Podobna

2.2K 62 19
                                    

Za 3 dni musieliśmy wyjeżdżać. Jak zeszlam na dół spotkałam tam Wszystkich braci, Cama, Wujka Monte i maye.
-O śpiąca królewna wstała
Spojżałam na zegar była 12.
-Wakacje mam więc spadaj, a tak pozatym to cześć wszystkim.- Wyszyscy pokiwali głowami a jak jak zawsze zaczełam od kawy.
-Chce ktoś coś sie napić?
-Jak proponujesz to może coś zminego.
-Z zimnych napoi proponuje- otworzyłam lodówke-Cole, oranżade, energetyki, wódke ewentualnie mletko.
-Em cole.
Zwiełam Cole i mleko
-O robisz śniadanie. Co takiwgo robisz na śniadanie?
-Jeden z moich specjałów.- powiedziałam
-Ooo czyli co?
-Płatki z mlekiem.- powiedziałam bez wzruszenia, a bracia się zaśmiali tak samo jak ojciec i wujek.
-Ale najpierw płatki?-maya zapytała mnie a ja tylko pomyślałam, że to wariatka.
-Nie. Jak wogóle można dawać najpierw płatki. To chore.
-Ja daje- odezwała się maya.
-Czy ktoś z obecnych tutaj wsypał najpierw platki, a następnie zalał je mlekiem?-
Spytałam mężczyzn na co oni kręcili głowami. Trójka najmłotszych braci patrzyli z niedowierzaniem na maye.
-Prawidłowo- powiedziałam i wlałam mleko do miski a puźniej wsypalam płatki. Maya kłóciła się ze świętą trójcą, a ja niewzruszona jadłam śniadanie i piłam kawe. Lecz maya szybko przegrała kłótkie i wróciała do obserwowania mnie.
-Zauważyliście jaka Hailie jest do was podobna?- wszyscy popatrzyli na mnie a ja podniosłam jedną brew na maye.
-Do dylana jest podobna.-stwierdził will
-Ja bym powiedział że jest mieszanką was wszystkich- stwierdzil Camdem. Wszyscy popatrzyli na niego.
-Chodzi o to że jest taka elokwęta i umie zachować zawsze zimną krew po Vincencie, po Willu jest taka pogodna i bardzo spotrzegawcza. Po dylanie ma wygląd, po Shane'nie ma taki duży apetyt i szybki metabolizm a po tonym zainteresowania, lenistwo oraz obojętność.- wszyscy przez chwile analizowali słowa cama, ale on kontynułował-A z drugiej strony jest taka kobieca, delikatna i wyjątkowa- byłam szczęśliwa w duchu na jego słowa.
-No wsumie.- powiedział powiedział Dylan, a reszta kiwała głowami. Potem moi bracia zaczeli się sprzeczać który jest najleprzy a który najgorszy był to zabawne i słodkie jednocześnie. Zaczeła wsumie trójka najmłotrzych braci, a Will uznał że on jest najleprzy. Vince się nie odzywał.
-Może zapytajcie Hailie, a nie się kłócicie- powiedział ojciec już miał dość ich kłutnii.
-Hailie kto jest najleprzym bratem, a kto najgorszym?- zapytał Will. Wszyscy patrzyli z nadzieją, obrócz Vincenta...
To było przykre ale o to chodziło co nie? Chciałam go załamać. Było mi go żal, ale chwile pomyślałam i powiedziałam.
-Na aktualny moment najleprzy jest Will albo Dylan, a najgorszy...- wiedziałam co powiedzieć ale musiałam potrzymać ich chwile w niepeności- Nikt. Nie mam najgorszego brata każdy jest super...- Każdy z braci się uśmiechnął nawet Vince podniusł jeden kącik- jeszcze żaden aż tak nie podpadł bym ho znienawidziła.- mruknełam pod nosem niby do siebie ale każdy usłyszał.
-A to nie tak, że przez 3 tygodnie nie odzywałaś się do Vinca?- zapytał prosto Wujek
-Małe załamanie nerwowe przerzywałam. Nic nadzwyczajnego.- powiedziałam.
-Dlaczego?-zapytał ten sam mężczyzna
-Dlaczego miałam małe załamanie nerwowe?- dopytałam na co pokiwał głową.
-Tak wsumie moje życie w dużej mieże jest uzależnione od motocyklu. Zawsze wszystko układam sobie w głowie podczas podróży, ale cenie sobie bardzo mocno mojego przyjaciela Alexa. On pomaga mi wyciągać wnioski, moge mu się zwierzać taki ogólnie mój psychoterapeuta.- wyszyscy pokiwali głowami na znak, że rozumieją. Potem poszliśmy do morza i bawiliśmy się w berka (Ja, shane, tony i dylan) ogólnie było spoko. Potem obiad a jako że stwierdzilismy że nie chce nam się przebierać to do stołu usiedliśmy w strojach kąpielowych ale dodatkowo owinięci ręcznikiem. Vincentowi nie podobał się ten pomysł, ale jako, że był tak Cam to zanim Vince zaczął nas opierdalać, Cam zaakceptował pomysł. Jedzenie było super chodź większość to owoce morza. Najbardziej lubie krewetki które były postawione na stole centralnie obok mnie. Był to cudowny obiad. Jeszcze Wujek wyciągnął Białe wino. Wole czerwone. Ale idiota nie wyciągną dla mnie kiliszka ja zmarszyczał brwi nalał wszystki oprócz mnie. Więc sama poszłam sobie po kiliszek i sama sobie nalałam. Wujek sie zachłysnął ojciec patrzył na mnie z lekkim zdziwieniem. Vincent patrzył na ojca, Will odwrócił wzrok, święta trójka patrzyła z wysoko uniesonymi brwiami, a ja zmarszczyłam swoje.
-No co?- zapytałam pierwsza
-To wolo ci arkochol?.- powiedział Momte
-No a nie?- zapytalam zdezorientowana i rozbawiona.
-Nie.- wtrącił sie dylan
-Dlaczego? A wiem umre jak wypije wieliszek wytrawnego białego wina po obiedzie- parsknełam śmiechem- żebym ja piła wczesniej takie ilości- mruknełam pod nosem
-A jakie ilości piłaś?- zapytał rozwścieczony Camden
-Spore i to w dość młodym wieku.- powiedziałam krótko. Nie chciałam drążyć tematu.
-Mogłabyś bliżej określić?
-W wieku 14 lat ja, mój przyjaciel Alex i biliżniaki moi przyjaciele, wybralismy się pod namioty ojeosą rok starsi mieli 15 lat. nie wiem skąd wyciągneli 2 litry czystej... i moje pierwsze spotkanie z arkocholem było grube. Pół litra na głowe bo oni nie dawali mi zostawiać w tyle z piciem... nie wielie pamiętam więc nic więcej nie powiem.- Wszystkich zatkało. Ja rozbawiona tamtymi przeżyciami patrzyłam na Cama, który odwrócił wzrok.  Dopiłam wino i wyszłam na balkon położyłam się na leżaku i zasnełam. Byłam wykończona fizycznie, psychicznie wsumie też.

Autorka<3
Jak wam się podoba?

Rodzina MonetWhere stories live. Discover now