Rozdział 28

4 1 0
                                    

Wieczorem drugiego dnia po odejściu Rocha do jadalni wpadła uśmiechnięta Helena.

- Mam w końcu odpowiedź Rady. Zwołali konwent na trzydziestego kwietnia u nas.

- To za pięć dni! – wykrzyknęła Barbara.

- U nas? - spytał Ryszard z niedowierzaniem. - Wszystkie poprzednie odbywały się w Pradze albo w *** [przypis: chińskie znaki, transkrypcja, tłumaczenie – tu trzeba coś wymyślić, ale nie znam chińskiego. Znajoma miała pomysł, ale zapomniała ;)]

Marta uśmiechnęła się tylko, lecz mniej powściągliwa Anna parsknęła barszczem przez nos.

- Nawet nie próbowałem mówić w tonach - bronił się Ryszard.

- Im to wytłumacz - zadrwił Kruk.

- Po chińsku nie da się mówić nie w tonach - stwierdziła rzeczowo Anna wycierając barszcz.

- Powiedziałem to z polską intonacją.

- Która zabrzmiała jak: [numerki tonów] na dodatek zrobiłeś nieaspirowane p. W sumie wyszło: [transkrypcja] - [tłumaczenie].

- No dobrze *** poprawił się Ryszard przesadnie wymawiając wszystkie tony. [przypis: chińskie znaki, tłumaczenie]

Tym razem nawet Marta rechotała.

- Myślę, że zwołanie konwentu u nas to ukłon w stronę Eruyn - Helena wróciła do tematu, ale nie odważyła się jeszcze na kolejny łyk barszczu.

NIE PODOBA MI SIĘ CAŁY TEN KAWAŁEK:

Nazajutrz czarownicy zabrali się do sprzątania Wielkiej Sali, co zabrało im bite cztery dni. Kruk z Heleną sami zbudowali wielki okrągły stół, pusty w środku, tak by okalał pentagram na posadzce.

Rankiem trzydziestego kwietnia w pentagramie zaczęli zjawiać się goście, których kolejno przeprowadzał Toperz. O dziewiątej rozpoczęto obrady.

Przy stole zasiedli przedstawiciele wszystkich ośrodków magii na Ziemi oraz kilku „niezrzeszonych" czarowników. Kilku innych upoważniło przyjaciół. W sumie zebrało się ponad trzydzieści osób. Najpierw wszyscy przedstawili się kolejno poczynając od Eruyn i Toperza, którzy byli tu kimś w rodzaju członków honorowych. Marta pierwsza zabrała głos jako przedstawicielka gospodarzy. Ponieważ od dłuższego czasu nikt już nie wątpił w Jego powrót, od razu przeszła do rzeczy:

- Jak rozumiem, zebraliśmy się tu po pierwsze po to, żeby stwierdzić, czy wszyscy razem dysponujemy dostateczną mocą, żeby w końcu przeciwstawić Mu się otwarcie. Najprościej będzie, jeśli zrobi to pani Eruyn.

Obecni gestami bądź pomrukami wyrazili zgodę.

- Niech każdy pomyśli o wszystkich czarownikach, których reprezentuje - powiedziała Prawdziwa. - Wszystkie przedmioty wiążące moc, jakie są w naszym posiadaniu znajdują się w tej sali?

Czarownicy znów potwierdzili.

- Przepraszam - odezwał się Simon, brodaty i długowłosy Brytyjczyk, który mimo sztruksowej marynarki i dżinsowych spodni kojarzył się Adamowi z druidem - mam myśleć o wszystkich na raz, czy po kolei?

Oczywiście każdy mówił w swoim języku.

- Obojętne. To i tak potrwa kilka minut.

Zapadła skupiona cisza. Co poniektórzy uśmiechali się pod nosem, wszyscy jednak oczekiwali w napięciu. Po trzech minutach Prawdziwa pokręciła głową.

- Niestety, wciąż jesteśmy o wiele za słabi.

W głębi duszy nikt chyba nie oczekiwał innej odpowiedzi.

Biały SmokWhere stories live. Discover now