Rozdział 16

408 34 6
                                    

Urodziny Harry'ego nadeszły szybciej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Ten dzień nie zapowiadał się zbyt dobrze dla nikogo. Młody Potter praktycznie od samego rana siedział w starym pokoju Dudley'a, ponieważ tego dnia miał zwracać szczególną uwagę na to, aby nikomu się nie pokazać.

Wieczorem wujek Vernon miał ważne spotkanie biznesowe, więc wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Każdy dostał jakieś szczególne zadanie. Harry na swoje nie narzekał, wbrew pozorom było to najlepsze zadanie jakie mógł dostać. Siedzieć w pokoju i być cicho.

Kaysa i Remus tego dnia także nie byli zadowoleni z obrotu spraw. Po dłuższych rozmowach, teoriach i pomysłach, doszli do wniosku, że muszą osobiście zjawić się na Privet Drive. Oboje doskonale wiedzieli jaki stosunek ma Petunia wraz z mężem do świata magicznego, ale niestety ta rozmowa była nieunikniona, jako, że Kaysa został matką chrzestną Harry'ego.

Tak więc z samego rana, gdy słońce dopiero wschodziło, Remus wraz z Kaysą deportowali się na końcu ulicy. Znalezienie odpowiedniego domu było kłopotliwym zadaniem, ponieważ wszystkie budynki wyglądały dosłownie tak samo. Trust użyła prostego zaklęcia lokalizującego i trzy minuty później stali pod odpowiednimi drzwiami.

- Mam nadzieję, że nie zaczną krzyczeć.- mruknął Remus, któremu także ta wizyta nie bardzo się podobała.

- Krzyczeć? Niech sobie krzyczą, ale niech nie rzucają w nas talerzami.- odparła Kaysa i delikatnie zapukała w drzwi. Chwile później mogli usłyszeć zrzędliwy męski głos, który mruczał pod nosem przekleństwa różnego rodzaju.- Chyba miałeś racje. Jesteśmy tu zbyt wcześnie.- wyszeptała.

Drzwi się otworzyły, a stał w nich dorosły mężczyzna, który ledwo mieścił się w przejściu. Wąsy miał idealnie przystrzyżone, a twarz wygiętą w grymasie niezadowolenia.

- Słucham?- zapytał, chociaż zrobił to takim tonem, że pierwsze co przychodziło na myśl, to lepiej nie odpowiadać i sobie pójść. Jednak ani Kaysa, ani Remus nie zniechęcili się bardziej niż do tej pory.

- Czy zastaliśmy Petunię Dursley?- zapytała grzecznie Trust.

- Chcielibyśmy z nią chwilkę porozmawiać, to nie zajmie długo.- dodał Lupin i delikatnie się uśmiechnął.

Vernon spojrzał na nich, jak na osoby chore na umyśle, ale nie skomentował tego i wpuścił ich niechętnie do domu. Jak się okazało Petunia była w kuchni i szykowała śniadanie. Widząc jednak, że przyszli goście, ściągnęła fartuszek i przeszła do salonu.

- Dzień dobry.- przywitała się wyniosłym i poważnym tonem. Tak jak jej mąż starała się pokazać, że jest na wyższym poziomie w hierarchii społecznej, niż ich goście.

- Miło cię poznać Petunio. Czy moglibyśmy z tobą porozmawiać?- zapytała i zerknęła na Vernona, który w dalszym ciągu stał w tym samym miejscu.- Na osobności.- dodała, na co mężczyzna fuknął i wyszedł z salonu.

- O co chodzi? Kim jesteście?- zapytała marszcząc brwi.

- Kaysa Trust i Remus Lupin. Starzy przyjaciele Lily i Jamesa Potterów.- wyjaśniła Kaysa.- Jestem także matką chrzestną Harry'ego. Dlatego tak zależy mi na tej rozmowie. Może usiądziemy?- zaproponowała wskazując na kanapę. Nie uzyskała jednak odpowiedzi, ani żadnej reakcji, więc stwierdziła, że jednak postoi.- No dobrze, nie to nie.

- Nie chcemy się kłócić, ani przeszkadzać wam w dotychczasowym życiu.- wtrącił Remus.- Chcielibyśmy mieć jedynie jakiś wpływ na życie Harry'ego.- wyjaśnił.

- Jak dla mnie to możecie go nawet zabrać ze sobą.- burknęła kobieta.

