Rozdział 4

12 2 0
                                    

Na oślep wszedł w mleczną mgłę. Poczuł dziwne mrowienie na skórze a przez całe ciało przeszły ciarki. Wtedy mgła rozsunęła się ukazując kamienny zameczek. Z prawej strony przytulał się do zbocza stromej, lesistej góry o płaskim skalistym wierzchołku, wyglądającej na najwyższy szczyt w okolicy. Z lewej, bezpośrednio spod jego murów tryskał wodospad wpadając do niewielkiego jeziora. Dalej na lewo wznosiło się mniejsze wzgórze również pokryte lasem. Adam stał na okrągłym, odsłoniętym wzniesieniu mniej więcej na wysokości murów Zamku. U jego stóp zielona łąka opadała łagodnie do brzegu jeziora. Wszędzie wokół roztaczały się góry przypominające nieco Beskid Sądecki, tyle że wyższe i całkiem dzikie. W dole na wprost leżała szeroka dolina z wijącą się na jej dnie rzeką. A jeszcze dalej ponad zasłoną mgły i chmur pięły się w niebo srebrne wierzchołki. Tatry? Tak blisko? Tak wysokie?! Anna podążyła za jego wzrokiem.

- To niestety tylko złudzenie.

Słońce zachodziło właśnie między szczytami złudzenia podświetlając od tyłu wodospad.

Widok Zamku wzbudził w nim dziwne uczucie, którego sam nie umiałby nazwać. Pewnego dnia, kiedy miał dziewięć, może dziesięć lat, leżał wyciągnięty wygodnie na tapczanie w swoim pokoju patrząc na plakaty, które właśnie powiesił. Nagle wyobraził sobie, że za chwilę wejdzie mama, żeby go obudzić i okaże się, że całe jego życie, począwszy od jakiegoś momentu daleko w przeszłości aż do teraz, było tylko złym snem. Zdziwiło go to, bo nie uważał przedtem, by jego życie było jakoś szczególnie przykre. Jednak ta myśl dała mu wrażenie tak ogromnej ulgi, wyzwolenia i radości, że pamiętał je do tej pory. To było właśnie to uczucie: jakby się obudził ze złego snu. Obrócił się parę razy w kółko rozglądając się na wszystkie strony.

- Jak duży jest ten obszar, który... nie jest złudzeniem?

- Ciężko powiedzieć. On ma skomplikowaną .... „geografię" - Anna szukała właściwego słowa.

- Topologię? - podsunął Adam.

- Chodzi o to, że niektóre miejsca są jakby gęstsze niż inne, albo zachodzą na siebie.

Adam skinął.

- Czasami, jak się obejdzie dookoła drzewo, to się ląduje w innym miejscu.

- A jak się je obejdzie kilka razy, to się wraca do poprzedniego?

- Bardzo często. Skąd wiedziałeś?

- Jest taki obiekt matematyczny, który ma podobne własności.

- W subiektywnym odczuciu teren Zamku ma jakieś 150 km średnicy.

Mimo że Adam nie znał się na sztuce fortyfikacji, było dla niego oczywiste, że miejsce wybrano raczej ze względu na jego walory estetyczne niż obronne. Zauważył, że szczyt najbliższej góry jest nienaturalnie płaski.

- Czy nie zamierzano pierwotnie zbudować go tam?

- Tam się go przenosi w razie ataku.

Doszli do otwartej na oścież bramy, przeszli przez dziedziniec i zapukali do drzwi. Otworzyła im piękna, młoda kobieta o ciemnych włosach i brązowych oczach.

- To jest Helena - przedstawiła ją Anna.

- A ty pewnie jesteś Adam.

Helena wyciągnęła rękę na powitanie i uśmiechnęła się promiennie, ukazując szereg białych, równych zębów. - Chcesz najpierw zjeść, czy najpierw się umyć? Nam jest wszystko jedno.

- Najpierw umyć - odparł Adam. Dzień zrobił się dosyć ciepły.

Poprowadziła ich szerokim nietynkowanym korytarzem o krzyżowym sklepieniu.

Biały SmokWhere stories live. Discover now