Rozdział 17

374 37 10
                                    

- Kayso! Dostałaś wezwanie do Ministerstwa i do Hogwartu!- krzyknął Remus z samego rana. Żadne z nich nie miało zielonego pojęcia o co dokładnie mogło chodzić, ale nie wróżyło to nic dobrego. Trust szybko się ubrała i w ekspresowym tempie wykonała poranną rutynę, po czym znalazła się w kuchni i zaczęła uważnie czytać listy.- Co znowu przeskrobałaś?- zapytał załamany Lupin.

- A wiesz, że nie wiem?- zapytała i dalej wzrokiem śledziła treść listu z ministerstwa, który nie był zbyt długi.- Jest napisane, że mam się stawić w jakiejś sprawie karnej. A najlepsze jest to, że nie przed Wizengamotem, tylko przed Ministrem! Jedyne co mu mogę powiedzieć, to że nie odpowiadam do momentu gdy nie zwoła całego sądu.

- Musiałaś zrobić coś poważnego. Na prawdę nie wiesz o co może chodzić?- zapytał Remus marszcząc brwi.

- Nie mam pojęcia. Teoretycznie już dawno mogli mnie wsadzić do Azkabanu za praktykowanie czarnej magii, ale doskonale wiedzą, że ja się nie dam tak łatwo. Moje zaklęcia i eliksiry nie szkodzą nikomu...

- Prócz ciebie.- burknął chłopak wchodząc jej w zdanie.- A Dumbledore co chce?- zapytał.

List od dyrektora Hogwartu był jeszcze krótszy, niż ten od Ministerstwa. A zawierał w sobie jedynie krótkie zdanie. 'Sprawa niecierpiąca zwłoki'.

- Ewidentnie stęsknił się za bałaganem w gabinecie, który mu kiedyś robiłam. Obiecuję, że jeśli przez niego mam wezwanie do Ministerstwa, to wysadzę jego gabinet w powietrze.- warknęła pod nosem, na co Remus zachichotał.

Gdy Kaysa żegnała się z blondynem, ponieważ jak zwykle chciała wszystko załatwić najszybciej jak to możliwe, w okno wpadł ptak. A konkretnie sowa. Remus szybko otworzył okno przez które puchacz wleciał i upadł na stół.

- Sowa od Molly i Artura- mruknął Remus.- Errol.

Kaysa szybko chwyciła kopertę z listem i otworzyła ją, aby przeczytać zawartość. W tym czasie Lupin podał sowie przysmak i odrobinę wody.

- I wszystko jasne. W każdym razie na tyle jasne na ile może być w tej sytuacji. Ministerstwo wykryło, że w miejscu zamieszkania Harry'ego została użyta magia.- wyjaśniła.

- Tak napisali?- zapytał Remus unosząc jedną brew w górę, ukazując swoje zaskoczenie.

- Szkoda tylko, że dowiaduję się tego od Molly i Artura, a nie od samego Ministerstwa. Żałosne.- warknęła.- Ale nie wydaje mi się, aby Harry był na tyle głupi, żeby używać magii mimo jasnego zakazu.

- To syn Jamesa.- dodał Remus ze śmiechem.- 'Zasady są po to, aby je łamać'.- przypomniał jej motto Huncwotów. Właściwie to jedno z wielu, ponieważ nigdy nie potrafili się zdecydować na to jedno idealne. Przez poszukiwanie własnego motta stworzyli wiele różnych wierszyków i innych tego typu rymowanek. Zawsze powtarzali, że prawdziwy Huncwot musi znać je wszystkie na pamięć.

- Niby tak, ale to też syn Lily. To nie on użył magii, ale jak nie on to kto?- zapytała sama siebie.

- Idź do Ministerstwa, a później na spokojnie porozmawiaj z Dumbledorem. Może on coś wie.- zaproponował Remus.

- Tak zrobię. Bardzo przepraszam, to miał być nasz weekend, a jak zwykle coś mi wyskoczyło.- mruknęła Kaysa z żalem w oczach.

- Nic się nie stało.- odparł Lupin.- Przygotuję nam kolację, bo zapewne na obiedzie cię nie będzie.- dodał. Kaysa szybko pocałowała go w usta i czym prędzej za pomocą kominka przeniosła się do Ministerstwa.

Pojawienie się Trust w Ministerstwie jak zwykle spowodowało lekki popłoch i panikę wśród pracowników. Dziewczyna może i nie była groźna jak Grindelwald czy Voldemort. Teoretycznie nie była też tak potężną, ani ważną osobistością jak sam Albus Dumbledore. Jednak już nie raz pokazała na co ją stać i że jest ponad prawem. Jej osoba wzbudzała pewnego rodzaju szacunek i strach. Strach wzbudzały raczej jej wybuchy gniewu, które były dosyć częstym zjawiskiem po śmierci Potterów, a później po zamknięciu Syriusza Blacka w Azkabanie.

