Rozdział 7

11 1 0
                                    


Adam otworzył oczy. W jasnym świetle księżyca zorientował się, że stoi w pentagramie w komnacie Anny, tyle że teraz panował w niej nieład. W kącie naprzeciwko okna rozłożone było posłanie – puste. Na szerokim parapecie i na podłodze wokół porozrzucane były książki i papiery. Po całym pokoju walały się ubrania i jakieś dziwne sprzęty. A Anna...

- Jak udało ci się samemu otworzyć przejście? - Anna wisiała za nogi z żyrandola wprost nad jego głową. Zeskoczyła zwinnie i stanęła obok. Adam nie miał pojęcia, jak udało mu się otworzyć przejście, ale mało go to w tej chwili obchodziło. Nie wiedział, od czego zacząć. Wreszcie wypalił:

- Wiesz, Dorota ze mną zerwała.

- Jaki szczęśliwy zbieg okoliczności - zaszydziła Anna. - Przepraszam.

Adam skrzywił się, ale mówił dalej.

- Od dawna była zakochana w koledze z banku, jak się później okazało, ze wzajemnością. Pracowali razem i znali się jak łyse konie... ale ona tłumiła wszystko w zarodku. Po tylu latach nie chciała mnie zostawiać na lodzie. Bała się, że nikogo innego sobie nie znajdę. Zresztą jakoś to było. Mówi, że starała się o tym nie myśleć. Dopiero jak przyjechałem tutaj, i pobyła jakiś czas sama, dotarło do niej, że to było bez sensu. No ale nie chciała zostawiać mnie teraz, jak mam kłopoty. Poprosiła o przeniesienie do innego działu. On się domyślił i odbyli poważną rozmowę. Nawet wtedy dała mu kosza. On ma na imię Piotr. - Adam umilkł.

- Powiedziałeś jej o nas?

Adam pokręcił głową czerwieniąc się.

- Sama zaczęła się domyślać. W końcu spytała. Wtedy opowiedziała mi o Piotrze.

Anna wyszła z pentagramu, odsunęła papiery i usiadła na drewnianym parapecie - w pokoju nie było krzeseł. Adam po chwili wahania chciał do niej dołączyć, lecz odbił się od bariery ochronnej pentagramu.

- Przepraszam - Anna wyrwała się z zamyślenia i zdjęła barierę. - Teraz możesz przejść.

- Myślisz, że jestem niebezpiecznym demonem?

- Zjawiłeś się w środku nocy w mojej sypialni.... - Próbowali żartować, ale dali spokój.

- Niby teraz jestem wolny...

Adam usiadł na drugim końcu parapetu wbijając oczy w parkiet. Przez chwilę milczeli.

- I co ona na to? – spytała w końcu Anna.

- Chyba czuła się tak, jak ja w tej chwili. Z jednej strony cieszyła się, że jednak może być z Piotrem, a z drugiej... Ty wiedziałaś!

- Co wiedziałam?

- Że ona kocha kogoś innego.

- Masz paranoję. Nie czytam ludziom w myślach.

- Mogłaś coś wyczuć.

Tym razem Anna zaniepokoiła się trochę. Adam posądzał ją o to, że popchnęła go z powrotem w kierunku Doroty, tylko po to, żeby sytuacja się wyjaśniła i żeby mogła go mieć dla siebie. Chyba nie miał racji? A może coś jej umknęło? Anna przymknęła oczy i jeszcze raz przeżyła rozmowę w warszawskim mieszkanku starając się tym razem niczego przed sobą nie ukrywać. W końcu pokręciła głową.

- Może i była już wtedy zakochana w Piotrze ale ty też nie byłeś jej obojętny. Naprawdę martwiła się o ciebie.

Znowu zapadła cisza, ale już spokojniejsza.

- Jak długo byliście razem?

- Od zawsze.

- Musi ci być cholernie żal.

Biały SmokWhere stories live. Discover now