- Nie bądź głupia, dobrze wiesz, że działa na niego aktualnie ochrona krwi. Póki mieszka z tobą, jedyną prawdziwą rodziną, jest chroniony przez starożytną magię...

- Nie wiem! Nie obchodzi mnie to dziwactwo!- krzyknęła. Kaysa postanowiła więc zmienić taktykę.

- Zastanów się co robisz i przy kim Petunio. Chcę się tylko upewnić, że Harry jest dobrze traktowany, jeżeli dowiem się, że jest inaczej, to wierz mi... Nie zawaham się odwiedzić was ponownie i nie będzie już tak miło.- warknęła Trust.

Remus mentalnie uderzył się dłonią w czoło. Kaysa nigdy się nie zmieni, nawet w takich sytuacjach potrafi pokazać, że nikogo się nie przestraszy i że to ona, jest na wyższej pozycji. Właśnie w takich sytuacjach Remus przypominał sobie, że przecież Trust jest czystej krwi i posiada niektóre cechy arystokracji, których zazwyczaj po prostu nie dostrzegał.

- Mamy prezent dla Harry'ego, mogłabyś mu go przekazać?- zapytał Remus i wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko w którym znajdował się naszyjnik Lily.

Kaysa pomyślała, że skoro Potter dostał po ojcu pelerynę, to trzeba mu dać coś co należało do jego matki. Jedyną taką rzeczą, którą posiadali był naszyjnik, który Lily dostała od Jamesa w dniu siedemnastych urodzin. Zrobiony był ze srebra tak samo jak zawieszka w kształcie piórka, na którym widniał napis 'Always'.

- Oczywiście.- mruknęła lekko wystraszonym głosem. Groźby Kaysy zadziałały. Zawsze działały.

- Chcielibyśmy go też zabrać kiedyś na wakacje. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.- zapytała Kaysa, sugestywnie unosząc brew.

- Ależ skąd.- mruknęła Petunia.

- Cudownie!- krzyknął Remus i klasnął w dłonie, gdy dwie kobiety mierzyły się złowrogim spojrzeniem.- Skoro wszystko ustalone i świetnie się dogadaliśmy, to my już pójdziemy.- powiedział i pociągnął lekko Kaysę w stronę wyjścia.- Miłego dnia!- krzyknął i szybko wyprowadził z domu dziewczynę, po czym dyskretnie się deportowali do ich własnego mieszkania.

- Co za ludzie!- wybuchła Kaysa.- Z nimi się nie da normalnie dogadać. Jakie to głupie i bezmózgie.- warczała pod nosem.- Jak ja współczuję Harry'emu...

- Tak ja też, ale spokojnie. Uspokój się. Może Molly zabierze go na część wakacji.

- Sama bym go zabrała nawet i na całe wakacje. Ale nie mogę, bo to wszystko zniszczy! Zabiję Syriusza.- warknęła pod nosem.- To był głównie jego pomysł, aby nie mącić młodemu w głowie.

- Tutaj się zgodzę z Blackiem. Harry jest młody, może i ma fatalnych opiekunów, ale da sobie radę w życiu. Dzięki temu wyrośnie na dzielnego i silnego chłopaka.- powiedział Remus. Miał nadzieję, że choć te słowa lekko udobruchają Kaysę.

- Wiem, wiem. Ale to serio boli, że nie mogę nic zrobić...

- Sama powiedziałaś, że kiedyś zabierzemy go na wakacje. Gdy to nadejdzie, postaramy się aby były to jego najlepsze wakacje w życiu. Przestań się zadręczać. Do tej pory pomimo wielu trudności, jesteś wspaniałą matką chrzestną. I potrafisz w dalszym ciągu działać według twojego planu... A co do tego, to zastanawiam się od paru dni, czy w ogóle masz świadomość, że mógłbym ci w tym pomóc?- zapytał z lekkim zawahaniem w głosie.

- Remi... Wiem, że byś mi pomógł, jednak wiem też, że muszę zrobić to sama. Obiecuję, że jeżeli w tym roku nie posunę się ani trochę do przodu, to powiem ci o co chodzi, zgoda?

- Zgoda.- odparł Remus z wielkim uśmiechem.

Sprawdzone

Trochę późno, ale wszystkiego najlepszego wszystkim dzieciom dużym i małym! Tym pełnoletnim i niepełnoletnim!

Animag 2Where stories live. Discover now