Dziewczyna pewnym siebie krokiem szła prosto do gabinetu samego Ministra. Miała wysoko uniesioną głowę, przez co ludzie zaczynali czuć do niej lekki respekt. Dzięki temu nikt jej nie zaczepił. Zdumiewające jak bardzo postawa człowieka może wpływać na jego postrzeganie.

Kaysa bez żadnego ostrzeżenia weszła do gabinetu Knota, tak jak za czasów szkolnych do gabinetu Dumbledore'a. W pomieszczeniu był sam Korneliusz, który siedział za biurkiem, a słysząc otwierane drzwi, spojrzał prosto w ich stronę. Gdy tylko zobaczył Kaysę, wstał z krzesła aby się z nią przywitać. Wolał jej dodatkowo nie złościć, skoro i tak już wyglądała na rozzłoszczoną.

- Do rzeczy, mam dzisiaj plany.- burknęła, nie przyjmując dłoni, którą podał jej Minister. Gestem dłoni mężczyzna poprosił aby usiadła, co też sam uczynił.

- Jesteś jedynym prawnym opiekunem Harry'ego Pottera, który orientuje się w magicznym świecie.- zaczął delikatnie Korneliusz Knot.- Zapewne doskonale pamiętasz, że poza Hogwartem uczniom nie wolno używać czarów...

- Prawnym opiekunek Harry'ego jest Syriusz Black.- przerwała mu twardo Kaysa.- Opiekę nad chłopcem przejmuję tylko w przypadku śmierci lub niezdolności Syriusza do podejmowania decyzji.- wyjaśniła. Doskonale wiedziała co za chwilę powie Minister i była na to przygotowana.

- Jest niezdolny do podejmowania decyzji. Został skazany na dożywocie w Azkabanie za morderstwa.

- Czyli żyje i ma się dobrze, więc z tą sprawą proszę do niego. Ale jeżeli tak bardzo zależy ci na mojej opinii to już mówię. Harry to młody chłopak, który o magii dowiedział się zaledwie rok temu. Znając życie nawet nie wie o istnieniu Ministerstwa i jakie kary grożą za złamanie prawa. Powoli musi się zapoznać z nową rzeczywistością.- powiedziała Trust. Prawda była taka, że wcale tak nie myślała. Dla niej Harry był niewinny. Była pewna, że młody Potter pomimo tego, że jest synem Jamesa Pottera, mógł podejrzewać co grozi za złamanie prawa.- Z całą resztą proszę się zgłosić do Syriusza Black'a.- powiedziała i nie czekając na reakcję wyszła z gabinetu.

Dopiero stojąc po drugiej stronie drzwi mogła odetchnąć z ulgą. Wbrew pozorom nie mogła przewidzieć co chciał zrobić Knot z wiadomością, że młody Potter niby użył magii. Była odrobinę zestresowana, ale wiedziała, że nie może tego pokazać. Dała radę. Pozostała jeszcze wizyta u Dumbledore'a.

Najszybciej jak tylko mogła znalazła pusty kominek i przeniosła się do gabinetu dyrektora, w którym mężczyzny nie było. Kaysa zerknęła na zegarek, który wskazywał równo piętnastą. Nim jednak zdążyła zrobić cokolwiek innego, do gabinetu wszedł dyrektor, a za nim Gilderoy Lockhart.

Na sam widok mężczyzny, Kaysa dostawała odruchu wymiotnego.

- Będę idealnym nauczycielem, czytał pan moje książki? Tyle zasług w tak krótkim czasie.- przechwalał się blondyn, na co Kaysa przewróciła oczami.

- Myślę, że jeżeli będziesz uczył w tej szkole, to uczniowie nie skupią się na nauce, tylko na tak sławnym i potężnym czarodzieju jakim jesteś ty.- sarknęła Kaysa, jednak mężczyzna ewidentnie nie zrozumiał, że był to sarkazm.

- Spokojnie już na pierwszej lekcji im przekażę, aby traktowali mnie jak moich mniej doświadczonych przyjaciół z nowej pracy.- powiedział Lockhart uśmiechając się, przy czym postarał się o to aby dokładnie wyeksponować wszystkie perliście białe zęby.

- Gilderoy wybacz, ale muszę porozmawiać z panienką Trust.- oznajmił uprzejmie dyrektor, wypraszając mężczyznę z gabinetu.

Sprawdzone

Animag 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz