiedzisz to powinieneś pogadać z kimś o tym. Najlepiej z nią.
-Nie kurwa Will. Nie rozumiesz że ona przesadnie przerzywa okres buntu.
-Nie Vince, nie jest tak tylko ty nie umiesz przeprosić.- Vince parsknął na te słowa.
-William za co mam ją przepraszać?- powidzial z ironią
-Za wyszystko. A szczególnie za twoje zjebane podejście. Ciekawe co ojciec by powiedział jakby się dowiedział- powiedziałem bez wzruszenia.
-Will czy ty mi grodzisz?
-Nie poprostu mówie co mnie ciekawi. Masz ją przeprosić i gówno mnie to interesuje dlaczego nie chceż.
Powiedziałem i wyszedłem. Poszłem do Hailie. Nie wiedziałem co zrobić by mi wybaczyła. Brałem na zakupy, przepraszałem, próbowałem rozmawiać. Nic nie pomagało.

Pov Hailie
Lezałam gdy przyszedł Will.
-Hejka Hailie, jak się czujesz?
-Hej dobrze. A ty jak tam?- miałam to w dupie, ale szanowałam Willa bardziej niż Vinca i nawet chciałabym aby Vincent wpadł w małą paranoje. Dlatego zamierzałam wybaczyć Willowi
-Mogło być lepiej.- powiedział i smutno się uśmiechnął. Coś było nie tak.
-Will mimo, że jestem jeszcze zła to nie jestem potworem. Jak chceż możemy pogadać jeśli coś cię męczy. Chcętnie słucham ludzi, mówie co bym zrobiła i czasem daje rady. Więc jakbyś chcial to jestem.-Powiedziałam troche obojętenie ale zaczynałam się martwić. Will spojżał na mnie i jakby się zastanawiał, ale odziwo zaczął mówić.
-Poprostu. Ehh. Chcę żebyś mi wybaczyła, bo naprawde tego żałuje i cię szczerze przepraszam..- powiedział a w oczach pojawiły mu się łzy.
-Och Will...-Westchnełam bo musiałam grać dalej obrażonej- okej moge ci wybaczyć, ale informuje cię, że nieprędko będzie tak jak wcześniej.- Will objął mnie w odpowiedzi a ja poklepałam go po plecach. Uśmiechał się tak szczerze i prawdziwie. Lubie ten uśmiech u ludzi.
-Potrzebujesz czegoś, bo jak chceż to możemy zamówić ci jakieś ubrania?- lekko się usmiechnełam, bo lubiłam zakupy online. On wiedział o tym.
-Możemy poprzeglądać. Chodz  niczego konkretnego nie potrzebuje- Will dalej sie uśmiechał, a mi podobał się ten widok. Potem Will przyniósł swojego laptopa on leżał na moim łóżku lekko uśmiechnięty z przymniętym powiekami i co jakiś czas doradzał mi. A ja siedałam obok niego po turecku i przeglądałam ciuchy.
-Może coś takiego szalonego, kolorowego co na to powiedz?- popatrzyłam na niego bo niespodziewałam sie takieho pytania.
-Wole stonowane kolory. Jeśli chceż to wejdź do garderoby bo jedynymi kolorami które tam znajdziesz to czarny, biał oraz odcienie szarości czasami kusze się na ubrania w odcieniech brązu i beżu. Znajdziesz tam też rówież przygaszoną zieleń dosyć mało ale jednak gdzieś tam jest.- Will zmarszczył brwi
-I tak ściśle sie tego trzymasz?- powiedział, a ja pomyślałam chwile
-Poprostu nie lubie różu fioletu a także pomarańczu. Takie moje małe preferencje w kolorach.- Will uważnie słuchał i kiwał głową oraz posłał mi uśmiech.
-Jasne rozumiem. Masz całkowite prawo czegoś nie lubić.- skinełam głową. Siedzielismy i rozmawialiśmy na temat ubrań i kosmentyków. Tak rozmawiałam z Willem o takich rzeczach, a on słuchał z zaciekawieniem. Takim sposobem dowiedział się o tym że większość kosmetyków mnie uczula. Zamówiliśmy dosyć sporo rzeczy Na przykład kommbinezony takie którkie na ramiączka, spodenki, koszulki, buty, stroje kąpielowe, kremy z filtrem, kremy nawilzające nawet rozmawiałam z Willem o pilingach i tego typu rzeczach. Wtf. To jest jedyne co miałam w głowie.

Autorka<3
Jak wam się podoba?

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now