Rozdział 44

4 1 0
                                    


Adam wciąż zerkał na elfy. Gdyby Eruyn przeszła na stronę Ciemności, dowiedziałyby się o tym od elfów, które służyły jej za kurierów. W czasie popołudniowego postoju trzymał się blisko nich. Na tyle blisko, na ile takt mu pozwalał. Elfy na ogół unikały towarzystwa ludzi i Adam aż nazbyt dobrze rozumiał czemu, jednak ci z rodu Tal zdawali się lepiej je tolerować.

Przypomniało mu się, co Anaored mówiła o ich „popapranych umysłach" dając do zrozumienia, że dla innych elfów kontakt z nimi musiał być nieprzyjemny, być może w podobny sposób jak kontakt z ludźmi. Pamiętał również, co mówił Toperz, że Avaron zgorszył wszystkich ucząc się od czarnoksiężników - ludzi. A jednak dla Adama Avaron wciąż uosabiał kwintesencję elfiości.

Naprzeciw niego siedziała kruczowłosa elfka z rodu Oraf. Ponieważ zastanawiał się akurat nad elfami, a ona była elfem, wpatrywał się w nią, jakby była szczególnie skomplikowanym układem równań różniczkowych, zupełnie tego nieświadom. Dopiero jej głos wyrwał go z zamyślenia.

- Pytaj.

Adam po krótkim wahaniu wyjaśnił, co go nurtuje.

- Pojawiają się czasem obawy, że on jest ha'yintir - odparła elfka. - Oczywiście bezpodstawne.

Zdała sobie sprawę, że Adam nie ma zielonego pojęcia, o co chodzi, i pożałowała swoich słów. Skoro już jednak zaczęła, czuła się w obowiązku wyjaśnić.

- W dawnych czasach, kiedy elfy żyły głównie w małych grupach rodzinnych, zdarzało się, że podczas jakiegoś rytuału, który wymagał połączenia, jeden elf, dysponujący dużą mocą, niechcący zabierał wszystkich. Oni przestawali być odrębnymi ludźmi... elfami... osobami, a stawali się... tak jak to jest moją ręką. - Na twarzy elfki malowała się mieszanina przerażenia i wstrętu, jakimi przedstawiciele innych kultur reagują na kazirodztwo czy nekromancję.

- Dopóki byli sami, nikt z nich nie umiał tego przerwać, nawet sam ha'yintir. Koniec był zawsze jeden: szaleństwo i śmierć. W większej grupie to nie jest możliwe. Żadna jednostka nie dysponuje tak dużą mocą, by zabrać wszystkich. Dlatego liczba elfów tradycyjnie wymagana przy niektórych rytuałach wynosi 21. Poza tym teraz uczymy się od dziecka, w jaki sposób bezpiecznie się łączyć i przekazywać sobie moc. Jednak lęk pozostał. Być może z niego właśnie wywodzi się obyczaj, że głowę rodu stanowią dwie osoby.

Pan Avaron od śmierci żony sprawuję tę funkcję sam. Istnieje obawa, że dzięki wiedzy, którą posiadł, umiałby przejąć więcej niż kilka elfów, nawet cały klan. Jego umiejętności są... nienaturalne. A może wcale nie, może po prostu nie rozumiemy tego, co oni robią. Ci z rodu Tal są tak bardzo elfami, że niemal przestali nimi być - zakończyła z uśmiechem.

- Nie rozumiem. - Adam był zbyt grzeczny, aby powiedzieć, że to nonsens.

- Macie w swoim świecie teorię Jin i Yang: coś doprowadzone do ostateczności zamienia się w swoje przeciwieństwo.

Adam uprzejmie pokiwał głową: nawet gdyby w tej filozofii tkwiło ziarno prawdy, w co wątpił, to i tak nie miała tu odniesienia. Tylko gdyby istniała dychotomia pomiędzy byciem elfem a... Jego rozmyślania zostały przerwane przez młodego elfa z rodu Tal, który już przedtem pojawiał się jako kurier na dworze Rocha.

- Przysłała mnie Pani - powiedział. - Czarownica Anna w eskorcie dwojga elfów zmierza w kierunku Gór Czarnych wschodnim skrajem Równiny Haleb. Zapewne dołączy do was pojutrze późnym rankiem.

[dalej 9 lipca]

Anna istotnie szła przez puszczę wschodnim skrajem Równiny Haleb w towarzystwie dwojga młodych elfów: Sirhila z rodu Delham i Kirhanued z rodu Tal. Co prawda dla ludzi większość elfów wygląda młodo, ale tych dwoje na naszą miarę było zaledwie nastolatkami. Tylko potrzeba chwili skłoniła starszyznę do powierzenia im tak niebezpiecznej misji. Kirhanued i Sirhil najwyraźniej nie znali się wcześniej, bo odnosili się do siebie z ostrożną uprzejmością, która zdradzała brak obycia w kontaktach z rywalizującymi rodami.

Biały SmokWhere stories live. Discover now