Rozdział 27

4 1 0
                                    

Nazajutrz skoro świt Zając został wezwany do chatki z mapami. Oficerowie już tam byli.

- Trzeba coś zrobić z tym oddziałem koronnych - zagaił Ep. - Nie może nam tak siedzieć na karku. Będziesz walczył z własnymi ludźmi? - zapytał Rocha.

- Tak.

Ep nie wyglądał na przekonanego, więc dodał:

- To teraz są ludzie Alizara. On jest opętany.

- Może wolałbyś się nie mieszać? Pozwolić nam odwalić brudną robotę?

- Oczywiście, że wolałbym - odparł z trudem hamując gniew. - Ale tego nie zrobię.

W tym momencie do chatki wkroczył pan Cy - cioteczny stryj Rocha i najlepszy strateg królestwa. Nie bawił się w chłopskie ukłony, tylko przytknął do piersi kciuk z palcem wskazującym, złączone w krąg, jak to robili wysoce urodzeni witając sobie równych.

- Macie oddział koronnych trzy i pół lara na zachód stąd - od razu przeszedł do rzeczy.

- Wiemy. Stąd ta narada.

- Ja bym na razie ich nie ruszał - to część większej operacji, chyba że nas wykryją.

- Może teraz przydałby się elf? - podsunął Roch.

Cy od początku przyglądał mu się badawczo. Słysząc jego głos nabrał pewności. Chciał coś powiedzieć do Epa, lecz nie mógł wykluczyć, że ten tylko udaje, iż nie wie, z kim ma do czynienia. Postanowił poczekać, aż będzie z nim sam na sam ale król oszczędził mu trudu.

- Oni wiedzą - powiedział.

Cy powitał go w ten sam sposób, co przedtem komendanta.

- Skąd wiesz o elfach? - zapytał Ep Rocha. - Kazałem ludziom o tym nie rozpowiadać.

- Od Adama. Tego, którego znaleźliście w górach.

- Powiedział, że ci nie służy - Roch usłyszał rozgoryczenie w głosie komendanta, widać musiał polubić Adama.

- Mówił prawdę.

- On ma rację co do elfów - powiedział Cy. - Gdzie jest Anaored?

- Znikła ponad miesiąc temu i więcej się nie zjawiła.

- Wtedy, kiedy wyprowadzała Adama z pola bitwy? - zainteresował się Roch. Czarownicy na Zamku też skarżyli się, że stracili kontakt z elfami.

- Nie. Wróciła potem, ale na krótko. Możesz odejść - Ep odprawił Zająca bezceremonialnie. - Ilu masz ludzi? - Ponownie zwrócił się do Cy.

- Sześćdziesięciu. Powinni dotrzeć przed południem. Pozwoliłem im się przespać.

Dalszego ciągu narady Roch już nie usłyszał. Nie było sensu kłaść się spać, więc poszedł pomóc w kuchni.

Przy śniadaniu odnalazł go Ep.

- Ten Adam naprawdę jest czarownikiem?

- Tak. I na prawdę mi nie służy. – Roch uśmiechnął się. - Używał jakichś skomplikowanych formuł grzecznościowych, żeby tylko nie zwrócić się do mnie 'panie'. Nie chciał mi nic o was powiedzieć, dopóki nie postanowiłem do was wstąpić.

- Od początku widziałem, że jest jakiś inny, ale czarownik... Wyglądał tak zwyczajnie. Jak duża jest jego moc? Chyba nie taka jak prawdziwych czarodziei?

- Nie wiem. Chyba on sam tego nie wie... Może być większa niż mu się zdaje.

- Czemu tak myślisz?

Biały SmokWhere stories live. Discover now