Rozdział 71

184 25 2
                                    

Gdy Harry siedział na Historii Magii jego wzrok błądził po całej sali. Z całych sił starał się nie zasnąć. W pewnym momencie, gdy jego oczy już niemal się zamknęły, poczuł jak ktoś z całej siły go szturcha łokciem w ramię. Spojrzał wkurzony na tą osobę, lecz jego wzrok przykuło coś znacznie innego.

Tuż za oknem, które znajdowało się za plecami Hermiony, leciała Hedwiga. Ewidentnie miała zranione jedno skrzydło i nie wyglądała zbyt dobrze.

-Ona jest ranna.- szepnął chłopak i nim ktokolwiek zdążył coś odpowiedzieć, ruszył dyskretnie do swojej sowy.- Panie profesorze, źle się czuję, mogę iść do Skrzydła Szpitalnego?- zapytał.

Profesor Binns jedynie machnął na niego ręką i kontynuował swój wykład. Harry więc szybko wyszedł z klasy i dopiero gdy znalazł się w bezpiecznym miejscu, zajął się swoją sową. Jak się okazało Hedwiga miała dla niego list. Wziął od niej kopertę i pozwolił jej odlecieć, aby mogła odpocząć i się wyleczyć.

Sam zaś otworzył kopertę, myśląc, że list jest od Syriusza, ponieważ w ostatnim czasie tylko z nim pisał.

W tym samym miejscu, o tej samej porze co ostatnio. Kaysa.

Z delikatnym uśmiechem schował zwitek do swojej kieszeni. Przez cały dzień myślami błądził tylko przy tym co Kaysa chciała mu powiedzieć. Na całe szczęście dzień szybko upłynął i nim się obejrzał siedział na kanapie w Pokoju Wspólnym wraz z Ronem i Hermioną i czekał aż w kominku pojawi się głowa Kaysy.

Tej nocy zadziwiająco szybko wszyscy rozeszli się do własnych dormitoriów. Nawet bliźniacy, którzy zazwyczaj siedzieli do bardzo później godziny szybko się zmyli.

Niespodziewanie kominek zapłonął na zielono, a z płomieni wyszła Kaysa. Z wielkim uśmiechem rozejrzałam się po pomieszczeniu.

-Co tam młodzieży?- zapytała na przywitanie. Hermiona wytrzeszczyła na nią oczy.

-Co ty tu robisz?- zapytał Harry.- To niebezpieczne!- dodał, mówiąc to, co myślała pozostała trójka.

-Tak samo niebezpieczne było organizowanie spotkania w Gospodzie Pod Świńskim Łbem.- odparowała.

-Ale była bezpieczniejsza od Trzech Mioteł!- zaprotestowała Hermiona.- Tam są wiecznie tłumy ludzi.

-Co oznacza, że byłoby trudniej was podsłuchać.- wyjaśniła Kaysa.- Jeszcze wiele musicie się nauczyć.- dodała kręcąc głową.

-Przypomnę tylko, że to ty weszłaś przez kominek do dobrze strzeżonego budynku.- wtrącił się Ron.

-Nie tak dobrze, skoro tu weszłam. Zresztą zapominacie chyba, że mam znajomości. Dogadałam się z Dumbledorem. A właściwie on sam mi to zaproponował zważywszy na okoliczności.- mruknęła w odpowiedzi.

-Kto nas podsłuchał?- zapytał szczerze zaciekawiony Harry.

-Cały czas ktoś was obserwuje. Musicie być tego świadomi. Zakon i Ministerstwo. Z tym, że to Zakon zna was lepiej. Także to Mundungus was złapał.- zdradziła Kaysa.- Ron twoja mama prosiła mnie, abym przekazała ci parę słów.- dodała patrząc na rudzielca, który ewidentnie trochę się speszył.- Mówi, że pod żadnym pozorem masz nie pchać się w nielegalne grupy obrony, ponieważ jesteś za młody, aby martwić się o swoje umiejętności obronne i będziesz miał jeszcze dużo czasu, aby się ich nauczyć. A wam...- w tym momencie spojrzała na Harry'ego i Hermionę.- Odradza brania w tym udziału. Mówi, abyście skończyli nim zaczęliście, bo jeszcze was wszystkich wywalą ze szkoły. Sama chciała do was napisać, ale nie ma czasu bo tej nocy jest na służbie.

-Na służbie?- zaciekawił się Ron. Służba brzmiała bardzo poważnie i niebezpiecznie, więc nie potrafił wyobrazić sobie swojej matki w takiej sytuacji. Raczej kojarzył ją z kuchnią i zadaniami domowymi.- Co robi?- zapytał.

-Nie twoja sprawa. Pracuje dla Zakonu i niestety musiała mnie jeszcze dzisiaj zmienić.- odparła Kaysa. Przez ostatnie dni wykłócała się sporo z Remusem o to, czy powinna wrócić do pracowania dla Zakonu. Remus kategorycznie się nie zgadzał, a Kaysie nie podobało się to. Sama powoli miała dosyć siedzenia w mieszkaniu Syriusza.

-A co ty myślisz o tej całej grupie?- zapytał Harry.

-Ja? Sądzę, że to genialny pomysł. Zresztą wraz z Syriuszem i Remusem sporo o tym dyskutowaliśmy i jesteśmy tego samego zdania. Musicie uczyć się obrony. Powinna być dla was najważniejszym przedmiotem w tym roku.- odparła Kaysa.

-Nawet jeżeli nas wywalą?- zapytała Hermiona z delikatnym rumieńcem na twarzy.

-Hermiono! przecież to był twój pomysł!- wtrącił się Ron.

-Tak, ale chcę po prostu wiedzieć co Kaysa o tym myśli.- odparła.

-Ja myślę, że lepiej umieć dobrze się bronić i zostać wywalonym, niż siedzieć w szkole bez sensu, a później wrócicie na wakacje i pierwszy lepszy śmierciożerca was zabije.- rzuciła prosto z mostu.

Była to brutalna prawda, ale prawda. Nadeszły bardzo niepewne czasy, gdzie nikt nie wiedział, czy wychodząc zza zakrętu nie oberwie Avadą. Umiejętność obrony powinna być priorytetem każdego czarodzieja.

-Skoro już tu jesteś, to może wyjaśnisz nam, co takiego się działo, że nie odpisywałaś? Nawet McGonagall wezwała mnie do siebie na dywanik w twojej sprawie.- oznajmił Harry, który zmierzył Kaysę od góry do dołu czujnym spojrzeniem.

-Właśnie dlatego tu w sumie jestem. Od jutra wracam na warty, więc dzisiaj to jedyny moment, gdy jeszcze mogłam z wami pogadać. Miałam was ochrzanić za to zgrupowanie, ale jest coś jeszcze. Zakon mnie przegłosował. Pomimo, że sprawa dotyczy tylko mnie i Remusa, to Zakon dla żartu postanowił głosować i mam wam o wszystkim powiedzieć.- wyjaśniła z typowym, huncwockim uśmiechem na ustach.

-W końcu jakieś informacje!- ucieszył się Ron.

-Jestem w ciąży.- odparła Kaysa, czym totalnie zaskoczyła całą trójkę.

-Co?!- wrzasnęły dwa identyczne głosy, które znajdowały się kawałek za plecami Lupin.- Gratulacje!- dodali po chwili, gdy pierwszy szok już minął.

-Miło cię widzieć Kayso.- powiedział Fred podchodząc do niej. Chwycił jej dłoń i zaczął nią energicznie potrząsać.

-Póki jeszcze masz dla nas czas. Bo pewnie jak pojawi się małe Lupinioątko, to zapomnisz o całej reszcie świata.- dodał George.

-O was chłopcy? A w życiu!- zaprzeczyła ze śmiechem.

-A tak korzystając z okazji, to chcielibyśmy u ciebie zamówić jad bachanków, dasz radę go zdobyć?- zapytał Fred, lecz widząc wzrok Kaysy, doszedł do wniosku, że niepotrzebnie pisał.

W wolnej chwili zrobię sobie spis kolejnych rozdziałów i co ma się w nich znaleźć, bo mam wrażenie, że leję wodę i nie podoba mi się to

Animag 2Where stories live. Discover now