Rozdział 25

3 1 0
                                    

Adam obudził się wściekle głodny. Kiedy otworzył oczy, zobaczył nad sobą twarz Anny przyglądającej mu się z uśmiechem. Leżała obok wsparta na łokciu. Wieczorne słońce wpadające przez okno tworzyło różową aureolę na jej skołtunionych kasztanowych lokach.

- Też jesteś taka głodna?

- Nie. Obudził mnie twój smród.

- Ty pachniesz całkiem nieźle.

Adam zaczął łaskotać ją nosem. Anna odepchnęła go ze śmiechem. Na nosie została mu czarna ciapka kopalnianego pyłu.

Wyszorowawszy się porządnie zeszli na dół. Oczywiście wyczucie czasu ich nie zawiodło. Całe towarzystwo łącznie z Krystyną siadało właśnie do stołu.

- Co ty tu robisz? - zaniepokoiła się Anna.

- Musiałam się wycofać z Krakowa - skrzywiła się czarownica.

- Ktoś cię namierzył?

- Nie jestem nawet pewna, czy to był czarownik. On ma mnóstwo szpiegów wśród zwykłych ludzi. Jedna taka zaczęła się interesować moją „rodziną". Wolałam nie czekać.

- Słusznie.

- Myślicie, że mamy go budzić? - spytała Helena, mając na myśli króla Rocha. - On też powinien coś zjeść.

- Musimy się zastanowić, które części Zamku mu pokazywać - powiedział Adam. - Może powinniśmy na czas jego pobytu wprowadzić pewne modyfikacje, żeby niektórych rzeczy nie widział.

- Na przykład?

- Wszystkich nowoczesnych wynalazków, których nie ma w Or. Lodówki, elektrycznego światła itp.

- No to co, że zobaczy lodówkę? - zdziwił się Kruk.

- Biorąc pod uwagę, że ostatnie dni spędził w towarzystwie czarowników, przeżył działanie otrytu, magię z Czarnych Gór, i przejście do innego świata, nie powinien dostać zawału, jeśli przypadkiem naciśnie włącznik światła - próbowała go uspokoić Anna. Jednak Adam jako nastolatek był wielbicielem Star Treku i pierwszą dyrektywę traktował bardzo poważnie.

- Chodzi mi o to, że nasze społeczeństwo jest bardziej zaawansowane technicznie niż jego. To może mieć trudny do przewidzenia wpływ na rozwój cywilizacji w tamtym świecie.

- Może pomyśli, że to jakiś rodzaj magii. Dopóki nie będzie pytał, nie będziemy niczego wyjaśniać - oświadczyła Marta.

- A jak zapyta?

- Jeśli nie przekażemy mu danych technicznych, myślę, że cywilizacja w Or oprze się zagładzie - uśmiechnął się Ryszard, który czytywał czasem sf.

Adam z Anną zatrzymali się pod drzwiami komnaty, w której spał Roch. Nie słysząc żadnego ruchu zapukali ostrożnie.

- Wejść - odpowiedział im ravią zupełnie przytomny głos.

Łóżko było nie rozesłane. Król siedział obok niego na dębowym parkiecie. Za jego plecami leżały zwinięte w kłębek strzępki kaftana, które widocznie służyły mu w nocy za poduszkę.

- Nie chciałem wam brudzić łóżka. - Machnął nad podłogą tytułem wyjaśnienia. Na jego widok czarownicy nie mogli powstrzymać uśmiechu. Już kiedy go poznali, był chudy, ale po przygodzie w kopalni została z niego tylko skóra i kości. Policzki miał zapadnięte, ubranie w strzępach. Jego lniana koszula zrobiła się ciemno szara z zaciekami w miejscach, gdzie strużki potu rozpuściły czarny pył. Pył wciąż zalegał grubą warstwą na jego dłoniach, szyi i w zagłębieniach twarzy. Podbite oko nabrało interesujących barw, a drugie było podkrążone z niewyspania i też zapuchnięte. Najbiedniejsi, najciężej doświadczeni przez los bezdomni w Warszawie wyglądali nieco lepiej.

Biały SmokWhere stories live. Discover now