Rozdział 46

4 1 0
                                    


Rocha obudził stojący przy jego łóżku elf. Król natychmiast domyślił się, że to coś pilnego, w przeciwnym razie posłaniec nie śmiałby wejść do jego komnaty nieproszony.

- Mów - polecił, uprzedzając ewentualne powitania.

- Potwory idą z Gór Czarnych. Są 25 larów stąd.

Roch dał ręką znak, żeby na razie przerwał. Zawołał służącego, kazał zwołać wojskowych na naradę, ubrał się i popędził z elfem do koszar. Tam posłaniec opowiedział o zbliżającym się wrogu, wskazując miejsce na jednej z map, którymi zasłany był stół.

- Wspólnie z czarownikami z Zamku postaramy się ich zatrzymać, ale przynajmniej część może się przedrzeć - zakończył.

- Jak duża część? - spytał Roch zastanawiając się, ilu ludzi posłać. Decyzja była tym istotniejsza, że spodziewał się kolejnego ataku z innej strony.

- To zależy od mocy magii, która będzie ich wspierać ale jeśli będzie potężna, i tak żadne wojsko jej się nie oprze. Pan Avaron sugeruje, by nie brać więcej niż trzystu ludzi - dodał elf, mimo że król nie prosił go o radę.

Kilku mężczyzn, w tym Separef, skrzywiło się z dezaprobatą, lecz Roch ufał osądowi Avarona.

- Poślę dwie pierwsze chorągwie twojego pułku - powiedział do Tarbota. Miał na myśli jego stary pułk, który uciekł z nim do Haleb prawie w całości.

Tarbot wstał. Wtedy nie pojechał sam tylko dlatego, że pod nieobecność króla musiał dowodzić całym wojskiem. Roch złapał go za rękę.

- Ty zostajesz - powiedział.

- Oficer, którego wysłałem ostatnio, zginął.

- Właśnie dlatego nie pojedziesz. Dun.

Rycerz skłonił się i ruszył do wyjścia. Roch miał paskudne poczucie, że tym wyborem być może skazuje go na śmierć. Potem przemknęło mu przez myśl, że Dun może istotnie potraktować zadanie jako szansę wyjścia z honorem z niemożliwej sytuacji.

- Proszę cię, postaraj się wrócić! - krzyknął za nim.

- Tak, panie - odparł rycerz odwracając się na chwilę. Wiedział, że Roch nie posyła go po to, by się go pozbyć. Posyła go, bo ceni jego umiejętności ...no i dlatego, że jeszcze wyżej ceni umiejętności Tarbota.

[12 lipca]

Niebo na północnym wschodzie zaczynało już się rozjaśniać, gdy Szurek zsunął się po omacku z piaszczystej skarpy, przebrodził płytki strumień i przedarł się przez świerkowy młodnik po jego drugiej stronie. Gdy tylko znalazł się w mniej zarośniętym grądzie, przeszył go silny wiatr z południowego wschodu, który zerwał się nad ranem zwiastując zmianę pogody. Chłopak skręcił na północny zachód zmierzając w kierunku obozu.

Ponad cztery setki partyzantów - wszyscy, którzy jako tako trzymali się w siodle, stacjonowały w trzech dużych zgrupowaniach na południowym skraju Polany Haleb na wschodnim brzegu rzeki Nasz. Każde z nich wysyłało skrajem lasu konne patrole. Gdyby któryś z nich natknął się na oddział potworów, miał czym prędzej wrócić do swojego obozu, gdzie zawsze czekała dwójka elfów. Jeden z nich miał zawiadomić pozostałe obozy, a drugi - miasto. Szurek dowodził całą operacją.

Koni mieli zaledwie 307. Ponad połowę z nich dostali od Rocha, który w międzyczasie wykupił już wszystkie konie z Elgu, a reszta była wypożyczona od miejscowej ludności żywo zainteresowanej obroną przed kolejnymi najazdami. Niestety chłopskie konie na ogół nie nadawały się pod siodło, a poza tym były potrzebne przy żniwach.

Biały SmokWhere stories live. Discover now