Rozdział 47

322 36 8
                                    

- Myślisz, że Syriusz wytrzyma?- zapytał Remus masując Kaysie barki. Dziewczyna lekko się spięła, co Lupin bez problemu wyczuł. Nie była pewna, czy Black wytrzyma. Siedzenie w miejscu i obserwacja bez czynnego udziału nie była jego mocną stroną. Tak jak ona, chciał pomóc.

- Myślę, że nie ma wyboru.- mruknęła w odpowiedzi.- Na pewno musimy iść na wyłonienie reprezentantów? Wygodnie mi tu.- dodała, po czym odrobinę bardziej zanurzyła się w wodzie. Remus na to zaśmiał się wesoło.

To prawda jest wygodnie. Ciepła woda, biała piana, świece dookoła wanny. Bardzo odstresowująca i przyjemna kąpiel w towarzystwie ukochanej. Ale nic nie może trwać wiecznie.

- Chcesz tam być. Za dobrze cię znam.- odparł nakładając na ręce odrobinę szamponu o zapachu czarnego bzu. Powoli zaczął wcierać płyn w ciemne włosy dziewczyny. Kaysa westchnęła pod nosem na ten cudowny masaż głowy.

Remus spłukał pianę, jaka powstała na włosach ukochanej, po czym delikatnie się nachylił i pocałował ją w ramię. Swe usta przeniósł odrobinę wyżej i kolejny pocałunek zostawił na obojczyku.

- Wiem też, że podoba ci się to.- wyszeptał i pocałował ją w szyję. Został chwilę w tym miejscu, składając drugi pocałunek, zassał delikatnie skórę. Z ust Kaysy wyrwał się cichy jęk. Mężczyzna na koniec chuchnął na zaczerwieniony ślad i uśmiechnął się łobuzersko pod nosem, świadomy tego, że Kaysa go nie widzi.

- I co się szczerzysz jak łysy do grzebienia? Może cię nie widzę, ale wiem, że jesteś z siebie zadowolony.- mruknęła rozbawiona. Oparła głowę o klatkę piersiową chłopaka i delikatnie się odchyliła do tyłu, aby zobaczyć jego minę. Oczywiście miała rację.

- Lubię to robić. To znaczy, że jesteś tylko moja i nawet Syriusz mi cię nie odbije.

- Są też inne sposoby, aby pokazać wszystkim, że jestem twoja.- mruknęła cicho Kaysa.- Na przykład pierścionek.- dodała tak, aby Remus jej nie usłyszał.

Około trzy godziny później Remus u boku Kaysy zasiadł w Wielkiej Sali. Jak zwykle Noc Duchów rozpoczęła się pyszną kolacją, chociaż wiele osób z napięcia nie potrafiło zjeść nawet kęsa. Każdy niecierpliwie czekał na ogłoszenie reprezentantów. Wiele uczniów było dziećmi jej dawnych szkolnych znajomych.

Zaledwie pół godziny starczyło, aby talerze zalśniły czystością (niektóre w ogóle nie zostały ruszone) a pobrzękiwanie sztućców ucichło. Powstał Dumbledore, podszedł do Czary Ognia i przyjaźnie uśmiechnął się do zniecierpliwionych uczniów.

- Myślę, że Czara Ognia już prawie jest gotowa, by dokonać wyboru. Sądzę, że to jej zajmie jeszcze z minutę. Kiedy zostaną ogłoszone nazwiska reprezentantów, proszę, by tutaj podeszli, przemaszerowali wzdłuż stołu nauczycielskiego i weszli do przylegającej komnaty gdzie otrzymają pierwsze instrukcje.- wyjaśnił.

Wyczekiwaniom nie było końca. Zarówno nauczyciele, jak i uczniowie nie mogli się doczekać chwili wyłonienia trzech reprezentantów. Szepty ucichły, oddechy zostały wstrzymane, a płomienie Czary zabarwiły się na czerwono. Buchnęły ciepłe iskry, a z nich wyleciała mała kartka, którą w locie pochwycił Dumbledore.

- Reprezentantem Durmstrangu będzie... Wiktor Krum!- oznajmił radośnie.

Wybuchły gromkie oklaski. Parę osób zagwizdało z uznaniem, a sam Krum niewzruszony przeszedł obok stołu nauczycielskiego, gdzie wiele osób złożyło mu gratulacje i zniknął za drzwiami.

- Przewidywalne.- szepnął Remus do Kaysy. Oczywiście miał rację.

Ponownie płomienie czary zmieniły swój kolor na czerwony, a ze środka wyleciała kolejna kartka.

Animag 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz