Rozdział 32

3 1 0
                                    

Gdy Henoe otworzył oczy, było późne popołudnie. Przypomniał sobie, że Avaron przed odejściem dał mu coś na sen. Nie spał od tylu dni. Potem przypomniał sobie resztę. Wstrzymał oddech czekając, aż wspomnienie uderzy, lecz nic takiego się nie stało. Wypuścił powietrze z ulgą. Pamiętał zdarzenia tak, jakby dotyczyły kogoś całkiem obcego. Wstał, przeciągnął się i wyszedł przed namiot. Potknął się o korzeń. Spojrzał na niego zdziwiony. Elfy nie potykają się o korzenie. Wtedy dotarło do niego, że z całą resztą świata też coś jest nie w porządku. Barwy i dźwięki zdawały się przytłumione. Wnikliwa obserwacja wykazała, że nie są. Wszystkie zmysły działały prawidłowo. Jednak coś było nie tak. Czuł się podobnie jak człowiek mógłby się czuć w zatyczkach do uszu i okularach słonecznych. I w kapturze. Nie da się opisać, w jaki sposób elfy postrzegają świat, lecz wyobraźmy sobie, choć nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, że z elfa wybiegają we wszystkich kierunkach nitki, którymi łączy się ze światem. Teraz część nitek Henoe była odcięta. Prześledził ich bieg. Wszystkie łączyły się w jednym miejscu niego. W ślepym miejscu. Martwym miejscu. Domyślił się, co to znaczy.

Kiedy Ep wreszcie skończył papierkową robotę, był skonany. Najchętniej by się teraz przespał, ale Lika już jakiś czas temu doniosła, że elf wrócił. Posłał więc wiadomość do oficerów, że mają się stawić na naradę za pół małego dzwonu i kazał rozpalić na uboczu ognisko. Jak znał życie, rozmowy przeciągną się w noc, a nie chciał zapraszać elfa do szałasu, w którym leżały dokumenty. Zastając go pogrążonego w rozmowie z Rochem zawahał się. Narada rozpocznie się dopiero za jakiś czas, więc może nie powinien mu przeszkadzać, a z drugiej strony grzeczność wymagała, by poinformować go jak najwcześniej. Dotąd Epa rzadko zaprzątały podobne dylematy. Avaron odwrócił się, jakby miał oczy z tyłu głowy i powstał na powitanie, Roch za nim. Dali mu znak, żeby się przysiadł, lecz nie podjęli przerwanej rozmowy. Ep czuł się trochę niezręcznie. Wreszcie ciekawość zwyciężyła.

- Panie, wciąż się zastanawiam, czemu zawdzięczam tę niecodzienną lekcję fechtunku - zagaił.

- Jesteś dla mnie potencjalnym sojusznikiem. Chciałem sprawdzić, kim jesteś i co umiesz. Potem zaintrygował mnie twój styl walki. Nie wiedziałem, że Roch jest z wami. A potem mi się spodobałeś i chciałem cię czegoś nauczyć.

- Co robisz, panie, z ludźmi, którzy ci się nie spodobają?

Widząc uśmiech elfa, Ep zdecydował się poruszyć dręczący go problem:

- To nie była dobra strategia? - wypalił. - To, że się rozdzieliliśmy, zamiast się bronić w obozie?

- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.

- Daj spokój - wtrącił się Roch. - Jeśli przegramy, nie będzie już ani elfów, ani ludzi.

- A jak wygramy?

- Walcząc razem z wami i tak dużo się o was dowiemy, z konieczności poznamy wiele waszych tajemnic. Ale może to, czego się dowiemy, i pamięć o wspólnej walce wystarczą, żeby nie było kolejnej wojny.

- Ludzie mają krótką pamięć.

Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu. W końcu Avaron przemówił.

- Nie chcę, żebyś się dłużej dręczył, wej. To była słuszna strategia.

- Zginęła ponad setka ludzi.

- Gdybyście zostali w obozie, zginęlibyście wszyscy.

- Gdybyś, panie, nie przerwał ataku, i tak zginęlibyśmy wszyscy.

- Kilkoro miało szansę uciec, by przekazać wiadomość.

Ep chciał zadać kolejne pytanie, ale się nie ośmielił. Zadał je Roch:

Biały SmokWhere stories live. Discover now