Nie

1.8K 62 9
                                    

Jedliśmy
-Hailie jak sie wogóle czujesz?
-Powiedziałabym że dobrze ale to za mocne stwierdzenie bo wszystko mnie boli.
-Japierdole już kurwa naprawde była załamnka bez viebie.
-... eee.. co? Czyli byłam w śpiączce jak dobrze rozumiem?
-a ty nie wiesz.. no tak byłaś 2 miesiące
-i kurwa który mamy miesiąc?
-luty 10.
-ehh. To spuźnionych wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. spuźnone wszystkiego najlepszego Vince. Dziadku Vince.

Wtedy przyszedł lekarz
-Dzień dobry przyszedłem omówić wyniki badań. I wychodzi na to że jesteś zdrowa zostajesz jeszcze na obserwacji 3 dni i będziesz wychodzić.
-Tak kurwa. Bliźniaki spędzamy wasze urodziny w domu!!!
Wtedy shane i tony się ucieszyli. Tony troche mniej ale walić. Rozmawialismy cały dzień. Ale w między czasie też jedliśmy u dostałam juz upomnienia że mam bardziej na siebie uważać. W dupie to mam. Przegadaliśmy cały dzień ale potem chłopcy musieli jechać. Will ze mną został, to wspaniale bo nie chciałam zostać sama, ale byłam troche śpiąca.
-Will położysz sie ze mną?- jęknełam
-Nie moge malutka.
-Prosze.
-Malutka...
Zrobiłam słodką minke
-No ale... niech ci będzie
Przesunałam się will sie położył, a ja przytuliłam się.( miałam głowe na jego kladce piersiowej.)
-Hailiś przepraszam..
-Za co mnie przeprwaszasz Wil?
-Postrzeliłem cię...
-Już mówiłam że nie jestem zła ale następnym razem albo strzelasz pewną ręką albo wcale. Nie dziwie się że nie trafiłeś bo widziałam jak ręce ci sie trzęsły.
-Przepraszam i.. zapamiętam..
-Już dobrze...- powiedziałam i przytuliłam go mocniej..
-Kocham cię Will.
-Ja ciebie też Hailie.-Powiedział gdy  zasypiałam.
Rano przyszła pielęgniarka obudziła mnie i Willa też odziwo jeszcze spał. Pierdolona pielęgniarka. Wsumie to obudziła nas dlatego że przyszli chłopaki. Tony, Dylan i Shane ze śniadamiem.
-Siemka- powirsział shane
-jak się czujesz?-zapytał dylan
-Wspaniale. Gdzie Vince?
-Pracuje jak zawsze ale potem ma przyjść.-kiwnełam głową bo zajadałam się już moim śniadaniem z maka. Oni nawet pomyśleli o Willu i wzieli mu saładke bo wiedzieli że on nie je fast foodów. Rozmawialiśmy i dowiedziałam się na przykład że święta spędzili ze mną w szpitalu. Smutno mi się zobiło, ale oni powiedzieli że to był ich wybór i że rodziny się na święta nie zostawia. Uroczo. Potem przjechał Vince.
-Hejka Vince- powiedziałam jak tylko zauważyłam go w progu.
-Hej-powiedział
-O kurwa hailie uczy nowych słów Vincenta. Vincent użył "hej" Wow gratulacje.- wszyscy się uśmiechneli a ja zaśmiała siď lekko na co Vince przewrócił oczami.
-Hailie czy mogłabyś opowiedzieć jak to się stało i co ci robili.- pokiwałam głową.
-no to 29 listopada już po wzięciu taksówki zarządziła że mam podjechać po sklep. Podjechalismy wysiadlam ale nachyliłam się aby wyciągnąć torebke, ale nie zdąrzyłam bo kktoś uderzył mnie w tył głowy. Obudziłam się w jakieś piwnicy. Nie wiem ile byłam nie przytpmna ale chyba długo bo jak się obudziłam to przyszedł jakiś człowiek i ogólnie powiedział coś w stylu "no wkońcu się obudziłaś bo już naprawde myślałem że moi ludzie za mocno uderzyli cię w głowe". Potem zaczełam troche z nim rozmawiać. Ale mówił żebym się zamkneła ale ja tego nie zrobiłam to on mnie... on zerwał ze mnie ubrania.. siedziałam prze nim w samej bieliźnie... on mnie dotykal wszędzie..- wzdryglam się na samo przypomnienie tej sytułacji.
-myślałam że mnie zgwałci ale  nie on odszedł i odpalił papierosa. Palił ale nagle podszedł do mnie i mnie przypalił.- odkryłam kołdre i pokazałam im ślad. Brzydką blizne. Pewnie zakryje ją tatułażem.-Było strasznie, bałam się i tak przez te 11 dni bo tyle tam byłam przytomna. Codziennie inna kara zdarzło się że dostałam za to że żyje...
-pamiętasz jakieś szczegóły albo opis tego mężczyzny?
-Ciemne włosy i oczy, lekki zarost, blizna na łuku brwiowym, na dłoniach miał mnóstwo różnych pierścieni i sygnetów. To wszystko, chyba..- Vince skinął głową. Wtedy przyszedł lekarz.
-Dzień dobry. Panienka Monet musi iść na pobieranie krwi.
-Nie.- odpowiedziałam oschle i twardo.
-To naprawde konieczne.
-Nie, kurwa, nic nie jest konieczne.
- Ale..
- Nie.
- Hailie.-wtrącił się Vince
- Nie.
- Hailie.- powtórzył
- Nie.
- Hailie Monet.
- Nie.
- Natychmiast.
- Nie.
- Powiedziałem coś.
- Nigdzie nie idę.
- Hailie Monet, natychmiast idziesz na badania krwi.
- Nie
- Hailiś, to zdrowe przynajmiej raz w roku zbadać krew.- wtrącił się Will.
- Nigdzie. Nie. Idę.
- Jeśli nie pójdziesz sama wezme Cię tam siłą.
-Chciałbyś.
Vincent wtedy podszedł do mojego łóżka.
-Chłopcy wyjdźcie.- zarządził.
On posłusznie wykonali polecenie, a lekarz poszedł w ich ślady i gdy zostaliśmy sami Vince zaczął.
- Hailie idź na te badania, są one zdrowe.
-Nie.
-Dlaczego?
-To już było.
Vince spojżał na mnie pytający wzrokiem.
-Już rozmawialiśmy o tym, ale powtórzę. Nie. Lubie. Lekarzy. I. Szpitali.
- Hailie..
-Nie. To Cud że w ogóle tu wytrzymałam tyle.
- Hailie.
-Nie.
-Denerwujesz mnie już.
-Fajnie.
Vince zacisnął zęby i wyszedł. Wtedy nasuneła mi się myśl żeby uciec, ale przyszli Shane, Tony i Dylan więc odeszła tak szybko jak się nasuneła. I zaczeliśmy grać w pokera.

Ciąg dalszy nastąpi...

Autorka<3
Sorki że wczoraj nie było rozdziału.
Jak wam się podoba?
Jakieś pomysły?

Rodzina MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz