Rozdział 6

14 2 0
                                    

Anna wyszła nie mówiąc, kiedy wróci, więc Adamem znowu zajęła się Krystyna.

- Przepraszam cię za Annę... - zaczęła, ale nie dał jej dokończyć:

- To nie jej wina.

- A czyja? Jeśli ona się w tobie zadurzyła, to jej problem. Nie miała prawa cię tym obciążać.

- Ja... ja też ją kocham.

Krystyna objęła go ramieniem. Odezwała się dopiero po chwili:

- Jedyną okolicznością łagodzącą jest to, że ostatnio miała dość ciężkie przejścia, ale powinna była znać swoje ograniczenia i nie...

- Co jej się stało? – przerwał jej z niepokojem.

- Nic, z czym nie umiałaby sobie poradzić. Ale to sprawiło, że zaczęła się bać o ciebie jeszcze bardziej.

Adam wreszcie zrozumiał, czemu Anna, zamiast dać mu wtedy odpocząć, tak go cisnęła z nauką. Bo się o niego bała.

Krystyna zaprowadziła go do swojego pokoju. Mimo że powróciła tu niedawno, zdążył przesiąknąć tą samą mieszaniną zapachów, co chatka w lesie. Był wyraźnie mniejszy niż ogromna komnata Anny. W kątach stały proste drewniane meble, kominek przerobiony został na małą kuchnię z dwiema fajerkami, drewniane półki na ścianach zapełniały gliniane garnuszki z ręcznie wypisanymi etykietkami, a z belek sufitu zwisały pęki ziół. Na środku kamiennej podłogi wyryty był pentagram i jakieś znaki. Okno wychodziło na łąkę. Krystyna zdjęła z wąskiego łóżka grubą wełnianą narzutę, złożyła na pół i położyła w pentagramie, dodała też niewielką kwadratową poduchę w robionej na szydełku poszewce. „Tylko nie relaks" - pomyślał Adam, lecz nie miał siły protestować. Usadowił się na posłaniu. Krystyna rozpaliła pod kuchnią ogień i nastawiła stary blaszany czajnik. Przeszła się po komnacie odrywając z pęczków pod sufitem łodyżki roślin i krusząc je do glinianego kubka. Dodała coś ze słoiczka, po czym zalała wszystko wrzątkiem.

- To musi trochę naciągnąć - powiedziała przykrywając naczynie spodeczkiem i stawiając na brzegu kuchni. - Pamiętasz pierwsze ćwiczenie?

Przypomniało mu się, jak kiedyś Dorota przyniosła książkę do relaksacji: nie był w stanie wykonać pierwszego polecenia ze wstępu do pierwszego ćwiczenia. Brzmiało ono: połóż się wygodnie i rozluźnij wszystkie mięśnie. Adam miał wrażenie, że nawet, kiedy śpi, niektóre mięśnie ma wciąż napięte. Dorota skarżyła się, że w nocy zgrzyta zębami. Krystyna też chyba czytywała takie książki, bo znała sposoby i sposobiki. Kazała mu po kolei napinać i rozluźniać poszczególne grupy mięśni poczynając od stóp, a kończąc na twarzy. Następnie miał napiąć maksymalnie całe ciało na raz i zostać tak przez kilka sekund, a potem puścić wszystko robiąc powolny syczący wydech.

Kiedy skończył, zrobiła mu dziwny masaż - bardzo delikatny: ledwo go dotykała, a czuł, jak wszystko w środku się w nim rozpuszcza. Potem podała mu aromatyczny napar. Adam miał pewne podejrzenia, że niektóre ze składników znajdują się na listach substancji zakazanych, ale wypił wszystko łapczywie. Następne ćwiczenia poszły mu jakoś łatwiej. Potem zasnął.

Anna stała w progu patrząc na chude plecy kobiety w szarej sukni.

- Masz w sobie taki burdel, że czuć go nawet przez te mury - kobieta odwróciła się wtapiając w nią zimne oczy. Anna chciała opuścić wzrok, ale było już za późno; lodowate spojrzenie przeszyło ją na wskroś. - Dlaczego przychodzisz tutaj w takim stanie?

- Potrzebuję twojej pomocy.

- Jak śmiesz...

- Marta! Nie chrzań, tylko mi pomóż.

Biały SmokDonde viven las historias. Descúbrelo ahora