Rozdział 41

4 1 0
                                    


Adam spadał w dół czarnym tunelem. „Idę do Piekła," pomyślał. „Samobójcy idą do piekła." Wtedy ktoś go złapał.

Adam zastanawiał się przez chwilę, czy znajduje się w tym świecie materialnie, ale w tym świecie nie było czegoś takiego jak materia. „Ciekawe, gdzie teraz jest moje ciało?" - przeformułował problem. Tam, gdzie ostatnio było jego ciało, pojęcia: być i ciało były dobrze, no... w miarę dobrze, zdefiniowane, ale teraz był problem z teraz.

Adam, przyzwyczajony do tego, że pewne rzeczy nie podlegają takiemu czy innemu opisowi, dał sobie wreszcie spokój. Zamiast tego skupił się całkowicie na Nich. Kontakt był o wiele płytszy, niż by pragnął, ale wystarczający, żeby się porozumieć.

Tak jak się obawiała Helena, odmówili wszelkiej pomocy, tyle że w ich ujęciu była to decyzja oczywista i jedyna słuszna. Poprosił ich, żeby przynajmniej nie odsyłali go z powrotem na Zamek, tylko do świata, gdzie znajdowali się pozostali czarownicy.

[wciąż 4 lipca]

Adam leżał na miękkiej ziemi pachnącej żywicą i grzybnią a nad nim schylała się Eruyn. Otworzył usta, żeby zadać pytanie, gdy zdał sobie sprawę, że nie wie, od czego zacząć, więc zamknął usta i otworzył przed nią swój umysł. Kiedy skończyli, usiadł i ziewnął.

- Wcale nie czuję się mniej zły - powiedział zawiedziony. Przez moment łudził się, że amulet wypalił w nim całe zło pozostawiając tylko to, co dobre.

- Nie jesteś mniej zły - roześmiała się Prawdziwa. - Tacy już jesteście. Ani dobrzy ani źli.

Jednak Adam czuł się inaczej. Po raz pierwszy w życiu był „cały w jednym kawałku".

W twierdzy Haleb powitała go Marta z dziwnie poważną miną. Domyślił się, że szykuje się jakaś ważna rozmowa i oczekiwał jej słów z lekkim niepokojem, jednak Marta milczała. Wtedy zrozumiał, że tylko on może powiedzieć to, co ma zostać powiedziane.

- Jestem czarownikiem - powiedział swoim prawdziwym głosem.

- Jesteś czarownikiem - zawtórowała mu Marta kłaniając się oficjalnie.

Adam znał ją na tyle dobrze, że dostrzegł, a może bardziej odgadł jej wzruszenie. Miał ochotę uklęknąć i pocałować ją w rękę, ale powstrzymał go tępy ból, który go zaskoczył. Myślał, że zostając czarownikiem człowiek uwalnia się od takich rzeczy.

- Wiem, co czujesz - powiedziała Marta cicho, a on wiedział, ile wysiłku kosztowała ją w tej chwili samokontrola. - Mówiłam ci nieraz, że nie jesteś mi nic winien.

- Tak.

Adam odwzajemnił jej oficjalny ukłon ze ściśniętym sercem.

- To znaczy, że teraz jestem zdany wyłącznie na siebie.

- W pewnych sprawach tak. Ale wciąż możesz się uczyć.

- Od kogo?

- Od innych czarowników. Od wszystkiego.

Myśl, że nie ma się już od kogo uczyć faktycznie była niewesoła, ale nie to było najgorsze. Marta jak zwykle nadążała za biegiem jego myśli.

- Nie jesteś sam.

- Podobno każdy czarownik jest sam.

- Podobno każdy człowiek jest sam.

- Bo jest.

- Jest i nie jest. Masz przyjaciół, masz Annę. I gdybym kiedykolwiek na cokolwiek mogła ci się jeszcze przydać, masz mnie.

Biały SmokOnde histórias criam vida. Descubra agora