Rozdział 70

191 24 4
                                    

-Jonson! Co to za wrzaski z samego rana przy stole?- zapytała rozzłoszczona McGonagall podchodząc do źródła hałasu, którym była pani kapitan drużyny Gryfonów. Dziewczyna krzyczała na Harry'ego, któremu z jednej strony było strasznie głupio, że ponownie opuści trening Quidditcha, ale z drugiej niczego nie żałował.

-On sobie znowu zarobił szlaban, pani profesor! Jak to dalej tak będzie wyglądało, to będę musiała znaleźć sobie nowego szukającego!- krzyknęła dziewczyna.

-U kogo Potter?- zapytała profesorka. Harry spojrzał na nią, a odpowiedź malowała się w jego oczach.

-U Umbridge... Profesor Umbridge.- poprawił się szybko. Nie mógł uwierzyć własnym uszom, gdy usłyszał jak McGonagall westchnęła ze zrezygnowaniem.

-Znowu straciłeś nad sobą panowanie? Po tym wszystkim, co się ostatnio działo?- zapytała zrezygnowana.

Harry miał świadomość tego, że praktycznie cały stół przysłuchuje się tej wymianie zdań. Nie czuł się ani trochę skrępowany tym wszystkim. Zaczął w końcu głosić prawdę, a to, że ludzie mu nie wierzyli, nie było jego winą.

-Tak... Pani profesor, czy Kaysa się o tym dowie?- zapytał, ponieważ to była jedyna rzecz, która go w tej chwili martwiła.

-Nie. Remus prosił, by nie martwić jej sprawami Hogwartu. Zresztą przyjdź do mnie, gdy skończysz śniadanie.- poprosiła i odeszła od stołu.

McGonagall od razu udała się do Jane Umbridge, aby ustalić z nią zasady szlabanu młodego Pottera. Na całe szczęście kobieta pod groźbą pojawienia się Lupin, zgodziła się na to, aby Harry swój szlaban odbył u McGonagall. Cała ta wyprawa zajęła jej około dziesięć minut i gdy w końcu wróciła do swojego gabinetu, to pod drzwiami na podłodze siedział Harry.

-Chodź Potter.- poprosiła i otworzyła drzwi przepuszczając chłopaka.- Usiądź sobie.- wskazała na krzesło przy swoim biurku. Ona sama zaś usiadła w fotelu po drugiej stronie.

-O co chodzi pani profesor?- zapytał uprzejmie nastolatek.

-Zacznę od tego, że szlaban będziesz miał u mnie. Zaczniesz dzisiaj o dwudziestej i codziennie do piątku widzimy się przy Skrzydle Szpitalnym. Pomożesz madame Pomfrey.- oznajmiła. Widząc jak Harry odetchnął z ulgą, na jej ustach pojawił się minimalny uśmiech.- Ale jest jeszcze jedna sprawa. Czy rozmawiałeś ostatnio z Kaysą?- zapytała.

-Ostatnim razem, gdy przyszła do Hogwartu i zaczęła się wykłócać z dyrektorem, to zamieniliśmy dwa zdania.- odparł zgodnie z prawdą.

-A z Syriuszem, albo Remusem?- zadała kolejne pytanie. Harry delikatnie się zaniepokoił.

-Nie.- odparł od razu. Wolał pominąć fakt, iż Syriusz wdarł się do szkolnej sieci Fiuu.- Czy coś się dzieje?- zapytał.

-Próbujemy się tego dowiedzieć. Kaysa nie odpisuje nam na żadne listy. Jedynie Remus raz nam odpisał z prośbą, aby jej nie niepokoić.- wyjaśniła szczerze zmartwiona. W końcu Minerwa McGonagall znała Kaysę już od wielu, wielu lat. Martwiła się o nią jak o własną rodzinę, mimo, że dziewczyna nie raz i nie dwa ostro dała jej w kość.

-Mogę spróbować się podpytać Syriusza lub napisać do Kaysy. Może mi coś powie.- zaproponował chłopak. Sam się zmartwił słysząc te słowa. Ostatnim razem, gdy widział swoją ciotkę, to była w pełni sił. Mogła wręcz pojedynkować się z całym światem.

-Nie ma potrzeby Potter. Profesor Dumbledore i tak musi zwołać zebranie Zakonu Feniksa.- oznajmiła. I pomimo, że Harry długo nalegał, to McGonagall kategorycznie zabroniła mu pisać do Kaysy. Obiecała jednak, że po zebraniu Zakonu, da mu znać co i jak.

Animag 2Where stories live. Discover now