Rozdział 63

218 29 4
                                    

- Crucio!- głośny krzyk rozległ się po pokoju. Kaysa zaciskając zęby znosiła ból zadany przez zaklęcie. Od dwóch godzin cierpiała, jej skóra płonęła, mięśnie były rozrywane na kawałki, a kości łamane co sekundę.

Krzyk nie wydostał się z jej ust, pomimo, że bardzo chciała wrzasnąć. Oczy jej się zaszkliły, chociaż z całej siły starała się pohamować łzy. Ostatecznie pochyliła głowę, nagi się pod nią ugięły. Opadła na kolana. Zaklęcie zostało przerwane, a Syriusz niemal od razu do niej podbiegł. Już z daleka słyszał jak dziewczyna dyszała. Oddech miała urwany, była cała blada i oblana zimnym potem.

- Nienawidzę cię.- warknął Black, pomagając podnieść się z ziemi Kaysie. Posadził ją na swoim łóżku.

- Jeszcze raz.- rozkazała. Od trzech dni znosiła po parę godzin dziennie tortury.

- Wystarczy.- powiedział sucho Black, przez co Kaysa spojrzała na niego zdenerwowana.- Nie zrobię tego więcej. Chcesz, to poproś Remusa, albo Moody'ego. Każdego, ale nie mnie.- oznajmił twardo.

- Przecież wiesz, że nikt się nie zgodzi. Potrzebuję pomocy. Przestań się nad sobą użalać i po prostu rzuć zaklęcie.- od trzech dni praktycznie non stop się kłócili. A powód ich kłótni był jeden i ten sam.

- Mam dosyć. Może i to ty znosisz tortury, ale to ja muszę na to patrzeć. A później muszę patrzeć w oczy Remusowi ze świadomością, że torturuję jego żonę pod jego nieobecność.- powiedział. Już miał zamiar wyjść z pokoju, ale Kaysa jak zwykle go zatrzymała.

- Musze być gotowa. Wiesz o tym. Nie mogę dać mu tej satysfakcji, więc z łaski swojej pomóż mi. Jeszcze tylko trzy dni.- poprosiła. Syriusz westchnął pod nosem. Miała rację. Ona zawsze miała rację. Gdyby Voldemort zobaczył, że Kaysa jest podatna na zranienia, to prawdopodobnie bez mrugnięcia okiem, by ją zabił. Jeżeli jednak nie zareaguje na Cruciatusa (a na pewno zostanie nim potraktowana), udowodni, że jest potężną czarownicą. W końcu udowodni, że pomimo całkiem młodego wieku, swoją potęgą może dorównać Dumbledore'owi. A nawet go przewyższyć.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a do środka wszedł Harry. Jego wzrok od razu powędrował do zdenerwowanego Syriusza i bladej Kaysy.

- Wszystko dobrze?- zapytał.

- Oczywiście. O co chodzi?- zapytała Lupin wstając powoli z łóżka. Była osłabiona, czuła to i była tego świadoma, ale jednocześnie była zadowolona z efektów. Podczas tych tortur nie krzyknęła, nie wydała ani jednego dźwięku, łza nie spłynęła jej z oka. Jednak musiała jeszcze trochę poćwiczyć.

- Wrócił Remus, pani Weasley już nakłada obiad, tylko was brakuje.- oznajmił.

Syriusz podał Kaysie ramię, aby mogła się na nim wesprzeć. Harry czujnie się im przyglądał. Doskonale widział, że Kaysa prawie cały swój ciężar ciała przeniosła na Syriusza. Coś było nie tak i nie podobało mu się to.

- Na pewno nic ci nie jest?- zapytał Potter.

- Daj spokój Harry.- spławiła go Lupin. We trójkę wyszli z pokoju i udali się do kuchni. W oczy Kaysy natychmiastowo rzucił się duży transparent, który gratulował Ronowi i Hermionie funkcji prefektów.- Coś nas ominęło?- zapytała Kaysa.

Przy stole siedziało dosyć sporo osób. Pojawił się Mundungus, Tonks, Moody i parę osób pracujących w ministerstwie.

- Nasz najmłodszy braciszek został prefektem.- oznajmił Fred, który deportował się przy ramieniu Kaysy.

- Mama tryska dumą. Cudowny Ronuś utrzymał tradycję rodziny.- dodał George, który także deportował się przy Kaysie.

- Za godzinę przyjdzie Dumbledore. Chce z tobą omówić jakieś szczegóły.- oznajmił Moody. Remus spojrzał zdezorientowany na Kaysę, dosłownie w tym samym czasie co Syriusz rzucił w nią wymownym spojrzeniem. Black dalej utrzymywał swoje zdanie, że Lupin powinna powiedzieć swojemu mężowi o całym planie.

Animag 2Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang